Wpis 53

598 29 4
                                    

08.07 Poniedziałek

Leżałam w łóżku zwinięta w kłębek i okryta kołdrą aż po czubek głowy. Zza uchylonego okna słyszałam deszcz uderzający o parapet. Budyń, po którego tata podjechał rano do Magdy, leżał obok mnie, cicho mrucząc. Zamknęłam oczy, nie wiedząc co ze sobą zrobić i pomyślałam, że może uda mi się chociaż na jakiś czas zdrzemnąć. Wtuliłam się w Budynia, ale wtedy drzwi mojego pokoju się otworzyły.

- Śpisz? - zapytała mama - Masz gości. - powiedziała, więc uniosłam kołdrę, robiąc małą szczelinę.

Zobaczyłam dziewczyny oraz Adama, a mama wyszła, wymieniając się z nimi spojrzeniem i wzruszając ramionami. Widząc wśród nich Magdę, natychmiast się skrzywiłam i z powrotem owinęłam kołdrą, odwracając się na drugi bok.

- A tobie co się stało? - odezwała się Kaśka - Twoi rodzice mówią, że nie wychodzisz z łóżka odkąd wróciliście.

Naburmuszyłam się jeszcze bardziej i wtuliłam głowę w brzuch Budynia.

- Antos się stała...

- Antos? Co zrobiła tym razem? - zapytała Anka i po chwili poczułam, jak siada obok mnie. - Halo, niedotlenienie masz w tym kokonie, czy za cicho mówię? - zaczęła dźgać mnie paluchem.

- Nie mam ochoty gadać.

- Aha, więc zamiast powiedzieć po prostu co się stało, wolisz leżeć tak cały dzień. Weź mnie nie słab. - Kaśka wsunęła ręce pod kołdrę i złapała moje policzki, rozciągając je w różne strony.

- O wszystkim się dowiedział...

- Co ty tam mamroczesz pod nosem? - puściła mnie, a ja wychyliłam głowę spod pościeli, masując się po twarzy.

- Szymański o wszystkim się dowiedział. - wróciłam pod kołdrę i przycisnęłam poduszkę do twarzy, lamentując załamana.

- Jak to się dowiedział? I co ma do tego Antos? - zapytał Adam, ale nic więcej nie powiedziałam.

- No już kici kici, wychodź stamtąd. Popatrz co mamy. - powiedziała Kaśka i zaczęła czymś szeleścić.

Zacisnęłam palce na kołdrze i zsunęłam ją z oczu, zerkając na paczkę żelek w jej ręce. Znów się przykryłam, ale po chwili wewnętrznej walki, przeturlałam się na dywan razem z pościelom i przypełzałam do Kaśki. Wystawiłam w jej stronę rękę, więc przyjrzała mi się zadowolona i podała mi opakowanie.

- No to opowiadaj.

_____________________________________________

- Czyli nie był zły, a do tego nie prawił ci nawet żadnych morałów? Po prostu podał ci rączkę i poszliście? - Kaśka odwróciła wzrok od Budynia leżącego na jej kolanach, którego miziała po głowie i spojrzała na mnie.

- No. - wsadziłam do buzi kolejnego żelka.

- I nie wiesz co powiedział do Antos? - Adam siedział obok niej, opierając się plecami o biurko.

- Nie. - zajrzałam do paczki, która okazała się być pusta - Ale kiedy wróciliśmy z baru to nie było już ani jej namiotu, ani samochodu.

- Co? - Anka okręcająca się na fotelu, zatrzymała się i zaczęła się śmiać - To nieźle musiała się nasłuchać, skoro aż zwiała.

- Wychodzi na to, że nie jest tak źle. - powiedział Adam.

- Co z tego, skoro prędzej zejdę na zawał, niż spojrzę mu po tym wszystkim w twarz. - rzuciłam opakowaniem po żelkach, ale ono zamiast do kosza, trafiło obok.

- Nie przesadzaj. Sama widzisz, że nic sobie z tego nie zrobił. To tylko ty tak przeżywasz. - Kaśka posadziła Budynia na kolanach Adama, pozbywając się futra ze swojego żakietu.

- A wy byście nie przeżywali na moim miejscu...? - zapytałam i wszyscy na siebie popatrzyli.

- Nie zastanawiałaś się nad tym ile dzieli was lat? Albo co powiedzieliby ludzie? No pomyśl tylko. - Magda siedząca na łóżku odezwała się pierwszy raz odkąd przyszli.

- Mam to gdzieś... - zawiesiłam spojrzenie na dywanie. Mimo to nadal widziałam kątem oka, że mi się przygląda.

- Naprawdę aż tak go lubisz? - zapytała, więc przytaknęłam jej zasmucona. Po chwili usłyszałam jak wzdycha. Uniosłam wzrok, a ona wstała i do mnie podeszła. - W takim razie, chyba pozostaje mi tylko się z tym pogodzić. - przytuliła mnie, a ja tylko zamrugałam kompletnie zaskoczona.

- Łał, Magda, co to za nagła przemiana wewnętrzna? - zapytała Kaśka.

- Po prostu tu chodźcie. - powiedziała, a oni zerknęli na siebie, uśmiechnęli się i również mnie przytulili.

Dotknęłam ich obejmujących mnie ramion, nie wiedząc co powiedzieć. Poczułam za to wielką ulgę. Odetchnęłam więc ze spokojem i się w nich wtuliłam.

Nowy rozdział w czwartek o 18. O ty urwipołciu!

Poranek o zapachu waty cukrowejWhere stories live. Discover now