74

548 79 26
                                    


Rozsiedli się tak, że każdy z nich miał konia, mimo że Jisung nie do końca był pewnych swoich jeździeckich umiejętności. Liczył jednak, że klacz będzie po jego stronie i uda mu się pozostać w siodle tak długo, jak tego chciał, ponieważ od Felixa wiedział, że upadek z wierzchowca nie był przyjemny. Nie żeby wcześniej się tego nie domyślał, no ale jednak co innego usłyszeć to z ust osoby, która sama miała tego pecha, by spaść z konia. Pogładził konia po szyi, po czym spojrzał na pozostałą dwójkę, która rozmawiała o czymś.

— Więc prowadź. — rzucił Minho, po czym ruszyli przed siebie, znikając między drzewami

Pierwszy jechał Seungmin, a od razu zanim był Jisung, którego Minho obserwował uważnie, wiedząc, że nie był pewny w siodle. Bał się o swojego brata, jednak nie przeszkadzało mu to w troszczeniu się o jego ukochanego, któremu się przyglądał. Jakby nie patrzeć obydwaj byli dla niego bardzo ważni. Westchnął ciężko, poprawiając czarną pelerynę, którą zarzuconą miał na ramiona, ponieważ było mu odrobinę chłodno. Cały czas nie dowierzał w to co się stało. Ten dzień zapowiadał się tak przyjemnie i beztrosko, a stało się coś, czego bał się najbardziej odkąd ci bandyci zjawili się w ich okolicy.

Pokręcił głową, będąc wściekłym na samego siebie. Po zniknięciu ich rodziców obiecał sobie, że będzie dbał o Felixa i go chronił za wszelką cenę. Że nie pozwoli aby stała mu się jakakolwiek krzywda. Zawiódł na całej linii, ponieważ nie było go przy nim, gdy on go potrzebował. Nie obronił go. Co z niego w ogóle był za brat?

Zagryzł mocno dolną wargę, by powstrzymać płacz, który zaczął go lekko dusić w klatce piersiowej. Czuł się winny temu wszystkiemu, mimo że nie mógł wiedzieć, że coś takiego się wydarzy. Jego oczy zaczęły nieprzyjemnie piec, wypełniając się powoli łzami. Był beznadziejny. Opuścił głowę w dół, zaciskając zęby, a po jego policzkach spłynęły pierwsze łzy, których nie był w stanie powstrzymać.

Na szczęście w pewnym momencie Jisung odwrócił głowę w jego kierunku, chcąc zagadać do niego, i zobaczył co się działo. Zmartwiony pociągnął za wodzę, aby ich konie szły obok siebie, po czym wyciągnął dłoń w kierunku Minho, by chwycić za tę jego. Nic nie powiedział, jednak uśmiechnął się pocieszająco do Lee, gdy on podniósł na niego wzrok. Zapłakane oczy były tak smutne i rozżalone, że jego serce wręcz pękało na ten widok. Jednak wiedział, że słowa w tamtym momencie nie pomogą, dlatego mocniej ścisnął dłoń ukochanego, który w duszy mu podziękował. Nie miał pojęcia jak to działało, że Jisung zawsze wiedział co powiedzieć lub zrobić, aby poczuł się lepiej.

Otarł mokre policzki, po czym uniósł ich splecione dłonie, aby zostawić delikatny pocałunek na wierzchu tej należącej do Hana. Nie miał siły nic mówić, ale chciał mu w jakiś sposób podziękować za to, że przy nim był. I niby było to oczywiste, ponieważ byli parą, jednak Minho i tak był mu naprawdę wdzięczny za wsparcie. Uśmiechnął się w duszy na widok lekkich rumieńców, który pojawiły się na policzkach Jisunga.

— To tutaj. — przeniósł wzrok na Seungmina, który zatrzymał swojego konia.

Para powtórzyła czynność, rozglądając się wokół. Byli na rozdrożu, które miało aż cztery ścieżki.

— W którą stronę odjechali? — spytał Han, przy czym mocniej zacisnął palce na skórzanym pasku.

Czuł się poddenerwowany, a jakże. On też był przerażony tym, co się wydarzyło, jednak do tej pory trzymał się jakoś, aby móc wspierać Minho. Za każdym razem, gdy ten zerkał na niego, prostował się i zaciskał zęby, nie chcąc okazać słabości. Wiedział, że jego ukochany potrzebował mieć się na kim oprzeć i chociaż sam był zrozpaczony, to robił dobrą minę do złej gry. Dla Minho był w stanie zrobić wszystko.

Ale on również nie był taki głupi ani ślepy, bo widział drobne oznaki zdenerwowania Jisunga. Choćby to zaciskanie palców na wodzy.

— Na zachód. — odparł po chwili Kim, ciągnąc za wodzę, by skierować konia w odpowiednią stronę.

Wydawać by się mogło, że to Minho najmocniej przeżywał pojmanie Felixa przez bandytów, i w sumie byłoby to logiczne. Przecież byli braćmi. I Minho rzeczywiście bardzo źle to znosił, jednak Seungmin wcale nie czuł się lepiej niż on, a jedynie lepiej to maskował. Tak naprawdę cały drżał i miał ochotę płakać wniebogłosy, wyrywając sobie włosy. Był przerażony i załamany faktem, że w ogóle pozwolił na to wszystko. Tak cholernie bał się o Felixa.

Jego serce biło szybko i boleśnie, gdy on panikował w duszy, drżąc ze strachu. Chciał już odnaleźć Felixa, zabrać go stamtąd i upewnić się, że nigdy więcej nikt go nie tknie. Pociągnął nosem, wpatrując się tępo w ścieżkę, którą jechał. To było normalne, że tak bardzo martwił się o chłopaka, przecież byli przyjaciółmi. Lee był mu naprawdę bliski, poza tym był z nim kiedy to się stało. Czuł się przez to winny. To normalne, że chciał go uratować, a później schować przed całym światem, by być pewnym, że jest bezpieczny. Najlepiej w jego ramionach, aby mieć pewność, że nic mu nie groziło.

Westchnął ciężko, kręcąc głową, aby zebrać się do kupy. Musiał się skupić, jeśli chciał go ratować i samemu nie wpaść w tarapaty. Zerknął na parę, która jechała za nim w ciszy, jedynie od czasu do czasu wymieniając się krótkimi zdaniami. Głównie odzywał się Jisung, który zagadywał zmartwionego Minho. Uśmiechnął się słabo. Dobrze, że udało im się zejść. W duszy żałował, że wtargnął do życia Jisunga, które skomplikowało się przez niego. Han już od dawna mógł być szczęśliwy, gdyby nie namieszał.

— Widzicie to? — spytał nagle Minho, wpatrując się w górę.

Dwójka dwudziestotrzylatków podążyła za jego spojrzeniem i ujrzeli dym. Dym, który najprawdopodobniej unosił się z ogniska. Spojrzeli szybko po sobie, po czym pospieszyli konie.

Czy to możliwe, że tak szybko natrafili na ich zguby? Przecież trochę czasu im zajęło zanim wyruszyli z domu. Czemu byli tak blisko miejsca, z którego zabrali Felixa?

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz