Rozdział 27

1 0 0
                                    

Rozdział 27

- Dwa trupy na zachodzie przy brzegu – mruknął Mały podsumowując fakty. – Czy jest jeszcze jakieś miejsce, które nie zostało sprawdzone.

Neli już miała odpowiedzieć gdy nagle zadzwonił komunikator Szynszyli.

- Co jest Mikrus? – spytała.

- Słuchajcie chyba widzieliśmy „Błękita" – odpowiedział zdyszany.

Wszyscy w pokoju zamarli w szoku.

- Jak to przecież jest zamknięty w boksie na ranchu – powiedziała pani weterynarz próbując otrząsnąć się z szoku.

- No nie, wczoraj wieczorem dzwoniła do mnie Miujka i powiedziała mi, że wczoraj wieczorem usłyszeli trzask desek, a potem niebieski smok wyleciał z boksu i przepadł w nocnym niebie – powiedział ciemno – różowy żółw.

- Złapaliśmy go przebijającego się przez gąszcz nie daleko zatoczki – dodała Kolcusia, włączając się do rozmowy.

- Czekaj, czekaj, czekaj. Szalał przedzierając się przez gęstwinę lasu? – spytała Neli biorąc komunikator.

- I to jak, musieliśmy go spętać żeby go uspokoić – odpowiedział treser smoków i dinozaurów.

- Dobra czekajcie tam, jedziemy do was – powiedziała szybko rozłączając się.

Potem dała znak ręką aby wszyscy udali się za nią. Jeźdźcy podążyli za nią wciąż nie wiedząc co ich kuzynka chce zrobić.

- Bierzcie broń! – krzyknęła fioletowa żółwinka rzucając rodzeństwu łuki i strzały – Całkiem możliwe, że się przydadzą.

- Po co? – spytał weterynarz pośpiesznie, siodłając swojego pterodaktyla, „Chmurkę".

- Smoczygony mają bardzo czułe zmysły. Jeśli rzeczywiście wasz smok zachowywał się tak jak opowiadali to możliwe, że znalazł jednego z nich – odpowiedziała narzucając siodło na swojego fioletowego smoczygona „Violet".

Neli udało się uratować ostatniego smoka tego gatunku. Przez działania Samiego wszystkie bliskie kuzyny niebieskich smoków wyginęły pozostawiając po sobie tylko jedną samicę. „Violet" pomagała poruszać się niepełnosprawnej żółwince poza ranchem.

- Rozumiem – powiedział wskakując na grzbiet swojego latającego dinozaura.

- Jazda, jazda! – krzyknęła Neli, opuszczając stajnię ze zgrają jeźdźców za sobą.

Nie lecieli zbyt długo. Po kilku minutach znaleźli się nad zatoczką gdzie czekali na nich Mikrus i Kolcusia.

- Uspokój się – mówił łagodnie żółw do spętanego smoka.

Jednak na nic zdawały się jego słowa. „Błękit" szarpał się chcąc się uwolnić. Wydawał z siebie dźwięki podobne do dźwięków przerażonego delfina.

- Niech ktoś eskortuje go do domu – powiedział Mikrus, starając się uspokoić szalejące zwierzę.

- Nie! Puśćcie go! – poleciła Neli.

Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.

- Oszalałaś, ucieknie – zaprotestował treser siłują się z kilkadziesiąt kilogramowym stworzeniem.

- Puśćcie go – powtórzyła żółwinka tym razem bardziej zdecydowanie.

- Ona wie co robi – powiedział różowy triceratops do brata.

Mikrus z grymasem na twarzy wykonał polecenie doświadczonej trenerki. Granatowy smok od razu skorzystał z okazji zatapiając się w zieleń.

- Za nim! – krzyknęła kuzynka, popędzając swojego fioletowego gada.

OURS 2Where stories live. Discover now