Nawet zbiorowe pójście na mszę nic nie dało. Wokulski zniknął i jak na razie nic nie wskazywało na to, że przyjedzie z powrotem. Choć Teofila wyjeździła się z Suzinem po całym mieście, nigdzie go nie znalazła. Czy to w jakimś rowie, czy na zupełnym odludziu, nigdzie go nie było, a to ogółem odbiło się mocno na całym towarzystwie. Nic już nie było takie jak przedtem, stęskniony Tadzio ciągle wypytywał o wujka i zrywał Teofilce noce. Mimo że starała się tego po sobie nie pokazywać, a nawet wmawiała sobie, że ją to nie rusza, i tak zamierała od środka w sobie. Była jak ten liść, który pada wraz z wiatrem na ziemię. Obracała się w błocie, nie myśląc o tym, aby się stamtąd wydostać. Żyła z dnia na dzień, byle jak i tak jakoś smętnie.
Panna Jagodzińska przeżyła te trzy noce strasznie, śniły jej się jakieś mary senne — cieszyła się, że ma chociaż przy sobie Tadeusza. A nie ukrywała — chłopiec w tym czasie zrobił się jeszcze bardziej nieznośny niż zwykle. Na cały tydzień odwołała aż wszystkie lekcje pianina, ponieważ bała się, że malec znów coś nawyczynia. Teraz większą część dnia przesiadywała z dzieckiem w sklepie — może nie był to dobry pomysł, ale mogła w tym czasie zająć się handlem i przestać myśleć o tym, że Wokulski zostawił ją i dziecko bez pożegnania. Z jednego punktu widzenia chciała wymusić na sobie, że jest z tego faktu bardzo zadowolona, ale później i tak okazywało się, że sobie zaprzecza. Tęskniła za nim jak cholera, nawet to ją już potężnie demaskowało.
Zamyślona i zajęta rachunkowaniem w biurze Teosia nie spostrzegła, że Tadeusz w tym czasie żyć nie daje kotce Józefince. Dopiero gdy do uszu doszło ją kocie miauczenie, spojrzała na chłopca. Tadeusz ciągnął kota za ogon, bo chciał podzielić się z nim słodkim cukiereczkiem od wujka Suzina, ale ten widocznie nie chciał mieć z tym nic do czynienia.
— Tadziu, mogę wiedzieć, co ty łaskawie robisz? Kotka nie powinno się tak traktować.
— Mamusiu, on nie chce do mnie przyjść! Chcę mu dać cukiereczka do spróbowania!
— Kochanie, on takich rzeczy nie je — dodała z westchnieniem. Mimo że nie chciała sobie przerywać, i tak powstała z miejsca, a potem wzięła chłopca na ręce. — Jakie ty masz rączunie brudne! Chodź, mamusia umyje.
Opierając go na biodrze, nalała wodę z dzbanka i dokładnie umyła mu ręce, które były bardzo klejące. Początkowo chłopiec nie chciał ich myć, tylko tak z nimi siedzieć, więc celowo uszczypnął ją w szyję. Zareagowała na to ostrym upomnieniem, więc dziecko natychmiast się uspokoiło, ale nie na długo, ponieważ zaraz potem przypomniało sobie o swoim największym strapieniu.
— Mamusiu, gdzie jest wujek?
— Mówiłam ci już, kochanie, że wujek pojechał za granicę w bardzo poważnych interesach. Przyjedzie niebawem — odpowiedziała, zagryzając wargę. Nie chciała kłamać dzieciaka, ale jak na ten czas nie umiała nic innego wymyślić.
— Ale czemu on mi o tym nie powiedział, mamusiu? Gdy szedłem spać, on zawsze mnie przytulał i opowiadał mi o wojnie... Mamusiu, czemu?
— Tadziu, to są bardzo poważne sprawy dla dorosłych, wujek nie miał czasu się z nami pożegnać. Ja też się z nim nie widziałam.
— Mamusiu, mnie się to nie podoba! A co będzie, jak wujcia porwał smok? Mamusiu, boję się!
— Nie, nie... Cichutko, wujka nie porwał żaden smok, one nie mieszkają w tych stronach.... Cichutko, kochanie... Wujek zaraz przyjedzie.
— Mamusiu, ale ja chcę już! Chcę do wujcia! Bardzo za nim tęsknię!
Miała zacząć mu się tłumaczyć, ale nie zdążyła, ponieważ w tym momencie właśnie coś się stało. A o tym wszystkim należycie poinformowała ją stara Rzecka wraz z Suzinem:
CZYTASZ
pozytywka, czyli magnetyzm serca » lalka
FanfictionKobieta, która wyklęła swój własny stan. Mężczyzna, który miał już nigdy nie wrócić. I ona - upadła zakonnica, która za wszelką cenę starała się odzyskać swoją własną tożsamość. Wiosna 1880. Przed świętami Wielkiej Nocy panna Teofila Jagodzińska u...