Rozdział 30

1 0 0
                                    

Rozdział 30

Po wielu wyczerpujących i nieprzespanych nocy stan wielu pacjentów poprawił się. Dziesięć smoczygonów powoli dochodziło do zdrowia. Od tamtej pory w weterynarium czuwali już tylko Mały, Szynszyla oraz Mikrus i Kolcusia, którzy dbali o stan prawie już wyleczonych smoków. Mimo krytycznego stanu „Blanci" Mysia, Spoky i Malutka postanowił wznowić treningi. Uznały, że dzięki temu chociaż na chwile zapomnął o trudnej decyzji jaką podjęli weterynarze. Dziewczęta postanowiły pojechać na krótką przejażdżkę po plaży. Szum fal nucił im kojącą muzykę. Słońce rzucając swe długie, ciepłe promyki sprawiało, że sierść ich koni lśniła. Wielkimi krokami zbliżało się lato.

- Nie mogę uwierzyć, że to się tak skończy – powiedziała Mysia przerywając ciszę.

Siostry spojrzały na nią. Z jednej strony cieszyły się, że ktoś przerwał tą niezręczną ciszę, ale z drugiej strony teraz będą musiały rozmawiać o uczuciach. To nigdy nie było łatwe.

- Zrobiliśmy co mogliśmy – powiedziała myszka popędzając swoją fryzyjską klacz.

- No nie wiem – odpowiedziała żółwinka opuszczając wzrok. – Gdybyśmy tylko znaleźli je wcześniej.

Szop pracz zbliżył się do jeźdźca na siwym rumaku.

- Hej Malutka no co ty. Z kąt mieliście wiedzieć, że one tam są. Lataliście z kąta w kąt tylko po to by je uratować. To, że nie udało wam się dotrzeć na czas nie jest waszą winą, wina jest po stronie Samiego – powiedziała czule starając się uchwycić wzrokiem wzrok siostry.

- Może masz rację – odpowiedziała wzruszając ramionami.

Mysia nie mogła już znieść tych czułości.

- Dobra dziewczyny, co się stało to się nie odstanie. Porozmawiajmy na jakieś przyjemniejsze tematy – powiedziała biała myszka.

Pozostali jeźdźcy z chęcią przyjęli taką propozycję. Rozmawiały więc o powoli zbliżających się zawodach.

- Nie mogę się doczekać tych kolorowych przeszkód, adrenaliny i niebieskich wstążek – powiedziała żółwinka pełna energii.

- No ja też, uwielbiam moment wręczania nagród za pierwsze miejsce, szczególnie kiedy to ja wygrywam – odpowiedziała myszka z przebiegłym uśmiechem.

- I ta skwaszona mina Samiego – dodał szop.

- O tak – odpowiedziała przebiegle Mysia. – To chyba wszyscy kochają.

- Z wyjątkiem Samiego – dodała Malutka.

Cała trójka wybuchnęła śmiechem. Szybko jednak śmiech minął.

- Cieszę się, że wróciłaś – powiedziała Malutka klepiąc po szyi swoją angloarabską klacz „Winter".

- Nawet nie wiesz jak ja jestem szczęśliwa – odpowiedziała radosna Spoky.

Wierzchowce parsknęły jakby rozumiały ich słowa i wyrażały swoje zadowolenie powrotem jeźdźca.

- Jazda z tobą to czysta przyjemność – powiedziała żartobliwie najlepsza łuczniczka.

- Nie mogę się nie zgodzić – dodała śmiesznym tonem żółwinka. – Tylko następnym razem nie wsiadaj na konia jak cię coś boli.

- Dobra, dobra nie będę – odpowiedziała Spoky zasłaniając się rękami dla żartu jakby zaraz ktoś miał ją uderzyć.

- No ja mam nadzieje, bo inaczej... - powiedziała biała myszka grożąc palcem w stronę siostry.

- Ok podaję się – powiedziała ze śmiechem.

Po raz kolejne wszystkie zaczęły ryczeć ze śmiechu. Wesołe odgłosy w rytmie końskich kopyt niosły się po całej okolicy. Najbliżej stojące zwierzęta podnosiły swoje głowy patrząc na tą szczęśliwą trójkę.

- Wiesz, że cię kochamy, nie – powiedziała spoglądając na uśmiechającą się od ucha do ucha Spoky.

- Tak, ale tak czy siak ja was kocham bardziej – odpowiedziała ze śmiechem.

- Niee – zaprzeczyła biała mysz.

- Kto pierwszy na rancho ten ma rację! – powiedział szybo szop pracz popędzając swojego konia w stronę domu.

- No to już wiemy kto kogo bardziej kocha – zaśmiała się Mysia popędzając „Ostrogę" do galopu. – Dalej Malutka pokażemy jej!

OURS 2Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα