6

920 100 50
                                    


Ciężko było mu powiedzieć jak długo już szedł przed siebie, ale był naprawdę zmęczony i głodny. Powoli zaczynało się ściemniać, a on w dalszym ciągu był w lesie, ponieważ widocznie zabłądził. Blondyn nie był w stanie nawet powstrzymać łez, które zaczęły spływać po jego policzkach strużkami.

Nie miał żadnego jedzenia, nie wiedział gdzie jest ani gdzie iść. Zaraz miała zapaść noc, a las o tej porze wcale nie należał do najbezpieczniejszych miejsc, niestety. Był zdany na siebie, a to wcale go nie pocieszało. Miał za złe Minho, że nawet nie pomógł mu się stamtąd wydostać. Mógł mu przynajmniej wskazać drogę do miasta albo jakiejś cholernej wioski, ale poszedł sobie, zostawiając go samego.

Jisung nigdy nawet nie był w lesie, ponieważ całe swoje życie spędził w stolicy Korei, więc tym bardziej przerażała go wizja spędzenia tam samemu nocy. Był załamany swoją obecną sytuacją.

Po kilku godzinach nie miał już na nic siły, więc zrezygnowany usiadł pod jednym z drzew, modląc się, by żadne dzikie zwierzę go nie dorwało. Nie byłby w stanie nawet się obronić. Odczuwał już lekkie mdłości przez głód, nie wspominając o tym, że w buzi miał istną pustynię. Jedyne, co go ratowało to łzy, które, niekoniecznie specjalnie, połykał.

Miał nadzieję, że to tylko zły sen, z którego się wybudzi, ale niestety wszystko było przeciwko niemu. Jednego dnia miał smutne, ale stabilne i względnie bezpieczne życie, a następnego wszystko przewróciło się do góry nogami. Nie rozumiał jak jego ukochana babcia mogła zrobić mu coś takiego.

Płacz utulił go do snu. Miał tyle szczęścia, że udało mu się przespać całą noc i nic w tym czasie go nie zaatakowało, jednak to wcale nie poprawiało jego sytuacji. Zwłaszcza że następnego ranka był jeszcze bardziej głodny i spragniony, nie mówiąc o tym, że bolało go całe ciało i było mu zimno. 

Osłabiony, obolały i załamany. Wprost idealna mieszanka.

Nie miał siły wstać i szukać wyjścia z lasu, dlatego oparł potylicę o pień drzewa i westchnął głośno. Czuł jak mrówka powoli przebywała drogę w poprzek jego dłoni, jednak nie chciało mu się nawet jej zrzucać. Obserwował ją kątem oka, jednak niedługo potem zamknął powieki, nasłuchując dźwięków lasu.

W pewnym momencie jednak usłyszał trzask gałęzi, który go zaalarmował i sprawił, że gwałtownie otworzył oczy.

— Hej, wszystko w porządku? — usłyszał nad sobą męski głos, przez co wzdrygnął się gwałtownie.

— A wyglądam jakby cokolwiek było w porządku? — parsknął zrezygnowany Han i spojrzał na kasztanowowłosego chłopaka, który przyglądał mu się niepewnie.

Wyglądał jakby był mniej więcej w jego wieku.

— Właściwie to wyglądasz jak siedem nieszczęść... — przyznał, kucając przy nim, przy czym przechylił głowę lekko w bok.

— A czuję się jak setka nieszczęść. — wymamrotał pod nosem. — Nawet nie wiem, gdzie jestem... — zwiesił głowę.

Czy powinien tak żalić się nieznajomemu?

— Oh, zgubiłeś się? Pomogę ci! — zaproponował chłopak, którego buzię zdobiły urocze piegi.

— Sęk w tym, że nie jestem stąd. — szepnął. — Nie wiem  gdzie jestem, skąd się tu wziąłem i jak wrócić do domu. — przyznał z obawą, że jeśli powie wprost, że nie był z tego świata, nieznajomy weźmie go za wariata.

— To nic! Chodź ze mną, pomogę ci. — zaśmiał się wesoło, podając mu dłoń.

Zaskoczony Jisung uniósł lekko brwi, będąc zwyczajnie zszokowanym. Po tym jak Minho go zostawił, nie sądził, że ktokolwiek będzie chciał mu pomóc, a jednak ktoś taki się znalazł. Nie zamierzał odrzucać tej oferty, wiedząc, że sam sobie nie poradzi.

