Rozdział 14

3.2K 260 82
                                    


Stanęłam przed wielkim lustrem w korytarzu i zerkając na swoje niezbyt obiecujące odbicie usiłowałam zapiąć diamentowy kolczyk, idealnie pasujący do srebrnych drobinek, które zdobiły moją sukienkę.

– Wybacz, Beatrice, ale wyglądasz jak czarna wdowa. Odstraszysz wszystkich zainteresowanych facetów – odezwała się Alice, po czym stanęła obok mnie, przybierając niezadowoloną minę. Po wizycie u Brooklyn wróciła jak nowonarodzona, z pozytywnym nastawieniem i intensywnymi blond włosami, a także i czarnym pokrowcem, w którym ukryta była kreacja wybrana specjalnie dla mnie przez Brooklyn.

Nie była zbyt ekstrawagancka. Czarna, ciasno opinająca moją talię i biodra, i co najważniejsze – doszyta do niej subtelna, koronkowa stójka skutecznie ukrywała moją szyję, wraz z jej mrocznymi sekretami.

Nie miałam pojęcia, co skłoniło Brooklyn do jej wyboru, ale nie zamierzałam w to wnikać.

– O to chodziło. – Popatrzyłam wymownie na Alice, ostatni raz przejechałam po ustach krwistoczerwoną szminką, po czym podniosłam leżącą u moich stóp czarną torebkę. – Nie potrzebuję żadnych lepkich macek żadnego kretyna, który mnie tylko wykorzysta.

– Z takim podejściem nie wróżę ci świetlanej przyszłości w świecie randkowania.

Wzruszyłam ramionami.

– Trudno. Jakoś się z tym pogodzę.

Godzinę później wjeżdżałam już windą na dach jednego z najekskluzywniejszych hoteli w mieście, gdzie miało odbyć się oficjalne wręczenie statuetek, i nieco bezczelnie wpatrywałam się w Davida, starając się nie pokazać jak bardzo zdziwił mnie jego strój i jak bardzo stresował mnie dzisiejszy wieczór, choć tak naprawdę jeszcze się nie zaczął.

Teoretycznie po tylu latach doświadczenia płytkie gale, na których najbardziej wpływowi ludzie w mieście mogli dać pokaz swojej władzy, nie powinny mieć żadnego wpływu na mój komfort psychiczny. Ale najwidoczniej nie byłam aż tak doświadczona, jak mi się wydawało.

– I jak? – zapytał David, kiedy mnie przyłapał i teatralnie poprawił mankiety białej koszuli, wystającej spod czarnej, eleganckiej marynarki, która napinała się pod wpływem każdego jego ruchu.

Nawet ja musiałam przyznać, że wyglądał zabójczo przystojnie. Ale naturalnie nie zamierzałam tego mówić na głos.

– Dobrze – odpowiedziałam krótko, lekko zachrypniętym głosem.

Prawdą było, że chociaż z całej siły próbowałam tego nie okazać, myśl, że już za chwilę wtargnę prosto w mrowisko, narażona na bezlitosne plotki i szepty, wywoływała we mnie niepokój. Odkąd pamiętam nie byłam zbyt towarzyska, a raczej wycofana, dołączałam do rozmowy jedynie wtedy, gdy było to konieczne, dlatego każda gala lub przyjęcie z większą ilością ludzi stresowały mnie jak diabli. Z oczywistych powodów, nie zamierzałam się jednak z nikim dzielić moimi obawami. Banda krwiożerczych gryzoni, która czekała na dachu, z pewnością miała zamiar obserwować skrupulatnie każdą moją pomyłkę i wykorzystać każdą moją słabość.

– Wszystko w porządku, Beatrice? – zapytał troskliwie David i wbił we mnie swoje przenikliwe spojrzenie.

– Oczywiście.

Weszliśmy na tonący w kolorowych światłach dach i do moich uszu dotarła rytmiczna, głośna muzyka, a także wymieszane ze sobą głosy. Naprzeciwko wejścia stał oświetlony bar, za którym na półkach błyszczały kolorowe, wypełnione najlepszymi likierami butelki. Zmierzyłam ustawione w równych rzędach, obszyte satynowym materiałem krzesła, które otaczały niewielką, podświetloną scenę, na którą już za kilka chwil byłam zmuszona wejść i udawać, że nagroda zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Wyprostowałam się i nerwowo przygładziłam materiał sukienki.

START-UP - zakończoneTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang