Rozdział 13

1 0 0
                                    

Rozdział 13

- Wiem, że nie jesteś w nastroju, ale musisz coś jeść – powiedział Mikrus, stawiając przed smokiem miskę pełną jedzenia.

Na słowa swego opiekuna „Błękit" z wyraźnym brakiem zainteresowania skubną posiekane ryby znajdujące się w misce przeznaczonej dla niego, a następnie położył się w koncie swojego boksu. Treser patrzył na to ze smutkiem i bezsilnością. Przeciągną zasuwę boksu i wolnym krokiem udał się na niższe piętro gdzie znajdowały się sypialnie jeźdźców. Po całym dniu ciężkiej pracy marzył by w końcu udać się na spoczynek. Miał tylko nadzieje, że jego skrzydlaty przyjaciel zje choć połowę swojej porcji żywnościowej.

Na niebie świecił księżyc. Całe rancho otulił głęboki sen, któremu towarzyszył zapach świeżej trawy i pobudzonej do życia ziemi. Ciemno – niebieski zakochany stwór zwiną się w kłębek w najciemniejszym zakątku boksu. Słychać było tylko rozkoszne mruczenie podczas jego głębokiego snu. Nagle oślepił go cień długiej zgrabnej szyi zaglądającej do wnętrza w blasku księżyca. Ospale otworzył jedno oko próbując rozpoznać intruza. Jakie było jego zaskoczenie kiedy rozpoznał w nieoczekiwanym gościu swoją ukochaną „Blancę". Jej jasno – niebieskie, delikatne łuski lśniły w blasku księżyca, a jej białe miękkie pióra rzucały charakterystyczny cień. Niemal od razu wróciła mu chęć do życia. Zerwał się ze swojego miejsca i kilka susami znalazł się przy drzwiach od swojego boksu. Gadziny zamruczały do siebie rozkosznie. Jednak między nimi była przeszkoda w postaci krat. Samica obwąchała drzwi z każdej strony chcąc znaleźć sposób na sforsowanie zagrody. Wolała je otworzyć niż szarpać się z ciężkimi zawiasami, które mogły by zdradzić jej obecność. „Błękit" najwyraźniej zrozumiał o co chodzi, gdyż pokazał pyskiem na metalową zasuwę zamykającą drzwi jakby chciał powiedzieć;

- Odsuń to.

Smoczycy nie trzeba było pokazywać dwa razy. Trochę jej zajęło kombinowanie jak się do tego zabrać, ale po chwili oswojony samiec był już wolny.

Jednak kiedy wyszedł na zewnątrz czekało go kolejne zaskoczenie, gdyż zupełnie niespodziewanie smok o białych piórach znikną.

- Gdzie zniknęłaś? – zdawał się pytać cicho mrucząc do swojej miłości, którą jeszcze kilka sekund temu miał na widoku.

Kilka długich sekund upłynęło zanim znów spojrzał w oczy swojej wybrance. Siedział na dachu i z wielką ciekawością spoglądała teraz w jego oczy, podczas gdy on robił dokładnie to samo. Ich źrenice stawały się większe z każdą kolejną sekundą. W końcu stały się jak tafle jeziora w które oba te stwory wpadły i za żadne skarby świata nie były wstanie się wydostać. Zamiast tego tonęły wpadając coraz głębiej i głębiej. Czuły jakby ktoś przywiązał do nich ciężki kamień, który cięgna ich w to co raz bardziej nie pozwalając się uwolnić, ani myśleć o czymś innym. Myślały tylko o sobie nawzajem. Nagle „Blanca" sfrunęła na dół a oczarowany samiec bez ani chwili zastanowienia poszedł w jej ślady.

Mikrusa obudził ten lot w dół. Kątem oka dostrzegł dwie smocze sylwetki spadające w dół, jednak nie był pewien czy to nie sen. Zerwał się z łóżka i podszedł do okna z którego widać było dziedziniec. Ku jego uldze panował tam spokój. Konie w spokoju pasły się na padoku, foki spały na brzegu basenu, weterynarium po raz pierwszy od lat stało na razie bezużyteczne, z mini farmy za padokami słychać było tylko leniwe muczenie krów. Jedyne czego nie był wstanie dostrzec były boksy przeznaczone dla smoków oraz stajnie w których mieszkały gryfy i pterodaktyle.

- Może zairze na chwile do stajni by upewnić się, że wszystko jest w porządku – pomyślał wychylając się przez okno mając nadzieje, że jego wzrok dostrzeże owe budynki. Jednak na próżno.

Wiedział, że gdyby ktoś z rodziny zauważyłby go spacerującego w środku nocy w szlafroku po ranchu zapewne uznają go za wariata i zażądają wyjaśnień. Jednak jeśli wróci do łóżka złe myśli będą go dręczyły aż do rana i zapewne nie zaśnie. Co gorsza jeżeli jego przeczucia nie były mylne wówczas będzie miał wyrzuty sumienia, że nie zaufał swemu niezawodnemu przeczuciu.

- Iść czy spać dalej, zostać czy wyjść. Co powinienem zrobić? – myślał patrząc w swoje odbicie z okna.

Rozejrzał się po pokoju. Wszyscy spali jak zabici nie wiedząc nawet, że rozmyśla nad wyjściem na zewnątrz, a wokoło panowała cisza jak makiem zasiał. Jeśli opuści pokój choć na kilka minut nikt zapewne nie zauważy, że zniknął. Założył buty do jazdy konnej, narzucił płaszcz, a na głowę założył kapelusz kowbojski i delikatnie stawiając przy tym małe kroki zaczął wspinać się po drabinie na górę. Wspinał się powoli niemal bez szelestnie mając nadzieje, że choćby skrzyp drewna nie zdradzi jego obecności. Z jego czoła spływały drobne krople potu ze zdenerwowania bojąc się, że drewniana drabina nie wyda jakiś głośniejszych odgłosów. Kiedy po kilku długich minutach udało mu się znaleźć w stajni smoczygonów treser ujrzał straszny widok. Boks „Błękita" był otwarty na oścież a po smoku ani śladu. Po chwil poczuł zimny dreszcz na plecach. Na początku myślał, że to zdenerwowanie zaczęło go ogarniać, ale szybko zorientował się, że to „Tajfun" obwąchuje go po szyi.

- Cześć smoku – powiedział łagodnie żółw wyciągając rękę w stronę skrzydlatego zwierzęcia.

Stwór obwąchał dłoń swego opiekuna mając nadzieje, że znajdzie jakiś smakołyk.

- Gdzie jest „Błękit"? – spytał patrząc bestii prosto w oczy.

Samiec spojrzał w stronę plaży jakby chciał powiedzieć;

- Tam.

Mikrus zrozumiał. Wyjął z kieszeni dwie sardynki, pogłaskał swego wybawiciela po pysku i cichaczem udał się na wskazane przez stwora miejsce.

Podczas gdy treser smoków i dinozaurów szybkim krokiem maszerował w stronę plaży „Blanca" i „Błękit" zajęci byli smoczymi czułościami. Ocierali się pyszczek o pyszczek okazując sobie miłość i zaufanie. Mruczały przy tym z rozkoszą na tle świecącego księżyca i płaskiej tafli morza. Były ze sobą nie dla przyjemności lecz dla siebie nawzajem. Miłość polega na tym by być nie dla siebie lecz dla drugiego, a one były tego najlepszym przykładem. Nagle samica wbiła się w górę i zamruczała jakby usiłowała powiedzieć samcowi;

- Lec ze mną.

Oswojony smok spojrzał utęsknionym wzrokiem w stronę rancha.

Nie chciał opuszczać ludzi, którzy go wychowali, ale czy miał wybór. W tej samej chwili ze strachem w oczach jasno – niebieski smok ujrzał Mikrusa. Wytresowany zwierz chciał przekonać „Blancę", że jeździec jej nie skrzywdzi, ale ona była już daleko i z dala od „Błękita".

OURS 2Where stories live. Discover now