Rozdział 23

2.8K 260 67
                                    

– Wstyd mi przed tobą – wyszeptałam i wbiłam wzrok w czubki butów na płaskim obcasie, po czym oparłam się rękami o samochód, stojący przy jednym z dystrybutorów na stacji benzynowej.

David odłożył pistolet na dystrybutor, schował portfel do tylnej kieszeni dżinsów i spojrzał na mnie z niezrozumieniem na chwilę zapominając o otwartym wlewie.

– Dlaczego?

– Że musiałeś na to patrzeć. – Czułam się tak, jakby ten dzień zdarł ze mnie okrycie, za którym do tej pory chowałam wszystkie swoje sekrety.

Westchnął.

– Nie musisz się mnie wstydzić, Beatrice. Nie mnie. – Zbliżył się do mnie i najwyraźniej zachęcony przez moją zmizerniałą, skrzywioną minę, owinął wokół mnie ramiona, opierając brodę o szubek mojej głowy. Ze świstem wypuściłam powietrze, po czym ostrożnie przytuliłam policzek do jego płaszcza i bardzo powoli, tak, jakbym w głębi duszy bała się, że nagle zniknie, położyłam otwarte dłonie na jego plecach. – Już ci mówiłem, że pokocham każdą twoją wersję, pamiętasz?

Zamarłam, a dziwny prąd przeszedł po moim ciele. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego z przerażeniem.

Pokocham.

Z jakiegoś powodu to słowo zadudniło boleśnie w moich uszach, sprawiając, że strach wypełnił każdą komórkę mojego ciała. Odsunęłam się od niego gwałtownie i uparcie uciekałam wzrokiem, gdy posyłał mi pytające spojrzenie.

– Jedźmy – odezwał się po chwili niepewnie, lekko zbity z tropu, po czym wreszcie zamknął wlew paliwa. – Została nam niecała godzina.

Ominął mnie, nie zaszczycając kolejnym spojrzeniem, na co moje oczy niebezpiecznie zapiekły.

Sama nie wiedziałam, czego właściwie chcę i czego właściwie szukam. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że swoim niezdecydowanym i oschłym zachowaniem łamałam mu serce, ale gdzieś z tyłu mojej głowy drażniła mnie myśl, że jeśli pozwolę mu się zbliżyć, skrzywdzę go jeszcze bardziej.

Kiedy złapał za klamkę drzwi od strony kierowcy, odważyłam się cicho odezwać:

– Mogę poprowadzić?

Uniósł powątpiewająco brwi.

– W tym stanie? Nie ma mowy.

Z niechęcią opadłam na fotel pasażera i z trzaskiem zapięłam pas, po czym skrzyżowałam ręce na piersi, nie wykazując ochoty do żadnej rozmowy. Wydarzenia z dzisiejszego dnia co chwilę latały mi przed oczami i nie mogłam się zmusić do trzeźwego myślenia. Jednak najbardziej niepokoił mnie fakt, że w głębokich zakamarkach serca, o których istnieniu nie miałam pojęcia, odczuwałam nieopisaną ulgę, że o wszystkim już wiedział i nie musiałam już niczego ukrywać. A po tym co mi wyznał, miałam wrażenie, że zaprzeczam sama sobie. Uparcie odtrącałam jego uczucia, choć tak naprawdę nie chciałam, żeby mnie zostawiał.

Błagam, Beatrice. Ogarnij się wreszcie.

– Obiecałaś, że mnie nie odtrącisz – odezwał się po chwili, kiedy samochód wjechał na główną drogę w stronę miasta. Wzięłam głęboki oddech, z całej siły powstrzymując się przed odwróceniem głowy w jego stronę. Gdybym to zrobiła, te głupie, irytujące motyle w moim brzuchu z pewnością wygrałyby w walce z rozumem, a tego wolałam uniknąć. – Jeśli to, co powiedziałem...

Zawahał się na moment i kątem oka dostrzegłam, że niepewnie podrapał się po karku i przygryzł lekko dolną wargę.

– Jeśli wystraszyło cię to, co powiedziałem, przepraszam. Nadal niczego od ciebie nie oczekuję, więc nie masz się czego bać.

START-UP - zakończoneWhere stories live. Discover now