don't go

152 10 2
                                    

[odcinek 14 – spoilery]

Słyszał śmiech Fives’a.

Nie mógł pomylić tego głosu z żadnym innym. Nie potrafił. Byli braćmi, ale także najlepszymi przyjaciółmi, którzy nie odchodzili od siebie na krok. Wspólne misje, wspólne wypady do baru, wspólne przekomarzanki i posiłki.

Echo nie wyobrażał sobie życia bez najlepszego przyjaciela, nawet teraz, gdy dostał kolejną szansę. Łatwiej byłoby odejść, zostawić za sobą ból i cierpienie, spowodowane licznymi fizycznymi ranami… Łatwiej byłoby się poddać, dać odpocząć rozkruszonemu sercu… nie miał już do czego wracać, ani do kogo. Patrzyli na niego inaczej, rozmawiali z nim inaczej, nikt nie widział w nim Echo z legionu 501… wszyscy widzieli kogoś nowego, wyobcowanego…
Nie winił nikogo,  był inny, zmienił się, minęły miesiące, oni myśleli, że nie żyje. Nie miał im za złe. Nie potrafił.

Jesse uderzył go w ramię, uśmiechając się szeroko, gdy tylko Echo powrócił do rzeczywistości, wyrywając się z koszmarnych myśli. Powrót do rzeczywistości? Czy mógł tak nazwać swój powrót do życia?

– Wychodzimy na mały trening, dołączysz? – zapytał spokojnie, powtarzając pytanie.

Echo zastanowił się przez chwilę. Wszystko wciąż było takie nowe, a powroty trudne. Pokręcił przecząco głową, uśmiechając się przepraszająco.

– W porządku, bracie. Przyjdź jeśli będziesz miał ochotę – odpowiedział przyjaciel, po czym wstał i opuścił koszary.

Echo został zupełnie sam.
Przez ostatnie miesiące był zupełnie sam i to było przerażające, lecz tutaj, wśród wszystkich swoich braci także czuł się źle. Wiedział, że na niego patrzą, widział ich oceniający wzrok i próbował o tym nie myśleć, ale to nie było łatwe.

Nie pasował dłużej do GAR.
Tak ciężko było się z tym pogodzić.

Może powinien porozmawiać o tym z Rex’em. Echo obawiał się jednak, że kapitan nie zrozumie. Fives prawdopodobnie by zrozumiał, ale nie było go tutaj, ani nigdzie indziej. Fives odszedł.

Echo także odszedł.
Ostatnia misja. Bezsłowne pożegnanie z Rex’em. Dołączenie do Parszywej Zgrai.

Decyzje, które zmieniły całe jego nowe życie…

▪️▪️▪️

– Jeszcze dziesięć minut, proszę – wymruczała Omega, gdy Hunter zaszedł ją od tyłu i złapał pod pachami, by postawić ją na jej własnych nogach. Spojrzała błagalnie na Wrecker’a, który nadal siedział na podłodze. Widząc jej wzrok, pokręcił lekko głową, wiedząc, że nie wygra z ich liderem walki na spojrzenia, a żadna inna walka nie wchodziła teraz w grę.

Echo popatrzył na tę scenę ze swojego miejsca za sterami. Jego wyraz twarzy ukrywał wszelkie emocje, które mógłby pokazać. Niemal jakby słyszał Fives’a, który jako młody klon, marudzi i nie chce położyć się spać.

– To na mnie nie działa, dzieciaku – zaśmiał się Hunter, a następnie kucnął przed nią, by mogła go objąć. Robiła to za każdym razem, gdy kładła się spać lub gdy nie zasnęła na czyiś kolanach.

– Lubię próbować – wyszeptała mu do ucha, przytulając się do niego mocno.

– Wiem, mała. Czas spać – powiedział cicho.

Serce Echo zadrżało lekko, gdy przez moment patrzył na uroczy moment. Następnie odwrócił się i skupił na pilotowaniu. Niedługo wszyscy zasną, a on weźmie pierwszą wartę. Znów powróci wspomnieniami do dawnych czasów, uświadamiając sobie, że to tylko ulotne chwile, które zostały zapamiętane jedynie przez niego… Jest ostatnią osobą, która o nich pamięta, ostatnią osobą, która przeżyła, ostatnią osobą, która może opowiedzieć innym o dzielnych, młodych żołnierzach, którzy z oddaniem i honorem bronili jedynego domu, który znali… a ten dom… okazał się zdradzieckim miejscem, które dla niektórych okazało się jednocześnie więzieniem. Omega. 99. I te wszystkie klony, których losy były nieznane, ponieważ okazały się nieistotne dla Republiki.

I'll show you the stars || star warsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz