Rozdział 22

2 0 0
                                    

Rozdział 22

- On nam nic nie powie – stwierdził Mikrus podczas narady rodzinnej.

Wszyscy członkowie rodziny zebrali się w siodlarni.

- Przestańmy się zamartwiać i weźmy się do pracy – powiedziała Szynszyla. – Co na razie nam wiadomo?

- Znaleźliśmy pułapki w puszczy smoczygonów, dziwne stwory przypominające smoczygony, „Blanca" i najprawdopodobniej nie tylko ona zniknęła a nasz drogi kuzynek śmieje nam się w twarz – podsumował weterynarz.

Wszyscy krzywo na niego spojrzeli, jednak nikt tego nie skomentował. Podejrzewali, że ich brat ciągle jest podenerwowany tym co stało się zaledwie kilka godzin temu.

- Może warto zadzwonić do Shellbiego – odezwała się Pchełka.

Przez kilka dość długich sekund panowała cisza. Owszem Shelby jeszcze nie tak dawno pracował z Samim mordując setki stworzeń, ale teraz nikt nie chciał mu przypominać o tych wszystkich strasznych rzeczach jakie zdążył dokonać. Z resztą był to raczej typ samotnika i nie wiadomo nawet czy zechciałby z nimi gadać.

- Myślę, że nam pomoże, z resztą wiesz co on zrobił – powiedziała Mysia.

Kolejny raz nastała cisza. Pewien incydent ze smoczygonem sprawił, że porzucił życie łowcy i zmienił swoje nastawienie do zwierząt. Owym smokiem był „Devon", smok albinos, który zapisał się w historii dzięki swojej waleczności i nieugiętości. Żółty żółw nienawidził go z całego serca. Biała bestia, co dziwiło wcale nie uciekała, lecz walczył nie tylko o swoje, ale także o życie całych stad smoczygonów. Nie bał się strzał, wnyków ani sieci. Nie raz zdarzało się, że atakował samego Samiego by ocalić swoich rodaków. Kłusownik zastawiał na niego najróżniejsze pułapki i zatruty pokarm, ale bestia była nie ugięta.

W końcu brat największego zabójcy na świecie zaczął sam opracowywać plan unieszkodliwienia „Devona". Po roku wpadła na pomysł, który raz na zawsze pozbył się tego, którego zwano królem smoków. Po miesiącach obserwacji spostrzegł, że ta bestyjka ma swoją ukochaną. Była nią piękna i delikatna smoczyca, którą nazwano „Lyria". To co stało się potem wstrząsnęło ich światem. Żółw schwytał samicę a potem pojmanie głównego celu stało się tylko kwestią czasu. Jak przebiegło polowanie na króla smoków tego do dziś nie wie nikt prócz Shellbiego. Wiadomo tylko, że władca zmarł. To wydarzenie wywołało wstrząs u oprawcy. Oba smoki pochował obok siebie tak by nikt nie mógł ich rozdzielić. Od tamtej pory nigdy nie zabił żadnego zwierzęcia.

- Warto spróbować – powiedział Kevin.

Ustalono, że najlepiej byłoby skontaktować się z Shellbym już po wyjeździe rodziców tak aby nie czuł się osaczony ani przyciśnięty. Żółw miał wrażliwy charakter i skrytą duszę nawet przed bliskimi. Jedno słowo za dużo mogło go dogłębnie zranić. Nie chcieli tego nie tylko ze względu na smoczygony.

- No łącz się z nim – powiedziała łagodnie Szynszyla do brata.

Dochodziła osiemnasta a za okna widniał księżyc. W weterynarium panował spokój i tylko światło z komputera rozświetlało opuszczone pokoje lecznicze. Wszystko wydawało się ciemne, opuszczone a nawet straszne. Zazwyczaj szybko wychodzili nie mając nawet czasu się specjalnie rozglądać. Teraz kiedy po raz pierwszy mogli to zrobić ich lecznicza zwierząt wydała im się obca niczym z horroru. Wydało im się to dziwne, gdyż pracowali w niej codziennie.

- Cześć Shellby – przywitało się rodzeństwo gdy tylko mordka żółwia pokazała się w ekranie.

- Dobry wieczór – odpowiedział bez entuzjazmu.

OURS 2Where stories live. Discover now