Rozdział 3

3.9K 286 30
                                    

– Przyniosłeś to, o co cię prosiłam?

Spojrzałam pytająco na Davida i uniosłam do góry brwi. Jego koszula w szkocką kratę drażniła moje oczy, a kompletnie niedopasowany krawat w małe cętki jeszcze pogarszał sytuację. Uważałam się zazwyczaj za tolerancyjnego pracodawcę, nigdy nie oceniałam nikogo po jego wyglądzie, ale dogłębnie analizowałam jego zachowanie i prezentowane umiejętności. Dlatego zacisnęłam usta i odwróciłam głowę, starając się wymazać ten obraz z pamięci.

Winda zatrzymała się z charakterystycznym dźwiękiem i wyszliśmy na korytarz.

– Jeśli chodzi o kopię umowy z Genove, którą zdobyłem w ciężkiej walce, to tak. Zdobyłem ją specjalnie dla pani.

Miałam w planach znaleźć w niej jakieś uchybienie, które pozwoliłoby nam ją zerwać bez ponoszenia odpowiedzialności i bez zgody Morissa.

– Niezmiernie mi miło – zakpiłam i przewróciłam oczami. – Przynieś mi do gabinetu kawę.

–Jedną czy dwie?

            Zmarszczyłam czoło i przekrzywiłam pytająco głowę, na co krata na jego koszuli ułożyła się pod innym, jeszcze bardziej denerwującym kątem, a David przybrał skruszony wyraz twarzy. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech.

– Kogo tym razem wpuściłeś bez mojej zgody do mojego gabinetu?

– Pana Johnsona. Twierdził, że byli państwo umówieni – odparł i nerwowo podrapał się po karku. – Pomyślałem więc sobie, że gdybym go nie wpuścił, a okazałoby się, że mówił prawdę, pożegnałbym się z premią. Więc... go wpuściłem.

Johnson. Kłamliwy drań.

Ciekawe, co jeszcze ukrywał pod tym fałszywie czarującym usposobieniem. 

            – Nigdy więcej tego nie rób, inaczej naprawdę pożegnasz się z premią – zagroziłam surowo i zacisnęłam ze złości zęby.

– Tak właśnie myślałem...

            Nie podobało mi się to. Nagłe pojawienie się Noah w Blink i jego irytująca pewność siebie. Miałam dziwne przeczucie, że jego zamiary wcale nie były tak czyste, jak twierdził i prędzej czy później wszyscy się o tym przekonamy. Ani trochę mu nie ufałam, a jego czarujący uśmiech, który w dzieciństwie wywoływał szybsze bicie mojego serca, teraz przyprawiał mnie o mdłości.

            Wzięłam głęboki oddech, upewniłam się, że na jego widok nie dostanę nagłego ataku paniki i pewnie weszłam do środka.

– Nieźle się urządziłaś Zou-Zou.

Pomyśleć, że kiedyś się w nim kochałam. Musiałam być naprawdę głupia, głucha i ślepa.

Mocno zacisnęłam usta i zmusiłam się do zachowania spokoju, chociaż miałam wielką ochotę rozerwać go na strzępy.

Zdawałam sobie doskonale sprawę, że Noah Johnson nie miał w sobie za grosz wstydu, ale najwyraźniej przez te wszystkie lata, w trakcie których mogłam się cieszyć jego nieobecnością, zmienił się na gorsze. Siedział wygodnie rozłożony na moim fotelu, opierając buty o powierzchnię biurka i nic nie wskazywało na to, aby czuł, co jest w tym nie w porządku.

– „ Się" ? Przez całe życie musiałam o wszystko walczyć. O moją edukację, o stypendium i o marzenia. – O życie, każdy oddech i każdą łzę. – Ktoś taki jak ty nigdy tego nie zrozumie.

– Ktoś taki, jak ja? – Postawił nogi z powrotem na podłogę i wyprostował się, a w jego oczach błysnęło coś niebezpiecznego.

– Zadufany w sobie bufon i kobieciarz z bogatym podłożem rodzinnym.

START-UP - zakończoneWhere stories live. Discover now