Rozdział 19

1 0 0
                                    

Rozdział 19

- Mikrus trzymaj go! – krzyknęła Kolcusia, siłując się z czarną bestią na arenie.

- Staram się! – odpowiedział cały czerwony żółw.

- No to się bardziej postaraj! – krzyknęła.

Nietypowy smoczygon, który wczoraj ich napadł był teraz badany przez treserów i weterynarzy. Wczoraj całą noc ze wściekłością miotał się w jednej z klatek na arenie służącą do tresowania smoków, gryfów i dinozaurów. Dla pewności Mikrus założył mu kaganiec, jednak to nie powstrzymało dzikiego stwora do walenia w kraty budząc wszystkich po kilka razy ze snu.

- Mamy go sparaliżować? – spytała Pchełka siedząc po zewnętrznej stronie klatki.

Pchełka i Malutka trzymały kuszę z woreczkami wypełnionymi mgłą paraliżującą smoczygonów. Cały czas były gotowe by działać w razie jakiegoś niespodziewanego ataku ze strony szalejącej bestii.

- Nie, jeśli to zrobicie nie uda nam się poprawnie przeprowadzić testów – odpowiedział różowy triceratops łapiąc mocniej za linę, która zaczęła powoli wyślizgiwać jej się z ręki.

- No dobra – powiedziały znudzone dziewczęta.

Obie dziewczyny były już znudzone ciągłym siedzeniem za kratami dachu areny usiadły na ziemi. Wiedziały, że znacznie wygodnie było by unieszkodliwić agresywne zwierzę niż męczyć się z czymś co z ich zdaniem i tak się nie uda, ale musieli mieć wyniki tych testów. Jeśli nie zbadają tego dziwnego smoka nie będą wiedzieli jakie podjąć dalsze działania.

- Myślisz, że dadzą radę? – spytał dalmatyńczyk opierając się rękami o kraty przed nim.

Malutka spojrzała na mocujących się jeźdźcami z czarnym smoczygonem.

- Myślę, że tak – odpowiedziała niepewnie.

Sama nie wiedziała czy to się uda, ale zawsze wierzyła w swoje rodzeństwo i nie miała zamiaru tego zmieniać.

- Spróbujmy łagodnie – zaproponował treser smoków gdy udało im się już opanować rozgniewanego potwora.

- Dobra – odpowiedziała Kolcusia kierując swój wzrok na poirytowane zwierzę dyszące z nerwów i ze zmęczenia. Z jego nozdrzy i pyska na którym był skurzany kaganiec leciały iskry i dym. Smok patrzył na ludzi, którzy go spętali i zamknęli z nienawiścią w oczach. Na szyi miał skurzaną uprząż przywiązaną łańcuchami do ziemi.

- Spokojnie, spokojnie, spokojnie – zaczął szeptać treser powoli podchodząc do rozgniewanego stworzenia.

Jego siostra powoli cofnęła się tak by Mikrus mógł zostać sam na sam z czarną bestią. Pchełka i Malutka złapały za kusze. Wszystkim buzowała w żyłach adrenalina.

- Dobry smoczek. Nie zrobimy ci krzywdy – powtarzał łagodnie Mikrus podchodząc coraz bliżej zwierzęcia.

Suczka w kropki złapała za kusze gotowa bronić brata w razie niespodziewanego ataku ze strony czerwonookiego potwora. Na ten widok stwór wyszczerzył zęby.

- Pchełka schowaj tę kuszę – odezwał się niemal szeptem treser, widząc narastający niepokój zwierzęcia.

- Ale Mikrus co jak on cię... - zaczęła przerażona.

- Odłóż tę głupią kuszę! – syknął po raz drugi.

Dalmatyńczyk spojrzał na drugiego tresera. Kolcusia kiwnęła głową na znak by zrobiła to co powiedział. Treserka fok postanowiła nie drążyć niepotrzebnie tematu i powoli odłożyła broń. Czarno – czerwony smok od razu się rozluźnił.

- Właśnie tak – wyszeptał treser stojąc kilka kroków od stwora. – Wszystko jest ok.

Bestia pochyliła głowę do przodu pokazując uległość wobec człowieka. Stał zupełnie spokojnie ze spuszczonym łbem. Jednak mimo tych oznak Mikrus nie tracił czujności. Szedł powoli i spokojnie z wyciągniętą ręką by go dotknąć.

- Spokojnie, spokojnie, spokojnie – powtarzał powoli, chcąc uspokoić zwierzę.

Po kilku długich sekundach znalazł się tuż przed łbem czarnej jak węgiel istoty. Stwór nadal stał spokojnie. Jego źrenice były powiększone dzięki czemu treser mógł dostrzec w nich spokój. Jego trzy siostry w napięciu obserwowały swojego brata.

- Uda mu się, uda mu się – powtarzały błagalnie w duchu mając nadzieje, że ich słowa zostaną wysłuchane.

Czarno – czerwony smoczygon schylił łeb jeszcze niżej. Mikrus wyciągną rękę jeszcze bliżej czując wydychające powietrze z nozdrzy istoty. Nie musiał długo czekać aż tajemnicza istota przysunie łeb i dotknie nosem jego wyciągniętej dłoni.

- Tak. Udało się! – krzyknął w myślach Mikrus.

Żółw delikatnie przesunął dłoń po skurzanym kagańcu i go zdjął z pyska bestii. Pchełka, Kolcusia i Malutka stały jak wryte. Przez chwile nie działo się nic. Smok patrzył w oczy temu kto go dotknął. Niestety sielanka nie trwała długo. Sprytne smoczysko czując wolność rzuciło się na swojego tresera.

- Mikrus! – krzyknęły dziewczęta, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

Jak zwierzę, które przed chwilą dało mu się dotknąć go zaatakowało? Jak? Dlaczego?

- Zróbcie coś! – krzyknął przerażony gdy wielki cielsko gada odcięło mu drogę ucieczki.

Pchełce nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Szybko złapała kuszę i jednym sprawnym ruchem unieruchomiła przeciwnika paraliżując go niebieską mgłą smoczygona. Po kilku sekundach zwierzę bezwładnie unosiło się w powietrzu patrząc gniewnie swoimi czerwonymi oczami na Mikrusa. Treser cały się wzdrygnął na tę straszliwe spojrzenie.

- Co się stało?! – pytały siostry biegnąc do swojego brata.

- Ja nie wiem... Widzieliście jak było... – odpowiedział treser nie mogąc zapanować nad nerwami.

- Boże Mikrus, czy ty wiesz co by było gdybym ja nie strzeliła! – powiedział dalmatyńczyk.

Wszyscy pobledli na jej słowa. Gdyby Pchełka nie unieszkodliwiła smoka ich brat mógłby zostać poważnie poturbowany, a może i nawet gorzej. Nawet nie chcieli o tym myśleć.

- Co teraz? – spytała żółwinka patrząc kontem oka na zamrożonego potwora.

- Zamknijmy go i chodźmy pogadać z Szynszylą i Małym. Miejmy nadzieje, że mają już te wyniki testów DNA – odpowiedział treser.


Tymczasem w weterynarium Mały i Szynszyla badali próbki śliny, skóry i porównywali je z innymi gatunkami zwierząt. Im więcej informacji zyskiwali tym bardziej byli zaskoczeni.

- Podsumujmy – zaczął weterynarz przeglądając papiery. – Wiemy, że to coś jest blisko spokrewnione ze smoczygonami. Ma geny warana z komodo i nietoperza. Nie wykluczone, że jest także mieszanką kilku gatunków węży sądząc po ślepiach i wężowym języku.

- Co jeszcze wiemy? – spytała.

- Widziałaś jak pluł z pyska czerwoną, paraliżującą mgłą? – spytał żółw z czerwoną skorupą.

- Tak wygląda zupełnie jak mgła jaką plują smoczygony – odpowiedziała siostra przyglądając się czerwonemu pyłu w probówce.

- Myślę, że to hybryda smoczygona – powiedział Mały przyglądając się zawartości przezroczystego naczynia.

Na jego słowa zamarli oboje.

- Czy myślisz o tym samym co ja? – spytał powoli weterynarz.

- Obawiam się, że tak – odpowiedziała siostra. Zwykle to nie działało, ale tym razem wiedziała, że jej przeczucia są takie same jak jej brata.

Nie wiedzieli co ich czeka. Wiedzieli tylko, że to teraz Sami ciągnie za sznurki tych agresywnych bestii i najprawdopodobniej to on je stworzył przeciwstawiając się prawom natury. Znali smoki z ich łagodnego charakteru a teraz wszystko się zmieniło. Pełne gracji stwory na których jeździli zmieniły się w złe, pozbawione litości potwory, które zrobią wszystko aby na twarzy ich okrutnego Pana pojawił się złośliwy, przebiegły uśmiech.

OURS 2Where stories live. Discover now