Someday this war will end

436 23 4
                                    

19 BBY
(TCW: Victory and Death)

Nie było mowy pożegnalnej, ani oddania salwy z karabinów. Zbędne słowa zastąpili ciszą, gdy wspólnie zakopywali ciała żołnierzy. Ahsoka nie znała ich wszystkich z imienia, mogła nawet stwierdzić, że nie znała większości, a jednak każdego żegnała dźwiękiem pękającego serca. Nie tak miała zakończyć się ta wojna. Nie w tak brutalny sposób.
Rex myślał podobnie, gdy przysypywał ciała swych braci ziemią. Dłonie mu drżały, gdy nakładał na kije hełmy. Starał się utrzymać powagę i spokój, jednak w środku dygotał z bólu. Ahsoka wiedziała jak ciężko jest się tak po prostu pogodzić z rzeczywistością.

Odejście z Zakonu Jedi nauczyło ją samodzielności i nieco przygotowało na podobne sytuacje, jednak teraz było zupełnie inaczej. Za każdym razem było inaczej. Nie była gotowa na ten widok, ani na te emocje, które pojawiły się w mgnieniu oka.

– Ahsoka?

Cichy głos Rex'a przeszył powietrze, ciężkie od wciąż unoszącego się dymu.

– Musimy odejść – powiedziała cicho. Słowa łamały się, gdy wypowiadała je na głos. Miała wrażenie, że nagle straciły znaczenie.

– Wiem.

Słowa potrafiły ranić.
To jedno wypowiedziane niemalże szeptem sprawiło, że teraźniejszość uderzyła po raz kolejny z całej siły. Ahsoka zadrżała, jakby w głębi serca wciąż wierzyła, że Rex jej zaprzeczy. A jednak oboje to dostrzegali i oboje nie byli gotowi na rzeczywistość. Nie wiedzieli jak poradzą sobie z ponownym, o wiele boleśniejszym rozstaniem, ale nie mogli tutaj zostać, a już na pewno nie mogli zostać razem. Muszą zaszyć się gdzieś, utrzymać swoją „śmierć" w tajemnicy na tyle długo, by zapomniano o nich na zawsze.

– Rex, ja...

Myślała, że będzie jej łatwiej, że słowa po prostu popłyną same. Trwały jednak w zaciśniętym gardle.

– To był zaszczyt służyć pod twymi rozkazami, komandor Tano.

*

– Co to za dzieciak?
– Jestem mistrza Skywalkera padawanem. Nazywam się Ahsoka Tano.

*

Rex w głębi serca wiedział, że ta młoda padawanka całkowicie zmieniła jego ogląd na wojnę, na rzeczywistość, której oboje doświadczyli. Pamiętał pojedyncze misje, gdy wraz z Anakinem Skywalkerem narażała własne życie w imię Republiki. Walczyła jak żołnierz, by ocalić kolejne istnienia, by zakończyć konflikty toczące się od lat, by uczynić galaktykę wolną od przemocy. W głębi serca musiała wiedzieć, że nie wszystko czego pragnie jest możliwe, jednak nie znał nikogo bardziej zdeterminowanego. Może poza Anakinem.

*

– Jedi powinni być strażnikami pokoju, nie żołnierzami. Ale przez cały ten czas byłam wyłącznie żołnierzem.
– Ja nie znam innego życia. Przez to klony mają mieszane uczucia co do wojny. Wiele osób nie chciałoby, by do niej doszło. Ale wtedy byśmy nie istnieli.
– Cóż, przynajmniej wyszła z tego choć jedna dobra rzecz. Republika nie mogła prosić o lepszych żołnierzy. A ja o lepszego przyjaciela.

*

Ahsoka uśmiechnęła się lekko, patrząc na przyjaciela.

Przestała należeć do Wielkiej Armii Republiki, opuszczając Zakon Jedi. Wiele razy zastanawiała się nad słusznością tej decyzji. Miewała dni, gdy chciała wrócić. Bała się ‚normalnego' życia, jakkolwiek, by ono nie wyglądało. Musiało minąć trochę czasu, by nauczyć się żyć na własnych warunkach, bez wsparcia Rady, bez Anakina Skywalkera i bez Mocy, która wciąż była w niej niezwykle żywa.

I'll show you the stars || star warsWhere stories live. Discover now