Rozdział 187: Jak naprawdę sprawić, by ktoś się martwił!

294 39 6
                                    

      Po wybuchu żywiołowego śmiechu Bai Han Qi w końcu zauważył, że w tym pokoju był jedyną osobą, która odważyła się na wesołość. Pozostała trójka w milczeniu wpatrywała się w niego z zimnymi wyrazami twarzy, jakby temperatura w pomieszczeniu spadła poniżej 20°C. Na początku ciocia Zou miała szczery zamiar uśmiechnąć się tak jak jej mąż, ponieważ ona również miała te same uczucia dotyczące tej pozornie „dziwnej" sytuacji. Kiedy jednak poczuła, jak dwie pary oczu – dwójki siedzącej przed nią – strzelają w jej kierunku ostrymi i niebezpiecznymi sztyletami, uśmiech mimowolnie zamarł w kącikach jej ust.

      W końcu cisza, która zawisła nad nimi przez, jak się wydawało, wieki, została przerwana, gdy Jiang Yuan ponownie się odezwała. Nic dziwnego, że słowa, które wypełzły z jej ust, były szorstkie, bolesne i poniżające, gdy spadły jak deszcz na jej byłego męża.

      – Bai Han Qi, czy przyniosłeś dziś ze sobą swój mózg? Nasz syn ma tak poważny problem, a ty jeszcze masz odwagę się śmiać! Czy powinnam nazwać cię życzliwą i mądrą osobą, czy powinnam nazwać cię idiotą? Nasz syn nie przeżywa szczenięcej miłości ani nie zdradza dziewczyny. Ma problemy ze swoją orientacją seksualną. To jest poważna choroba psychiczna. Czy ty w ogóle nic z tego nie rozumiesz?

      Mimo konfrontacji z jej ostrymi oskarżeniami, na twarzy mężczyzny wciąż malował się wyjątkowo chłodny spokój. Tak bardzo, że nawet aura wokół niego wydawała się relaksująca.

      – Uważam, że powinnaś spojrzeć na siebie. Wtedy będziesz mogła zobaczyć powód, dla którego nasz syn nie lubi kobiet, prawda?

      Na te słowa nad głową Jiang Yuan uniosła się para. Zapałała taką wściekłością, że jej oczy zasnuły się szkarłatem, który wkrótce miał sięgnąć również serca. Wskazała stanowczo palcem na mężczyznę i kontynuowała oskarżycielskim tonem.

      – Co rozumiesz przez te słowa?

      Nagle ręce Gu Wei Tinga uderzyły w stół.

      – Przestańcie się kłócić! – ryknął wściekle.

      Gdy tylko krzyknął, nikt nie odważył się wydać z siebie żadnego dźwięku.

      – Bai Laodi, [1] wyjaśnię ci to. Nigdy nie pozwolę, by ta dwójka była razem! Nigdy. Zaprosiłem was tutaj tylko po to, aby rozwiązać ten problem. Niezależnie od tego, czy to uznasz, czy nie, to już się wydarzyło. Poza tym muszę powiedzieć, że niezależnie od tego, czy mamy rację, czy nie, obaj mamy teraz wielki ciężar w naszych sercach.

      Jiang Yuan wyjęła chusteczkę, aby wytrzeć łzy. Wyglądała, jakby miała o wiele bardziej złamane serce niż ktokolwiek inny.

      Mimo że posiłek był już podany, nikt nie poruszył pałeczkami. Przez cały czas towarzyszyła im tylko cisza i odmienne zdania na temat sytuacji.

      Gu Wei Ting podniósł swój kielich z winem i zakołysał nim przed oczami swojego gościa.

      – Bai Laodi, mam nadzieję, że po wypiciu tego będziesz w stanie wymyślić konkretne rozwiązanie tego problemu.

      Mężczyźni stuknęli się kieliszkami, po czym obaj wypili zawartość jednym haustem. Jak głosi przysłowie, wino to wyjątkowy napój, który pobudza człowieka do odwagi. Po tym, jak Bai Han Qi wypił ten kielich wina, jego policzki natychmiast zaczerwieniły się i promieniował młodzieńczym wigorem.

      – W odniesieniu do tego problemu chciałbym z całego serca zaproponować, aby sprawy potoczyły się własnym torem.

      – ... – Gu Wei Ting.

Addicted [PL] TOM 1 Niepokój młodościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz