Rozdział 18: Śmiej się, aż umrzesz!

619 67 4
                                    

             W szkole chłopcy często chodzili bez bluz, zwłaszcza tuż po WF-ie. Zwykle nikt na to nie zwracał uwagi, ale zawsze był wyjątek od reguły. Gu Hai prawdopodobnie był tym wyjątkiem. Jego umięśnione ciało było wystarczająco atrakcyjne, by mógł chodzić po wybiegu, wzbudzając zazdrość w niejednym facecie.

             W klasie wszyscy wciąż rozmawiali o Gu Haiu i oczy wszystkich były skupione wyłącznie na nim. Czując na sobie ich wzrok, chłopak szybko zaczął się ubierać. W przeciwnym razie ludzie zaczęliby mówić, że się popisuje.

             Chwycił bluzę od mundurka i włożył obie ręce do środka. Ale kiedy próbował wepchnąć głowę...

            - Wchodź, wchodź! Co jest do cholery? Dlaczego nie mogę włożyć głowy?

           Zdziwiony Gu Hai wyjął głowę, spojrzał na swój mundurek i odkrył źródło swych problemów.

           - Dlaczego moja bluza ma tylko otwory na ręce? A co z głową? Gdzie podział się otwór na głowę?

            Pospiesznie sprawdził swój mundurek i zauważył czarną linię wzdłuż kołnierzyka, zupełnie jakby małe mrówki zebrały się tam przed deszczem.

           - Do diabła, kołnierz jest zszyty. Jak to się stało?

           Uspokoił się i szybko sprawdził wnętrze swojej szuflady. Igła i nici zniknęły!

           Spojrzał do przodu i natychmiast zauważył, że miejsce Bai Luo Yina było puste, zniknął. Kiedy odwrócił głowę, by się rozejrzeć po klasie, chłopak powitał go subtelnym uśmieszkiem, podstępnie przylepionym do jego jasnej twarzy. Gu Hai, który wciąż był oszołomiony, nie miał pojęcia, jak długo Bai Luo Yin tam stał, ale sądząc po wyrazie jego twarzy, było jasne, że bardzo podobał mu się ten występ.

            Chłopak po prostu obserwował minę Gu Haia, gdy powoli szedł na swoje miejsce, usiadł, a potem nagle...

           - Hahahahaha...

           Nie był w stanie dłużej się powstrzymać i wybuchnął gromkim śmiechem, śmiał się jak opętany waląc ręką w biurko.


            You Qi, który siedział przed nim, był zaskoczony, gdy usłyszał za sobą ten głośny chichot. Osobiście nigdy wcześniej nie widział, żeby Bai Luo Yin tak się śmiał. Dlatego, gdy odwrócił głowę, był jeszcze bardziej zaskoczony widząc zanoszącego się śmiechem chłopaka, któremu już nawet pojawiły się łezki w kącikach oczu. Śmiał się w najlepsze nie kontrolując już emocji.

            - Co cię tak rozśmieszyło?

            You Qi jednak nie otrzymał odpowiedzi na to pytanie, ponieważ chłopak był zbyt zajęty śmiechem.

            Z jakiegoś nieznanego powodu, kiedy Gu Hai zobaczył Bai Luo Yina śmiejącego się tak radośnie, poczuł konsternację. Jego uczucia były tak chaotyczne, że sam nie wiedział, czy ma płakać, czy też się roześmiać.

            Jakby nie było, nie mógł go winić? To on przyniósł igłę i nić, i to on ukradkiem wyciął dziury w jego bluzie. Skoro ten koleś zrobił mu podobny numer, co mógł powiedzieć? Jednak przestał tym sobie zawracać głowę i szybko próbował rozerwać szwy. Gdyby wiedział wcześniej, że ta katastrofa się wydarzy, nie przyniósłby tak mocnej nici. Ponieważ nie udało mu się rozerwać nici rękami, szukał wszędzie czegoś, czym mógłby je przeciąć.

             Zadzwonił dzwonek. Niezależnie od tego, czy Gu Hai stał, czy siedział, cały czas walczył z zaszytym mundurkiem, był zdecydowany rozerwać szew. W końcu zrozumiał, że szwy były na tyle ciasne i tak mocno trzymały, że nie miał na to szans. Nawet po tak długiej walce udało mu się tylko trochę je rozciągnąć.

             Niestety, następna była lekcja chemii z nauczycielką po pięćdziesiątce, znaną z surowej i nieustępliwej natury. Kiedy rozkładała na biurku arkusze lekcji, jej wzrok wędrował po całej klasie. I nagle zatrzymał się na Gu Haiu.

           - Ty! Chłopak w ostatnim rzędzie! Na tej lekcji nie musisz być nagi!

          Po tych słowach wszystkie oczy natychmiast skierowały się w jego stronę. Nawet nie patrząc na kolegów, mógł odczytać znaczenie ich spojrzeń.

          - Myśli, że jak jest tak świetny z WF-u, to może szpanować na innych lekcjach?

          - Proszę pani, mam mały problem z mundurkiem. Zajmę się tym natychmiast.

          Jak tylko to powiedział, ponownie zaczął rozrywać szwy, ale one trzymały się za mocno. Po dziesięciu minutach udało mu się rozerwać tylko połowę szwów.

           - Powiem to tylko raz. Jeśli tak bardzo lubisz chodzić rozebrany, po prostu wyjdź na zewnątrz. Nie obchodzi mnie, co myślą o tym inni nauczyciele, ale na moich lekcjach masz być ubrany, gdyż to ma wpływ na nastrój panujący w klasie. Gu Hai spojrzał na Bai Luo Yina, którego ramiona trzęsły się ze śmiechu.

           - Ile szwów zrobiłeś?

           - Zrobiłem taką samą liczbę szwów, co ty podciągnięć na drążku.

           - Cholera!

           Dlaczego mu to zrobił? Był zmęczony, spocony, a mimo to sobie z nim pogrywał!

           Bai Luo Yin potarł brzuch, próbując się uspokoić. Naprawdę nie miał już siły, by się śmiać i było bardzo prawdopodobne, że nie będzie miał też siły, żeby wrócić do domu.

           W końcu Gu Hai wyszedł z klasy w poczuciu całkowitej klęski. Stojąc za drzwiami nadal usuwał szwy, ale zanim zdążył je wszystkie rozsupłać, lekcje się skończyły.

         Zadzwonił dzwonek. Wrócił do klasy i zauważył, że Bai Luo Yin pakuje swoje rzeczy. Kiedy zobaczył Gu Haia, znowu nie mógł powstrzymać uśmiechu.

         Gu Hai nagle złapał go i spojrzał na niego.

         - No proszę, czyli umiesz się śmiać, co?

         - Zawsze umiałem!

         Widząc postrzępione nitki, jakie wystawały z bluzy Gu Haia, chłopak znowu wybuchnął śmiechem.

         Gu Hai mocno go popchnął i wrócił na swoje miejsce.

         - Śmiej się, aż umrzesz, draniu!

                                                               ***

To ostatni wrześniowy rozdział. Miesiąc z Addected za nami, jak wrażenia?

Addicted [PL] TOM 1 Niepokój młodościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz