37

669 96 42
                                    


Słońce tego dnia porządnie grzało, sprawiając, że wszystkim było niezmiernie gorąco. Felix, który pracował u piekarza, naprawdę mocno to odczuł, dlatego gdy wracał do domu był podwójnie zmęczony. Udało mu się wypić cały dzban wody w ciągu kilku minut nim opuścił miejsce pracy, a mimo to cały czas był spragniony.

Po drodze uśmiechał się promiennie do spotkanych ludzi, witając się z nimi grzecznie. Co jak co, ale mieszkańcy wioski ubóstwiali uroczego piegusa, którego znali odkąd był mały. Młodszy Lee zawsze był niezwykle grzeczny i pomocny, a do tego jego uśmiech był zaraźliwy. Został nawet okrzyknięty słońcem wioski, co on sam przyjął z niemałym zawstydzeniem.

Pomachał do kowala, który wraz z żoną i dwójką dzieci siedział przed swoim domem, po czym wreszcie wyszedł spomiędzy domów na ścieżkę wiodącą do jego chatki. Z ulgą schował się w cieniu drzew i wesoło szedł przed siebie, nie mogąc doczekać się powrotu do domu, w którym zapewne czekał na niego obiad. Był tak cholernie zmęczony, że o niczym innym nie myślał.

Droga minęła mu spokojnie, dlatego z uśmiechem zbliżył się do furtki prowadzącej na ich podwórko, ale zamarł. Do jego uszu dotarły krzyki i od razu poznał głosy należące do Minho i Jisunga. Zszokowany zamrugał kilkakrotnie, ale szybko wszedł na posesję i ruszył do chatki, z której słychać było ich głośną kłótnię. Kilka dni temu pogodzili się, a teraz znowu doszło do konfliktu?

— Nie rozumiem o co ci chodzi! — krzyknął zdenerwowany Jisung, który opierał się dłońmi o stół i wpatrywał się w Minho, który stał przy piecu.

Zagubiony piegus stanął w progu, ale nawet go nie zauważyli.

— Spędzasz z nim więcej czasu niż w domu! Praktycznie cię nie ma! — odparł ze złością dwudziestopięciolatek i oparł dłonie na biodrach.

Młodszy prychnął z niedowierzaniem i zmarszczył brwi.

— I w czym problem? Mam siedzieć tutaj całe dnie i wychodzić tylko do pracy? Może mnie zamkniesz na klucz? — parsknął z niedowierzaniem.

— W tym problem, że nagle nas zepchnąłeś na boczny tor. I mnie, i Felixa. Cały czas tylko Seungmin to, Seungmin tamto. — warknął Lee.

— Zazdrosny? — zapytał prześmiewczo Han. — Spędzam z nim tyle czasu, bo on w przeciwieństwie do ciebie na mnie nie naskakuje i się nie wydziera! — zawołał ze złością i wyszedł zza stołu, żeby stanąć twarzą w twarz ze starszym. — Nie wiem co cię ostatnio opętało, ale nie odzywaj się do mnie, dopóki nie będziesz dawnym Minho. — syknął, na co chłopak uniósł wysoko brwi.

Felix w szoku otworzył usta, wsłuchując się w ich kłótnię. Nie mógł zwyczajnie uwierzyć w to co widział i słyszał. Postanowił jednak działać, widząc, że Minho jest dosłownie na granicy.

— Uspokójcie się! — zawołał, na co obydwaj wzdrygnęli się i spojrzeli w jego kierunku.

— To idź do niego! Idź i nie wracaj najlepiej, zamieszkaj sobie ze swoim Seungminem. — szepnął chłodno starszy Lee, wracając spojrzeniem do Jisunga, który zamarł.

Poczuł, że jego serce pęka, jednak nie mógł sobie pozwolić na płacz w tamtym momencie. Przełknął łzy i spojrzał swojemu ukochanemu prosto w oczy, by uśmiechnąć się sztucznie.

— Z największą przyjemnością. — odszepnął, po czym odwrócił się na pięcie.

Bez słowa chwycił za swój miecz, który przymocował do pasa, po czym wyminął Felixa w drzwiach i ruszył w las. Piegus chciał za nim iść, jednak był zbyt zszokowany tym, co powiedział jego brat. Przerażony zamarł, wpatrując się w niego z niedowierzaniem.

— Hyung... — zaczął, ale jego brat ruszył do swojego pokoju, w którym zamknął się, trzaskając drzwiami.

Załamany Felix stanął na środku kuchni i westchnął cierpiętniczo. Nie tego się spodziewał, gdy wracał do domu. Myślał, że między nimi jest już wszystko w porządku, tymczasem widocznie się mylił. Zagryzł dolną wargę, nie wiedząc co robić. Jego brat właśnie wygonił Jisunga z ich domu, a on odszedł. Nie wziął nic poza mieczem.

Powinien pobiec za Jisungiem, porozmawiać z nim. Zacisnął usta w cienką linię, po czym wyskoczył z domu, by zacząć ścigać Hana, który zdążył się sporo oddalić od domu. Felix biegł przed siebie roztrzęsiony aż zobaczył go w oddali. Dopadł do niego i chwycił za ramię.

— Ji! — sapnął, a rówieśnik spojrzał na niego z twarzą zalaną łzami. — Nie odchodź. On nie miał tego na myśli. — zaczął tłumaczyć i prosić przyjaciela, by został z nimi, jednak on uśmiechnął się pod nosem.

Ale nie był to uśmiech radości.

— Miał. Wybacz mi Felix, ale jakoś nie mam ochoty tam wracać. — szepnął. — Puść mnie proszę. — dodał po chwili, odwracając wzrok.

— Hannie błagam... — wyjąkał piegus błagalnie, ale niższy wyrwał ramię z jego uścisku.

— Nie. Ale dziękuję za wszystko, gdyby nie ty, pewnie zginąłbym w tym lesie. — westchnął, by delikatnie przytulić przyjaciela, który przylgnął do niego. — Żegnaj. — mruknął wreszcie, po czym uwolnił się z jego uścisku i ruszył przed siebie, zostawiając załamanego Felixa za sobą.

Choć bardzo tego chciał, nie mógł zmusić Jisunga do powrotu. Nie mógł zmusić go by z nimi został. Stał więc na środku ścieżki i wpatrywał się w plecy Hana, a jego policzku stopniowo zalewały się potokami łez. Jisung naprawdę od nich odszedł.

Tak po prostu.

---------------------------------------------------------------
myśleliście, że to koniec problemów w raju?
przepraszam, ale muszę was zawieźć 
musicie mi, niestety, ponownie zaufać 
┐(' ∀`)┌


Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now