44

673 94 37
                                    

Minho obudził się około południa, czując się tragicznie. Jego głowa pulsowała z bólu, a twarz była wyczuwalnie spuchnięta. Oczywiście dalej był załamany tym co się stało, jednak teraz już myślał trzeźwo. Kochał Jisunga ze wzajemnością, dlatego nie zamierzał siedzieć bezczynnie. Nie mógł pozwolić mu odejść.

Podniósł się z łóżka w bojowym nastroju, po czym doprowadził się do ładu i przygotował jedzenie dla siebie oraz Felixa, który w dalszym ciągu spał. Niestety nie mógł mu na to pozwolić, dlatego niechętnie go obudził i razem zjedli śniadanie. Mocno zastanawiał się nad tym, co chciał zrobić. Kochał Felixa całego serca, był jego małym braciszkiem, ale nie widział innego wyjścia.

— Felix... — zaczął ostrożnie, gdy skończyli jeść, a młodszy wziął się za mycie naczyń.

— Tak? — westchnął wyraźnie przygnębiony, spoglądając na niego przez ramię.

— Zamierzam przenieść się do świata Jisunga i go odnaleźć. — zakomunikował, na co piegus zamarł.

Wpatrywał się tępo w widelec, który trzymał, a wszelakie myśli opuściły jego głowę. Minho wybierał się do świata Jisunga?

— Zostawisz mnie? — szepnął niewyraźnie, a jego dłonie zaczęły drzeć.

Stracił rodziców i Jisunga. Co jeśli coś by się stało Minho? Zostałby bez nikogo na świecie. Nie chciał tracić swojego starszego brata. Spojrzał na niego przerażony, a Minho od razu podszedł do niego, żeby go przytulić.

— Tylko żeby odszukać Jisunga i wrócić z nim tutaj. To na pewno nie zajmie długo. — mruknął, wtulając w siebie Felixa, który wręcz wczepił się w niego. — Nie zamierzam zostawiać cię samego na pastwę losu. Tylko najpierw muszę rozmówić się z kimś. Dlatego wychodzę teraz. — delikatnie pogładził miękkie kosmyki i ucałował czubek głowy piegusa.

Chłopak być sceptycznie nastawiony do jego pomysłu, jednak wiedział jedno. Minho kochał Jisunga, nie mógł go powstrzymać przed odszukaniem go. Inaczej starszy byłby nieszczęśliwy do końca życia. Uśmiechnął się do niego smutno i kiwnął głową, odsuwając się. Chwilę obserwował jak starszy szykuje się do wyjścia, po czym wrócił do sprzątania.

Chciał mieć ten trudny czas już za sobą.

Minho zetknął przez ramię na zasmuconego brata, jednak wyszedł domu, by ruszyć w las. Naprawdę nie chciał spotykać się z tym człowiekiem, ale nie widział innego wyjścia. Zacisnął więc dłonie w pięści i szedł przez las, w myślach przygotowując się psychicznie na konfrontację.

Nie chciał zostawiać tutaj Felixa samego bez opieki, mimo że był już dorosły. Nie wybaczyłby sobie, gdyby podczas jego nieobecności stała mu się jakakolwiek krzywda. Dlatego szedł przed siebie aż stanął przed posiadłością należącą do rodziny Kim. Już na sam widok małego pałacyku poczuł, że jego krew zaczęła się gotować.

— Nie ma rady. — burknął pod nosem i ruszył przed siebie, by stanąć przed wielkimi drzwiami.

Już miał w nie pukać, jednak coś mu przeszkodziło. A raczej ktoś.

— No proszę... Lee Minho we własnej osobie. — zmarszczył brwi i odwrócił się za siebie, by spojrzeć w oczy Kim Seungmina, który aktualnie siedział na koniu.

— Nie myśl sobie, że miło mi cię widzieć. — prychnął dwudziestopięciolatek, na co młodszy uniósł brew.

— A jednak z jakiegoś powodu zjawiłeś się w moim domu. — zauważył, po czym zsiadł z konia i zaczął prowadzić go w stronę stajni. — Czemu? — zetknął na idącego za nim chłopaka.

Mimo że go wręcz nienawidził i chciał rozszarpać na strzępy za to co zrobił Jisungowi, starał się być opanowany. Gotowało się w nim na widok twarzy Lee, jednak powstrzymywał się przed wybuchem. Ciekawiło go po co zjawił się u niego.

Wprowadził swojego konia do stajni, po czym zaczął zdejmować z niego całe wyposażenie potrzebne do jazdy konnej.

— Potrzebuję twojej pomocy. Niestety... — westchnął ciężko, opierając się o ścianę i obserwując go.

— I czemu miałbym ci pomóc po tym co zrobiłeś mojemu dobremu przyjacielowi? — prychnął z politowaniem, przy czym podwinął rękawy koszuli.

— Bo to wszystko nie miałoby miejsca, gdybyś się nie zjawił w jego życiu. — burknął cicho Lee, na co młodszy uniósł brew.

Miał ochotę się na niego rzucić.

— Więc teraz zrzucisz winę za swoje zachowanie na mnie? Nikt nie kazał ci traktować Jisunga w tak karygodny sposób, sam to zrobiłeś. I to przez ciebie, a nie przeze mnie, odszedł. — warknął, tracąc cierpliwość. — Nie dość, że nie zasłużyłeś na jego miłość, to jeszcze go skrzywdziłeś. — złapał starszego za koszulę, a jego oczy wręcz ciskały piorunami.

Ale czy Minho zamierzał walczyć? Absolutnie nie. Wiedział, że Kim miał rację. To on wszystko zniszczył.

— Wiem i dlatego chcę to naprawić. — mruknął, odwracając wzrok. — Zamierzam wybrać się do świata Jisunga i sprowadzić go tutaj z powrotem. Ale potrzebuję twojej pomocy. — westchnął niechętnie.

Kim uniósł wysoko brwi, a jego ramiona powoli opadły. Puścił koszulę Minho. Nie spodziewał się takiej decyzji ze strony starszego, jednak w duszy go popierał. Już tęsknił za Jisungiem, nawet jeśli on nigdy nie był i nie miał być jego. Han zasługiwał na szczęście, a czuł, że znajdzie je, niestety, jedynie u boku Minho.

— W czym mam ci niby pomóc? — założył ręce na torsie, obserwując swojego gościa.

Dopiero teraz zauważył jak koszmarnie wyglądał. Zmierzwione, ciemne włosy odstawały na wszystkie strony świata, a zmęczone oczy były lekko opuchnięte i zaczerwienione. Musiał sporo płakać.

— Nie wiem jak długo mi zajmie wyprawa. A nie chcę i nie mogę zostawić Felixa samego. Nie chcę żeby coś mu się stało podczas mojej nieobecności. — szepnął i dopiero wtedy podniósł wzrok na Seungmina. — Chcę cię prosić żebyś przyjął do siebie Felixa na ten czas i się nim zaopiekował. — powiedział wprost.

Zaskoczony dwudziestodwulatek zamrugał trzykrotnie w szoku, przy czym przechylił głowę w bok. Oczywiście kojarzył Felixa, któż by go nie znał? Był nazywany słońcem ich wioski. Co prawda nigdy z nim nie rozmawiał, jednak nie musiał tego robić, by mieć już jakieś pojęcie o jego osobie. Chwilę przyglądał się Minho z zamyśleniem.

Przyjąć Lee Felixa pod swój dach na nie wiadomo jak długo, aż Minho wróci z Jisungiem?

— Zgoda. Ale nie robię tego dla ciebie, tylko dla Jisunga. — zaznaczył, na co Lee uśmiechnął się słabo.

— I tak dziękuję. — westchnął z ulgą, na co Kim wywrócił oczami.

— Kiedy zamierzasz wyruszyć? — spytał z czystej ciekawości i wrócił do konia, by go wyszczotkować.

— Jutro. — przyznał, obserwując go.

— W porządku. Pokój dla Felixa będzie gotowy. — mruknął, ale wzrok miał utkwiony w boku klaczy, która parsknęła i zajęła się paszą.

— Jeszcze raz dziękuję. — szepnął Lee, na co młodszy machnął ręką.

Najważniejsze udało się Minho załatwić, dlatego odetchnął z ulgą. Teraz musiał jedynie stawić się w karczmie i zapowiedzieć swoją nieobecność. Na szczęście karczmarz naprawdę go lubił, dlatego zapewnił, że gdy wróci, jego posada będzie na niego czekać. Dał mu nawet sakiewkę monet, klepiąc go po ramieniu i życząc bezpiecznej podróży.

Teraz pozostało jedynie odzyskać Jisunga.

Fairytale | Minsung [ZAWIESZONE]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum