63

660 86 18
                                    


Od godziny siedzieli w sypialni Seungmina, który własnoręcznie przygotował przyjacielowi herbatę i przyniósł mu jego ulubione mini tarty cytrynowe. Siedzieli razem na jego łóżku, mimo że Kim nie był pewny czy tak wypada. Z drugiej strony nie bardzo go to interesowało, gdy widział w jakim stanie był Felix. Minęła godzina, a on dalej się trząsł.

W dalszym ciągu nie opowiedział mu o tym, co go spotkało, jednak nie naciskał, widząc co się z nim działo. Cierpliwie wtulał go w siebie i powoli gładził plecy z nadzieją, że jakoś pomoże to chłopakowi w uspokojeniu się. Naprawdę bardzo się o niego martwił, jeszcze nie widział go w takim stanie. Nie miał pojęcia jak mógłby mu pomóc.

— Zjedz chociaż jedną. — podsunął mu ze smutnym uśmiechem talerzyk z tartami.

Piegus po chwili wahania chwycił jedną z nich i wgryzł się w nią, przenosząc wzrok na podłogę. Powoli już układał sobie wszystko w głowie, chociaż cały czas był roztrzęsiony. Żałował, że nie było obok niego Minho. Wsparcie brata na pewno bardzo by mu pomogło w tamtym momencie. Mozolnie dokończy wypiek, po czym upił łyk herbaty, by oprzeć głowę o ramię przyjaciela.

— Dziękuję. — mruknął cicho, zamykając oczy. — Opowiem ci co się stało. — westchnął, po czym odsunął się lekko i od Seungmina, który chwycił jego dłoń w te swoje, by dodać mu otuchy.

— Bez pośpiechu. — uśmiechnął się słabo w kierunku piegusa, który niemrawo odwzajemnił gest.

— Odwiedziłem swój dom. W drodze powrotnej natknąłem się na jeźdźców. A raczej oni na mnie. — zaczął, na co oczy Seungmina powiększyły się dwukrotnie, wyrażając przerażenie. — Wspiąłem się na drzewo, żeby się schować, ale ostatecznie mnie zauważyli. Zraniłem jednego z nich, po czym przechytrzyłem drugiego i ukradłem im konia, by uciec. — dokończył, nie chcąc za bardzo wchodzić w szczegóły.

— Felix... Przepraszam, mogłem zostać w domu z tobą. — przejęty dwudziestotrzylatek przysunął się bliżej i sam przytulił do siebie Lee. — Byłeś bardzo dzielny, jestem dumny. Nie każdy by sobie tak dobrze poradził, a ty jeszcze zyskałeś konia. — mruczał, gładząc plecy piegusa, który mocniej się w niego wtulił.

— Nie twoja wina, poza tym nie jestem małym dzieckiem. Nie musisz się mną zajmować całą dobę. — odparł cicho, odprężając się ramionach przyjaciela. — Było tak blisko... Bałem się. — szepnął po chwili, a jego głos zadrżał.

— Wiem, wiem Lixie. Ale już jesteś bezpieczny. Już wszystko dobrze. — zapewnił, zaczynając bawić się ciemnymi kosmykami, i niepewnie opadł na poduszki z chłopakiem, który wtulił się w niego bardziej.

Pluł sobie w brodę, że postanowił wybrać się z ojcem załatwiać interesy. Gdyby został z Felixem tego dnia, możliwe, że do niczego by nie doszło. Lee niepotrzebnie najadł się stresu. Seungmin wręcz nie wyobrażał sobie co by zrobił, gdyby stała mu się krzywda. Poza tym Minho zapewne by go zamordował po powrocie, ponieważ miał się nim opiekować.

Pokręcił głową, wtulając w siebie rówieśnika. Bardzo go polubił i stał się dla niego ważny, zwyczajnie nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu się stało. Wtulił policzek w czubek głowę chłopaka i odetchnął cicho. Naprawdę podziwiał go za to, że udało mu się przechytrzyć tych bandziorów i jeszcze ukraść im konia. To nie lada wyczyn.

— Już dobrze. — powtórzył cicho, leniwie przejeżdżając dłonią po plecach chłopaka, który dochodził do siebie.

W myślach stwierdził, że Felix był niesamowity. On sam zapewne nie poradziłby sobie tak dobrze na jego miejscu. Swoją drogą jak sprawnie musiał przemieszczać się po drzewach, że to wszystko mu się udało? Doprawdy zadziwiało go to, ponieważ nie sądził, że jego przyjaciel miał takie umiejętności.

Zamyślony nawet nie zauważył, że Lee zdążył odpłynąć przez wyczerpanie spowodowane emocjami. Zasnął z głową na jego torsie, zaciskając palce na koszuli przyjaciela i wtulając policzek w jego pierś. Dopiero ciche mruknięcie wybudziło Seungmina z zamyślenia, przez co spojrzał w kierunku piegusa. Na widok śpiącego chłopaka uśmiechnął się lekko.

— I co ja mam z tobą zrobić? — mruknął rozbawiony, przeczesując ciemne kosmyki.

Nie był to pierwszy raz, gdy Felix zasnął na nim, jednak dalej go to zadziwiało. On chyba nie byłby w stanie odpłynąć ze świadomością, że nie był w swoim łóżku. Pokręcił lekko głową, układając się wygodniej na poduszkach. Najlepiej byłoby odnieść go do jego sypialni, jednak Seungminowi nie bardzo chciało się to robić. W ogóle nie uśmiechała mu się wizja wstawania, gdy było mu tak ciepło i wygodnie. Miał jedynie nadzieję, że Felix nie będzie bardzo zły, gdy się obudzi.

Udało mu się jeszcze sięgnąć dłonią po duży, ciepły koc, którym z trudem ich nakrył. Co prawda w kominku trzaskało drewno, ogrzewając pokój, ale wiedział, że to może nie wystarczyć. Poza tym tak było przyjemniej. Westchnął cicho, poprawiając miękki materiał tak, by okrywał wszystkie kończyny śpiącego, który westchnął zadowolony przez sen.

— Nie ma za co. — szepnął rozbawiony Kim, po czym zaśmiał się cicho pod nosem, zamykając oczy.

Skoro piegus zasnął to on również nie zamierzał dłużej czekać. Zerknął szybko w kierunku ognia w kominku, który jako jedyny rozświetlał pomieszczenie, a zaczął wygasać. Idealne wyczucie czasu. Po chwili sam Seungmin już spał, obejmując ostrożnie Felixa, który za to przysunął się przez sen bliżej, przez co całkowicie wtulał się w bok przyjaciela, dociskając policzek do jego piersi. Zupełnie jakby podświadomie szukał bliskości nawet podczas snu.

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now