Wpis 9

922 29 11
                                    

25.05 Sobota

Obudził mnie huk, jakby ktoś wyrywał drzwi z nawiasów, więc zerwałam się z łóżka, wybudzona ze snu o antyterrorystach wkraczających do mieszkania.

- Nie strzelać! - uniosłam do góry ręce.

Nad moim łóżkiem stali rodzice, szczerząc się jakbym dostała szóstkę na kartkówce z matematyki. Do ich nóg łasił się pomiaukujący Budyń.

- Wszystkiego najlepszego córuś! - tata o mało co nie zsunął z tacy tortu prosto na moją twarz.

- To dla mnie??? - uśmiechnięta wyplątałam się z pościeli.

- Zdmuchnij świeczki, za nim cała czekolada się roztopi. - mama obserwowała ze zgrozą, jak polewa kapie na dywan.

Nabrałam powietrza i wszystkie płomienie zgasły.

- Co sobie zażyczyłaś? - tata usiadł obok mnie na łóżku.

- Niekończącą się paczkę żelek! - padłam na poduszki, a Budyń wskoczył mi na brzuch.

- Czyli to samo co w zeszłym roku. - mama odebrała od taty tort i wyszła na korytarz. - Chodźcie, pokroimy go.

___________________________

Padłam na kanapę z pełnym brzuchem. Chyba jednak mogłam sobie darować ten trzeci kawałek.

- Proszę. - rodzice podali mi pakunek owinięty różowym papierem w żaby.

Rozerwałam go i natychmiast wrzasnęłam z wrażenia.

- Skąd to wzięliście?! - przytuliłam do siebie książkę mojego ukochanego pisarza, która jest nie do zdobycia od lat.

- Ma się swoje sposoby. - wyszczerzony tata wymienił się z mamą spojrzeniem.

- Lepiej zajrzyj do środka. - powiedziała.

Otworzyłam na pierwszej stronie i z emocji wpadłam na regał.

To był najprawdziwszy autograf!

- Pogrzało was! - rzuciłam się na nich, prawie wybijając tacie czołem zęby.

- Czyli chyba ci się podoba. - pomasował się po wardze.

- Czy mi się podoba?? To najlepszy prezent we wszechświecie!

Wysłałam zdjęcie do dziewczyn i Adama. Wszyscy od razu zaczęli wypytywać jak rodzicom udało się kupić tę książkę.

Po obiedzie pogadałam z dziadkami na kamerze.

- Przepraszam kochanie, że nie mogliśmy przyjechać.

- Dziadku, wyluzuj, przepraszasz dziesiąty raz. Przecież nie mogłeś zostawić babci samej w domu z wysoką gorączką.

- Mówiłam mu, że dam sobie radę, ale się uparł. - zawołała babcia z łóżka.

- Ostatnim razem się przewróciłaś i stłukłaś biodro... - dziadek się do niej odwrócił.

- Nie bądź takim uparciuchem babciu i słuchaj dziadka. - wsadziłam słomkę do buzi i zrobiłam kilka łyków soku.

- Wychodzisz gdzieś ze znajomymi? - zapytał dziadek.

- Tak, wieczorem.

- Pozdrów wszystkich.

- Jasne. - uśmiechnęłam się.

- Powiedz Magdzie, żeby do nas znów wpadła. Zrobię jej ulubione ciastka. - zawołała babcia z łóżka i zaraz napadł ją kaszel.

Poranek o zapachu waty cukrowejDonde viven las historias. Descúbrelo ahora