Rozdział 26

1 0 0
                                    

Rozdział 26

Podczas gdy jeźdźcy słuchali z bijącym sercem legendy o smokach, Spoky stanęła przed siodlarnią. Przez uchylone drzwi widziała Mysię czyszczącą swój sprzęt jeździecki. Jej siostra powtarzała monotonny ruch szczotki doczyszczając każdy kawałek skóry. Żółte światło oświetlało siodła, ogłowia i uprzęże spokojnie wiszące na wieszakach i kawałek drogi na zewnątrz. Przy lampie tłoczyły się ćmy, które jak zaczarowane walczyły o kawałek światła.

- Ona jest moją siostrą – pomyślała po chwili wahania po czym lekko popchnęła drzwi.

- Cześć Spoky – powiedziała na powitanie myszka nie podnosząc wzroku z nad siodła.

- Cześć – odpowiedziała nieśmiało biorąc się za swoje czarne ogłowie.

Czyściły swoje rzędy jeździecki w ciszy. Szop pracz tylko raz po raz zerkał na swoją siostrę upewniając się, że nie spogląda na nią z podejrzeniem. Z czyszczonego brązowego siodła tylko raz po raz ulatniał się widoczny pod światłem kurz.

- Jak było na dzisiejszym treningu? – odezwała się Mysia polerując strzemiona.

Jej siostra zamarła. Co powinna jej odpowiedzieć?

- Dzisiaj nie jeździłam – odpowiedziała szybko zabierając się za swoje równie czarne jak ogłowie siodło.

- Acha spoko – odpowiedziała najlepsza łuczniczka na ranchu jakby nigdy nic.

Biało – czarnego szopa zdziwiła ta nietypowa odpowiedz. Mysia nie lubiła pozostawiać w stanie niewiedzy, więc zawsze pytała aż do skutku. Teraz jednak wydała jej się niezainteresowana.

- Jak u ciebie? – spytała szybko.

- Tak jak zwykle. Bezbłędnie i z gracją – odpowiedziała.

Przez kolejne długie minuty zajęły się swoimi obowiązkami.

- Dlaczego po prostu mnie nie zapytasz? – pomyślała spoglądając na siostrę. – Zawsze chcesz wszystko wiedzieć i wszystko kontrolować. Przecież jeszcze kilka dni temu cisnełaś mnie jak nienormalna, a teraz milczysz jakby nic cię to nie obchodziło.

Spoky nie wiedziała co zrobić. Z jednej strony nie chciała by ktoś zadręczał ją pytaniami, z drugiej jednak ta niezręczna cisza ją przytłaczała. Musiała jakoś rozkręcić tę rozmowę, ale nie wiedziała jak. W końcu zdecydowała się na gwałtowny ruch.

- Olejek kokosowy rzeczywiście pomógł – powiedziała nagle. – Ból pleców już prawie całkiem zniknął.

- To dobrze – odpowiedziała biała myszka ledwo na nią zerkając.

Spoky opadły ręce. Możliwości jej się skończyły. Liczyły na zaczęcie rozmowy, a otrzymała jedynie krótką odpowiedz. Nie mogła już tego znieść.

- Dlaczego nic nie mówisz!? – spytała niemal krzycząc.

Mysia zaprzestała czyszczenie. W jej czarnych oczach można było dostrzec zdziwienie i zagubienie. Nie dostrzegła jednak złości, która towarzyszyła białej myszce, kiedy ktoś na nią krzyczał. Wydała jej się po prostu zaskoczona.

- Jesteś na mnie zła? – spytał szop.

Przez chwile panowała grobowa cisza. Mysia błądziła wzrokiem jakby liczyła, że wywiąże się z odpowiedzi na to pytanie.

- Myślałam, że nie chcesz o tym rozmawiać – powiedziała łuczniczka łagodnym tonem. – Przecież kilka dni temu nie podobało ci się, że cię o to wypytuje.

Chwilowy napływ złości Spoky niemal natychmiast opadł. Jej siostra miała rację. Kilka dni temu bardzo się pokłóciły o jej stan, a teraz jest na nią zła tylko dlatego, że nie ciśnie ją tak jak na zeszłym treningu. Miała do siebie żal, ale przecież sama tego chciała. Chciała by nikt nie męczył ją pytaniami na temat jej urazu, zwłaszcza Mysia, a teraz ma czego chciała i wciąż jest nie zadowolona.

- Przepraszam – odpowiedziała ledwo słyszalnie.

- To nie twoja wina – zaczęła przytulając siostrę. – To ja nie potrzebnie naciskałam.

- Jesteś moją siostrą, masz prawo się o mnie martwić – odpowiedziała odwzajemniając uścisk.

- Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać to ja nie będę... - zaczęła właścicielka fryzyjskiej klaczy jednak Spoky jej przerwała.

- Nie, musimy porozmawiać, tu i teraz – powiedziała poważnym tonem.

Zawodniczka skoków z przeszkodami skinęła głową na znak, że się zgadza. Obie usiadły na drewnianej skrzyni pod ścianą gdzie trzymali derki, zastępcze kantary i uwiązy.

- Tego dnia, kiedy ty i Malutka opuściłyście halę, ja zostałam by jeszcze potrenować – zaczęła. – „Katiusza" był wciąż pełna energii, więc uznałam, że dobrze jej zrobi jeszcze kilka minut treningu. Postanowiłam nakierować ją na stu centymetrową przeszkodę. Jednak „Kati" zwała do przodu i musiałam ją co chwila powstrzymywać. Kiedy pokonałam przedostatnią przeszkodę poczułam się bezpiecznie, adrenalina gwałtownie spadła. Pozwoliłam jej wydłużyć krok, a ona nagle przyśpieszyła. Zauważyłam to kiedy od przeszkody dzieliło nas kilka krótkich metrów, ale byłam już w pozycji półsiadu. Klacz zahamowała w ostatniej chwili, a ja pochylona do przodu przeleciałam przez jej szyję i upadłam na belki. Musiałam się uderzyć w plecy. Wtedy jeszcze nic nie czułam, ale po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że coś mi jest.

- Dlaczego nic nam nie powiedziałaś? – spytała starając spojrzeć w jej szklane oczy.

- Bałam się, że jak się dowiecie to nie pozwolicie mi jeździć konno – powiedziała i kilka łez spłynęło jej po policzkach.

- Niby dlaczego? W sporcie urazy to nie rzadkość – powiedziała obejmując ją ramieniem. – Ja kiedyś męczyłam się dwa tygodnie jeżdżąc dzień w dzień na „Ostrodze" aby nikt mnie nie podejrzewał.

- Poważnie? – spytała Spoky nie mogąc uwierzyć, że jeden z najlepszych jeźdźców konnych na ranchu popełnił błąd.

- Tak – nie miałam odwagi się przyznać, bałam się tego co ty. – Teraz wiem, że głupio postąpiłam.

- Nie wykluczysz mnie? – spytała lekko przestraszona.

Mysia popatrzyła na nią za zdziwieniem, jakby właśnie powiedziała największe głupstwo.

- Oczywiście, że nie. Ty, ja i „Malutka" jesteśmy jak trzy muszkieterki. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

Roześmiały się. Niestety ta piękna chwila nie trwała długo. Po chwili usłyszały trzask desek i stukot metalu. Na podwórze zleciał „Błękit". Smok rzucał się na wszystkie strony nawołując ukochaną.

- Dziewczyny, łapcie liny! – krzyknęła Mała, wbiegając do siodlarni. - „Błękit" uciekł!

OURS 2Where stories live. Discover now