7

890 99 49
                                    


— Minho jeszcze nie wrócił z karczmy, w której pracuje, więc nie krępuj się. — powiedział wesoło Felix, podchodząc do stołu, i podstawił mu miskę z jedzeniem pod nos, a obok położył kubek wody.

Danie nie dość że wyglądało wyjątkowo ładnie to pachniało wręcz obłędnie. A przynajmniej takie wrażenie odniósł wygłodniały Jisung, który wpatrywał się w naczynie ze wzruszeniem. Nigdy nie sądził, że widok jedzenia tak na niego wpłynie.

— Naprawdę dziękuję. — Han prawie rozpłakał się, po czym zaczął jeść z prędkością światła, co obserwował zatroskany Lee.

Było mu naprawdę szkoda Jisunga, ponieważ widział jak bardzo zmęczony, głodny i zagubiony był. Nie rozumiał jak jego kochany, starszy brat mógł go tak po prostu porzucić w lesie, przed którym sam go przestrzegał. Grasowało w nim wiele nieprzyjaznych ludzi, a także zwierząt. To cud, że blondynowi nie stała się żadna krzywda.

Mimo to Felix był zły. Zamierzał porządnie wygarnąć Minho, gdy ten wróci z karczmy. Nie sądził, że byłby w stanie zrobić coś takiego, a jednak zawiódł go odrobinę. Mógł przynajmniej zaprowadzić go do pobliskiej wioski, ale nawet tego nie zrobił. I jeszcze był z siebie dumny i się chwalił jak to mu pomógł.

Na szczęście on znalazł biednego Jisunga, więc mógł się nim należycie zająć. Co prawda domyślał się, że Minho nie będzie zadowolony, jednak mało go to interesowało w tamtym momencie. Chłopak potrzebował pomocy, więc on zamierzał mu jej udzielić.

Westchnął pod nosem, opierając policzek na ręce. Prędkość z jaką jadł blondyn nieco go martwiła, jednak nie śmiał mu zwracać uwagi. Skoro nie miał dostępu do jedzenia przez prawie dwa dni to ciężko było mu się dziwić. Miał tylko nadzieję, że się przy okazji spożywania posiłku nie zakrztusi.

— Skąd jesteś? — zapytał ciekawsko jedzącego blondyna, chcąc czegoś się o nim dowiedzieć.

Bądź co bądź, wpuścił do swojego domu praktycznie obcego mu człowieka.

Chłopak powoli podniósł na niego zdezorientowany wzrok. Po chwili ciemne oczy wypełniły się niepokojem, do którego dołączyło zagubienie. W tamtym momencie Jisung wzbudzał po prostu współczucie. 

— Zacznijmy od tego gdzie my się w ogóle znajdujemy. — westchnął niepewnie Han, rozglądając się po skromnej, drewnianej kuchni.

— Królestwo Yeolmyeon. — mruknął zdziwiony piegus, na co Jisung zakrztusił się. — Wszystko w porządku? — spytał troskliwie, klepiąc go delikatnie po plecach.

Kompletnie nie rozumiał reakcji chłopaka, jednak domyślał się, że zaraz mu wszystko wytłumaczy. Uśmiechnął się słabo i na koniec potarł jego plecy, gdy przestał krztusić się jedzeniem. Czuł, że to się stanie wcześniej czy później.

— Nie, zdecydowanie nie. — wydukał przerażony Han, wpatrując się tępo w jasny blat stołu.

— A to czemu? — zaciekawiony Lee wychylił się odrobinę w stronę swojego gościa, a Jisung był prawie pewny, że jego źrenice rozszerzyły się lekko.

— Bo, o ile dobrze pamiętam, gdy szedłem przedwczoraj spać to byłem w moim ciepłym mieszkaniu w Seulu. — szepnął zdruzgotany, łapiąc się za głowę.

Królestwo Yeolmyeon? Nigdy nie słyszał takiej nazwy. Gdzie on się znalazł?

— Seulu? Co to takiego? Gdzie to jest? — zdezorientowany Felix uniósł lekko brwi, na co jego gość parsknął pod nosem.

Stwierdził, że próby uniknięcia stwierdzenia tego oczywistego faktu nie miały sensu. Nie chciał też okłamywać piegusa, ponieważ okazał mu tyle dobroci, że jego sumienie pożarłoby go żywcem. Poza tym kłamstwo wyszłoby na jaw szybko. 

Wziął więc głęboki wdech i na chwilę przymknął oczy, by zredukować stres.

— Zabrzmię jak kompletny wariat, ale nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Po prostu dostałem od babci karteczkę z jakimś dziwnym słowem. Przeczytałem je na głos przed snem i obudziłem się tutaj. W zupełnie innym świecie. — powiedział piegusowi na jednym wydechu co się wydarzyło, mimo strachu, że chłopak przepędzi go.

Spoglądał na niego niepewnie, bojąc się jego reakcji. Spodziewał się, że go wyśmieje albo każe opuścić swój dom, jednak wcale się tak nie stało. Piegus otworzył jeszcze szerzej oczy, a jego usta ułożyły się w kształt litery o. Wyglądał... na podekscytowanego?

— O ja! To pewnie było zaklęcie! — zawołał, podskakując na swoim miejscu, i klasnął w dłonie.

Zdezorientowany Jisung uniósł brwi, spoglądając na gospodarza. Nie dość, że od razu uwierzył w jego historię to jeszcze uznał, że to sprawka magii. I że niby on przeczytał jakieś zaklęcie. Przecież to nie miał kompletnie sensu.

— Przecież magia nie istnieje. — parsknął zdziwiony Jisung, na co Felix spojrzał na niego z politowaniem.

— Sam nie istniejesz, wiesz? — prychnął i posłał mu lekki uśmiech. — Ile masz lat, bo nie wiem czy mówić hyung? — spytał nagle, dezorientując Jisunga.

— Dwadzieścia jeden. — odparł niepewnie.

— O! Mam tyle samo, więc pozwól, że odpuszczę sobie. Słuchaj Jisung, nie wiem co ci naopowiadali, ale magia istnieje i mógłbym ci to udowodnić, ale Minho zabiłby mnie, gdyby się dowiedział. — zaśmiał się cicho.

— Czemu niby? — zmarszczył brwi, przechylając odrobinę głowę w bok.

— Nie mogę chodzić do wioski bez niego. Właściwie niezbyt wolno mi opuszczać podwórko samemu, nie licząc oczywiście pracy. — przyznał nieśmiało, drapiąc się po karku i spoglądając w bok.

Coś mu tutaj nie pasowało.

— Czemu? I w takim razie co robiłeś w lesie? — mrugnął dwa razy blondyn, był kompletnie zdezorientowany.

— Przez tych jeźdźców. A w lesie byłem, bo musiałem nazbierać trochę chrustu, skończył się. — wzruszył ramionami. — Swoją drogą... Niedługo powinien wrócić. — przyznał, spoglądając za okno.

Z jakiegoś powodu Han poczuł jak stres zaciska swoją ogromną łapę na jego biednym żołądku. Bał się ponownego spotkania z chłopakiem, który wcześniejszego dnia porzucił go w lesie na pastwę losu. Ciężko było mu nawet to racjonalnie wyjaśnić, jednak czuł, że jego kolana wręcz zaczęły drżeć.

Chociaż tak naprawdę odkąd znalazł się w tym dziwnym miejscu nie umiał niczego wyjaśnić. Wszystko było kompletnie bez sensu i niczego nie rozumiał. Jakim cudem znalazł się w tym cholernym lesie? W zupełnie innym świecie, w którym podobno istniała magia. 

Czy jego babcia naprawdę podrzuciła mu zaklęcie do przeczytania? 

Ciężko było mu w to uwierzyć, jednak nie umiał znaleźć innego, logicznego wyjaśnienia swojego położenia.

— Jak jest w twoim świecie? — spytał ciekawsko Lee, wyrywając go z zamyślenia.

— Jak? Uh, nie powinieneś mnie pytać, bo nie należę do osób zadowolonych z życia tam. Powiem ci jedynie, że jest prąd, dzięki któremu nie potrzebujesz świec ani pieca. Możesz komunikować się z innymi na odległość bez listów, a muzyki nie musisz wcale słuchać na żywo. Możesz ją włączyć kiedykolwiek zechcesz. Są pojazdy, które nie potrzebują zwierząt, by jechać. Nie ma królów ani monarchów. No a przynajmniej w większości krajów. Naprawdę długo by opowiadać. — westchnął niepewnie, spoglądając na ciemnowłosego, który słuchał go zafascynowany.

Jego oczy wręcz zalśniły na słowa Jisunga, który poczuł się lekko zawstydzony, Felix wpatrywał się w niego jak w obrazek. Źrenice piegusa ponownie rozszerzyły się, a on bardziej przechylił się w jego kierunku. 

— Mamy czas! — wyszczerzył się radośnie Felix i szybko nalał do dwóch kubków wrzątek, do którego wsypał listki mięty.

Zszokowany Han nie zamierzał mu odmawiać. Pokręcił jedynie głową z rozbawieniem i westchnął cicho pod nosem.

— No dobrze. — uśmiechnął się lekko Jisung, któremu przywiodło to na myśl jego posiedzenia z babcią.

Z jakiegoś powodu przyniosło mu to dużo komfortu, co pozwoliło mu na chwilę zapomnieć o zbliżającej się konfrontacji z Minho.

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz