Wpis 34

607 34 3
                                    

19.06 Środa

Od piętnastu minut przyglądałam się stercie sukienek leżącej na moim łóżku. Nie mogłam się zdecydować, którą włożyć, więc powysyłałam dziewczynom zdjęcia każdej z osobna.

Szczypiorek: Ubierz po prostu białą koszulę.

Rudzik: Obojętne co wybierzesz.

Panienka z okienka: Idealna będzie ta różowa sukienka w pandy. Pasuje do twojego umysłu dwunastolatki.

Weźcie ją zablokujcie: Zero z was pożytku...

Naburmuszyłam się i chwyciłam żółtą sukienkę w białe groszki, po czym wyszłam z pokoju.

W łazience pozbyłam się koszuli nocnej i zaczęłam wciskać się w kieckę. Zapięłam suwak, a grube ramiączka związałam z tyłu szyi w kokardę. Wyszorowałam zęby i wzięłam się za poskramianie szopy na głowie. Tak wymachiwałam szczotką, że aż Budyń wskoczył na umywalkę, chcąc wspiąć mi się na głowę. Spięłam włosy w dwa koczki i przyozdobiłam je wsuwkami w kształcie stokrotek. Poszłam na korytarz i przekopałam szafkę z butami, ale nigdzie nie mogłam znaleźć żółtych trampek.

- Mamo, widziałaś moje buty, które dostałam od babci? - weszłam do kuchni.

Tata stał nad kuchenką i smażył jajecznicę, a ona nurkowała w lodówce.

Gdy się wyprostowała, spojrzała na mnie podekscytowana.

- Ale ślicznie wyglądasz, już idę ich szukać.

- Rzeczywiście pięknie,poczekaj muszę zrobić ci zdjęcie. - tata zdjął patelnie z palnika i pognał za mamą.

Aż podeszłam do lustra przy drzwiach wejściowych. Przyjrzałam się sobie i rzeczywiście nie było źle.

Weszłam do szkoły. Dziewczyny i Adam stali przy schodach do szatni. Podeszłam do nich, a ci przerwali rozmowę i się na mnie zagapili.

- A ty co, z planu filmowego się urwałaś, że taka wypindrzona? - zapytała Anka.

Nawet rzęsy pomalowała. O i usta też. - Kaśka się nade mną pochyliła, oglądając moją twarz z każdej strony.

Skrzywiłam się, nie wiedząc o co im chodzi.

- Co, że głupio wyglądam? - chwyciłam oba końce sukienki i się jej przyjrzałam.

- Właśnie wręcz przeciwnie. - powiedziała Kaśka, a Magda zaczęła robić mi zdjęcia.

- Aż Szymański się na ciebie gapi. - Adam popatrzył za moje plecy.

- Faktycznie. - Anka wygięła szyję, żeby lepiej widzieć - Za nic tam teraz nie patrz.

Mimo to odwróciłam głowę i popatrzyłam na ubranego w garnitur Szymańskiego stojącego na końcu holu obok Antos i reszty dyskutujących ze sobą nauczycieli. Nasze oczy się spotkały, więc uniósł delikatnie brwi, po czym szybko utkwił wzrok w podłodze i odwrócił głowę, wracając do rozmowy. Ja nie wiedzieć czemu poczułam przedziwne uczucie świdrujące dziurę w moim brzuchu i zrobiłam się cała czerwona.

-Co to było? Powiedźcie, że wy też to widzieliście. - Kaśka wgapiała się w Szymańskiego.

- Tak, widzieliśmy. - Magda była tak samo zaskoczona jak ona.

Odwróciłam od niego wzrok i zobaczyłam, że ich czwórka patrzyła teraz na mnie, unosząc jednocześnie brwi po zauważeniu mojej czerwonej twarzy.

Zajęliśmy miejsca na trybunach w sali gimnastycznej, gdzie za moment miał rozpocząć się apel. Dziewczyny paplały nade mną, że mam wytłumaczyć im tamtą sytuację i że co to miało być. A skąd ja to do diaska miałam wiedzieć. Sama nie rozumiałam co odwala moja mózgownica. Najwięcej nadawała Anka z Kaśką, więc pociągnęłam za końce ich włosów, dzięki czemu obie zderzyły się ze sobą czołami, w końcu się przymykając.

Gdy dyrektorka skończyła swoją przemowę, skuteczniejszą, niż tabletki nasenne, szkolna orkiestra coś tam zagrała, rozdali świadectwa z czerwonym paskiem, jakieś nagrody za konkursy i poszliśmy w końcu do klas.

Pani Mazur ubrana w śliczną kremową sukienkę, stanęła obok biurka.

- Jestem dumna, że w tym roku tylko cztery osoby mają egzamin poprawkowy. - rozdała nam świadectwa.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, zrobiliśmy sobie klasowe zdjęcie i wszyscy zaczęli się zbierać.

Wyszliśmy na korytarz. Zastanawialiśmy się czy pójść na hamburgery, czy na naleśniki.

- Pobrudzę sobie sukienkę. - narzekała Kaśka.

- Wziąłem ci ubrania, które u mnie zostawiłaś. - powiedział Adam.

Kilka osób z klasy nas podsłuchało i dołączyło się do wycieczki. Kaśka poszła przebrać się do toalety, więc na nią czekaliśmy. Na końcu korytarza pojawiła się Antos. Wtedy Anka zaczęła w pośpiechu rozpinać plecak i wyjęła pudełko z jakimiś ciastkami,

- Co to? - zapytałam.

- Zaraz ci powiem. - pobiegła do Antos.

Wręczyła jej pudełko i ta przytuliła ją rozpromieniona. Wróciła do nas z uśmiechem szaleńca i jak się okazało były to ciasteczka pożegnalne ze składnikiem niespodzianką. Nim zdążyłyśmy zaobserwować, jak zjada swój prezent dla nauczyciela roku, obok niej pojawił się Szymański. Zawołała go i do niego podbiegła. Gadali o czymś, ale byłyśmy zbyt daleko, żeby cokolwiek słyszeć. Wtedy wydarzył się najgorszy z możliwych scenariuszy. Wzięła do ręki ciastko i podsunęła mu pudełko pod nos. Szymański niechętnie jedno wyjął, a ja poczułam jak skręca mi kiszki.

- O cholera. - powiedziała Anka, więc popatrzyłam na nią i z pogrzebową powagą

- Co do nich dodałaś...?

Anka podrapała się po głowie.

- Środek przeczyszczający.

- Do końca zbzikowałaś??? - chwyciłam ją za kołnierz koszuli i zaczęłam machać jej łepetyną na wszystkie strony.

Spojrzałam znów na Szymańskiego i Antos. Puściłam Ankę i szybko tam pobiegłam. Zatrzymałam się tuż przed nimi i wyrwałam Szymańskiemu ciastko z ręki. Oboje popatrzyli na mnie zaskoczeni, więc nie wiedząc co zrobić, wsadziłam je do buzi. Następnie chwyciłam pudełko i poupychałam wszystkie ciastka do policzków. Antos się skrzywiła, jakbym co najmniej zwymiotowała jej na buty, a mina Szymańskiego świadczyła o tym, że po tylu latach był już na tyle przyzwyczajony, że wolał zwyczajnie nie wnikać. Połknęłam wszystko, odwróciłam się na pięcie i sobie poszłam.

Resztę dnia, zamiast z klasą, spędziłam w domu na toalecie, wypisując do Anki wszelkie możliwe groźby.

Nowy rozdział jutro o 18. O karamba!

Poranek o zapachu waty cukrowejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz