Rozdział 1

7.8K 330 38
                                    

Każdy w życiu czegoś szuka.

Każdego roku. Każdego dnia. W każdej minucie. W każdej sekundzie.

Przy pomocy haseł, hasztagów, wyrażeń, słów kluczowych.

Wszędzie i o każdej porze. W domu, w pracy, od razu po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem. Czasami nie wiedząc, czego właściwie potrzebuje.

– To właśnie oferuje użytkownikom blink.com. Wszystko, czego szukają. W mgnieniu oka.

Zachwiałam się lekko na wysokich szpilkach.

Ja chciałam odszukać sukces. Znalazłam go, choć nie stało się to w mgnieniu oka i kosztowało wiele łez, potu, nerwów oraz nieprzespanych nocy. Kobieta, w świecie zdominowanym przez mężczyzn z wielkim ego.

– Blink to nie tylko najpopularniejsza internetowa wyszukiwarka we wszystkich stanach i ponad dwieście milionów wyszukiwań na sekundę. To także najniebezpieczniejszy, bezpośredni konkurent Google.

I największy projekt mojego życia. Moje dziecko.

Poświęciłam dla niego wszystko. Resztę moich marzeń i wszystkich potencjalnych partnerów życiowych.

– Czyli twierdzi pani, że to konkurencja wykradła poufne dane kilku milionom pacjentów i sprzedała je największym koncernom farmaceutycznym?- Zmierzyłam wzrokiem mężczyznę w garniturze, wbijającego we mnie ostre spojrzenie.

– Ja nic nie twierdzę, panie prokuratorze – oznajmiłam sucho. – Jedynie sugeruję, że istnieje taka możliwość. Oskarżenie padło akurat w trakcie rozszerzania naszej działalności na skalę międzynarodową.

– Zechciałaby pani wreszcie usiąść?

Zacisnęłam usta i niechętnie wykonałam jego na pozór uprzejme polecenie. Zdecydowanie wolałam patrzeć na niego z góry, nie czułam wtedy, jak drastycznie traciłam grunt pod nogami.

– Świetnie. A teraz czy mogłaby pani wreszcie zacząć mówić prawdę?

Prawda w tym przypadku oznaczała utratę wszystkiego, na co pracowałam przez kilka ostatnich lat. Czy oby na pewno byłam na nią gotowa?

Pięć miesięcy wcześniej

– Czy ktoś z was tutaj obecnych chciałby otrzymać milion dolarów?

Rozejrzałam się uważnie po sali wykładowej, obserwując zszokowane twarze studentów. Często przyjmowałam zaproszenia na takie spotkania. Dzięki nim mogłam choć na godzinę wrócić do studenckich czasów, kiedy nie musiałam być za wszystko odpowiedzialna, nikt nie zwalał mi na głowę irytujących statystyk i mogłam podzielić się doświadczeniami z osobami niesplamionymi krwawą walką o przetrwanie na rynku.

– Prowadzimy specjalny program finansujący najbardziej obiecujące idee. To możliwe, musicie jedynie w siebie uwierzyć. Blink był tylko zwykłym start-upem. Jak zapewne większość pomysłów na biznes, czających się w waszych głowach. Świat stoi przed wami otworem... Kto wie, może to właśnie w was zainwestujemy?

W przeciągu kilku miesięcy powtórzyłam to zdanie co najmniej kilkadziesiąt razy. Od początku byłam przeciwna temu programowi, ale byłam zmuszona się zgodzić, przekonana przez dział marketingu, że wzmocni wizerunek firmy i wpłynie korzystnie na naszą koncepcję CSR.

Jak na razie jedynie mnie irytował i wymuszał nadgodziny.

Przeczekałam aż śmiechy i gromkie brawa ucichną, posłałam ostatni, doskonale wyuczony, emanujący pewnością siebie uśmiech, po czym wyszłam, pozostawiając po sobie aurę tajemniczości i zapach potencjalnej wygranej.

START-UP - zakończoneOnde histórias criam vida. Descubra agora