Rozdział 11

1 0 0
                                    

Rozdział 11

Dwie smocze sylwetki przemknęły po niebie. Mimo ich nocnego kamuflażu, jaki dawały im niebieskie łuski można było dostrzec charakterystyczne kształty na niebie. Czuły się wolne i bezpieczne w głuchej ciszy pod osłoną nocy. Naturalne zagrożenia nie zagrażały takim pięknym stworzeniom jakim były kochające się smoczygony. Latały wśród chmur nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie czekały na ziemi. Zielone oczy wytężyły wzrok na celownik długiej strzelby. Oczy wodziły za dwoma ruchomymi punktami wirującymi na niebie. Spust czekał już tylko na wystrzał by zatopić śród w sercu ofiary. Jedno zwierzę obniżyło lot i tym samym zdradzając swoją pozycje. Ale myśliwy musiał czekać na ten właściwy moment.

- Jeszcze nie... jeszcze nie... – szeptał z wrednym uśmiechem morderca skupiony na celu.

Jeden z cieni zbliżył się jeszcze bliżej ziemi. Teraz obie gadziny krążyły nad powierzchnią wody kilkadziesiąt metrów od schowanego w gęstwinie świecącego, długiego metalu.

- Teraz! – pomyślał oprawca szybko ciągnąc za spust.

Kolejne sekundy były pełne łez, bólu i zaskoczenia. Krew wystrzeliła pod ciśnieniem ze śmiertelnej rany bestii. Ciało bezwładnie opadło na ziemie na płytką wodę. Drugi smok kompletnie spłoszony i zszokowany niespodziewanym atakiem miotał się to w górę to w dół nie wiedząc co ze sobą począć. Ta panika podzieliła los swej miłości. Minęło kilka minut nim wysoka postać stanęła przed dwoma trupami brodzących w wodzie. Cień zabójcy padł na nieżyjące smoki, które z powodu szoku wciąż miały otwarte oczy w których wnętrzu malował się strach.

- Znajdźcie ich więcej! – powiedział oschle odwracając się w stronę lasu.

Z mroku zaświeciły kilka par czerwonych oczu o małych źrenicach. Na rozkaz swego pana natychmiast rzuciły się przez gęstwinę pozostawiając swego przywódcę samego.

- Żałosne – powiedział a zarazem ze wściekłością jak i z wyższością strzelec spoglądając na martwe stwory.

Na jego kamiennej twarzy malował się gniew i nienawiść. Gdy już nacieszył się swym dokonaniem zarzucił broń z której zabił na ramie i odszedł w cień zostawiając ciała z których sączyła się krew zabarwiająca wodę na kolor czerwony.

OURS 2Where stories live. Discover now