— Chociaż ty... — westchnął i przyjął pomocną dłoń, jednak przy wstawaniu prawie się wywrócił z osłabienia.

— Co masz na myśli? — spytał go piegus, pomagając mu utrzymać równowagę.

— Wczoraj jakiś chłopak też mi pomógł i uratował mnie przed jakimiś rozbójnikami, ale zostawił mnie samego w lesie. — wytłumaczył zrezygnowany, po czym stanął o własnych siłach i podziękował mu cicho za pomoc.

— Jest szansa, że miał na imię Minho? — mruknął podejrzliwie wyższy, na co Han zmarszczył lekko brwi. — I spędziłeś tu całą noc sam? — zmartwiony ułożył dłoń na jego ramieniu, by lekko je potrzeć.

— Ehe, Lee Minho, i tak. Błądziłem cały dzień, a później zasnąłem pod tym drzewem. — przyznał, po czym podrapał się lekko po karku zagubiony.

Skąd wiedział?

— Ależ z niego ciołek! A ja mu jeszcze mówiłem, że jestem dumny! Jak mógł zostawić cię tak samego, ugh! Chodź. — zirytowany pokręcił głową, po czym ostrożnie pociągnął go i zaczął prowadzić przed siebie.

— Znasz go? — blondyn zdziwiony uniósł brwi.

— To mój brat. — przyznał naburmuszony. — To takie nieodpowiedzialne! Przecież ten las jest niebezpieczny. — mruczał pod nosem, prowadząc gdzieś zdezorientowanego chłopaka.

Jak duża była szansa, że następnego dnia po spotkaniu Minho, spotka jego brata? Chyba dosyć mała. Przechylił lekko głowę w bok, spoglądając na piegusa. Wcale nie przypominał swojego brata, kompletnie się od siebie różnili.

I gdy tak analizował sylwetkę swojego wybawcy, zdał sobie sprawy z jednej rzeczy. Nie wiedział jak się nazywał.

— Jak masz na imię? — spytał niepewnie Han po dłuższej chwili.

— Hm? A! Jestem Felix, a ty? — uśmiechnął się przyjaźnie do blondyna, ukazując szereg białych ząbków.

Miał wyjątkowo uroczy uśmiech. Był pełen ciepła i sprawiał, że Jisung mimowolnie poczuł swoisty komfort. Chyba jeszcze nigdy w swoim życiu nie widział by ktoś uśmiechał się w taki sposób.

— Jisung. — odparł i niepewnie odwzajemnił uśmiech, a potem rozległo się burczenie w jego brzuchu, przez które jego policzki zabarwiła szkarłatna czerwień.

— Kiedy ostatnio jadłeś? — spytał niepewnie piegowaty, zerkając na niego badawczo.

— Chyba przedwczoraj... — odparł z zastanowieniem, na co chłopak wciągnął ze świstem powietrze i przyspieszył. — Dokąd my w ogóle idziemy? — skrzywił się, próbując nadążyć, ale nie miał zbytnio siły.

— Do mojego domu. — rzucił przez ramię i odrobinę zwolnił, widząc, że Han nie jest w stanie tak szybko iść. — Na szczęście jestem mądrzejszy i milszy z naszej dwójki, więc w przeciwieństwie do Minho naprawdę ci pomogę. — posłał mu lekki uśmiech, który starszy od razu odwzajemnił.

— Dziękuję. — szepnął i starał się dotrzymać kroku Felixowi.

— Naprawdę nie masz za co! — zaśmiał się wesoło, a w oddali obydwaj dostrzegli drewniany domek.

A Han w myślach podziękował światu za to, że postanowił zesłać na jego drogę Felixa. 

Pozostało pytanie - co z Minho?

Starszy zostawił go na pastwę losu w lesie, twierdząc, że każdy radzi sobie sam. Co zrobi gdy zobaczy go w swoim domu?

Na tę myśl żołądek Jisunga ścisnął się jeszcze mocniej, o ile było to możliwe. Bał się konfrontacji z nim i miał nadzieję, że nie nastąpi ona natychmiastowo.

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now