25.05 Sobota
Obudził mnie huk, jakby ktoś wyrywał drzwi z nawiasów, więc zerwałam się z łóżka, wybudzona ze snu o antyterrorystach wkraczających do mieszkania.
- Nie strzelać! - uniosłam do góry ręce.
Nad moim łóżkiem stali rodzice, szczerząc się jakbym dostała szóstkę na kartkówce z matematyki. Do ich nóg łasił się pomiaukujący Budyń.
- Wszystkiego najlepszego córuś! - tata o mało co nie zsunął z tacy tortu prosto na moją twarz.
- To dla mnie??? - uśmiechnięta wyplątałam się z pościeli.
- Zdmuchnij świeczki, za nim cała czekolada się roztopi. - mama obserwowała ze zgrozą, jak polewa kapie na dywan.
Nabrałam powietrza i wszystkie płomienie zgasły.
- Co sobie zażyczyłaś? - tata usiadł obok mnie na łóżku.
- Niekończącą się paczkę żelek! - padłam na poduszki, a Budyń wskoczył mi na brzuch.
- Czyli to samo co w zeszłym roku. - mama odebrała od taty tort i wyszła na korytarz. - Chodźcie, pokroimy go.
___________________________
Padłam na kanapę z pełnym brzuchem. Chyba jednak mogłam sobie darować ten trzeci kawałek.
- Proszę. - rodzice podali mi pakunek owinięty różowym papierem w żaby.
Rozerwałam go i natychmiast wrzasnęłam z wrażenia.
- Skąd to wzięliście?! - przytuliłam do siebie książkę mojego ukochanego pisarza, która jest nie do zdobycia od lat.
- Ma się swoje sposoby. - wyszczerzony tata wymienił się z mamą spojrzeniem.
- Lepiej zajrzyj do środka. - powiedziała.
Otworzyłam na pierwszej stronie i z emocji wpadłam na regał.
To był najprawdziwszy autograf!
- Pogrzało was! - rzuciłam się na nich, prawie wybijając tacie czołem zęby.
- Czyli chyba ci się podoba. - pomasował się po wardze.
- Czy mi się podoba?? To najlepszy prezent we wszechświecie!
Wysłałam zdjęcie do dziewczyn i Adama. Wszyscy od razu zaczęli wypytywać jak rodzicom udało się kupić tę książkę.
Po obiedzie pogadałam z dziadkami na kamerze.
- Przepraszam kochanie, że nie mogliśmy przyjechać.
- Dziadku, wyluzuj, przepraszasz dziesiąty raz. Przecież nie mogłeś zostawić babci samej w domu z wysoką gorączką.
- Mówiłam mu, że dam sobie radę, ale się uparł. - zawołała babcia z łóżka.
- Ostatnim razem się przewróciłaś i stłukłaś biodro... - dziadek się do niej odwrócił.
- Nie bądź takim uparciuchem babciu i słuchaj dziadka. - wsadziłam słomkę do buzi i zrobiłam kilka łyków soku.
- Wychodzisz gdzieś ze znajomymi? - zapytał dziadek.
- Tak, wieczorem.
- Pozdrów wszystkich.
- Jasne. - uśmiechnęłam się.
- Powiedz Magdzie, żeby do nas znów wpadła. Zrobię jej ulubione ciastka. - zawołała babcia z łóżka i zaraz napadł ją kaszel.
ESTÁS LEYENDO
Poranek o zapachu waty cukrowej
RomanceJest połowa maja. Druga klasa liceum wyjeżdża na upragnioną wycieczkę nad morze. Entuzjazm jednej z uczennic szybko odlatuje jednak w dal, gdy przez brak miejsc w autokarze, zmuszona jest siedzieć ze znienawidzonym nauczycielem angielskiego. Gdy do...