08.07 Poniedziałek
Leżałam w łóżku zwinięta w kłębek i okryta kołdrą aż po czubek głowy. Zza uchylonego okna słyszałam deszcz uderzający o parapet. Budyń, po którego tata podjechał rano do Magdy, leżał obok mnie, cicho mrucząc. Zamknęłam oczy, nie wiedząc co ze sobą zrobić i pomyślałam, że może uda mi się chociaż na jakiś czas zdrzemnąć. Wtuliłam się w Budynia, ale wtedy drzwi mojego pokoju się otworzyły.
- Śpisz? - zapytała mama - Masz gości. - powiedziała, więc uniosłam kołdrę, robiąc małą szczelinę.
Zobaczyłam dziewczyny oraz Adama, a mama wyszła, wymieniając się z nimi spojrzeniem i wzruszając ramionami. Widząc wśród nich Magdę, natychmiast się skrzywiłam i z powrotem owinęłam kołdrą, odwracając się na drugi bok.
- A tobie co się stało? - odezwała się Kaśka - Twoi rodzice mówią, że nie wychodzisz z łóżka odkąd wróciliście.
Naburmuszyłam się jeszcze bardziej i wtuliłam głowę w brzuch Budynia.
- Antos się stała...
- Antos? Co zrobiła tym razem? - zapytała Anka i po chwili poczułam, jak siada obok mnie. - Halo, niedotlenienie masz w tym kokonie, czy za cicho mówię? - zaczęła dźgać mnie paluchem.
- Nie mam ochoty gadać.
- Aha, więc zamiast powiedzieć po prostu co się stało, wolisz leżeć tak cały dzień. Weź mnie nie słab. - Kaśka wsunęła ręce pod kołdrę i złapała moje policzki, rozciągając je w różne strony.
- O wszystkim się dowiedział...
- Co ty tam mamroczesz pod nosem? - puściła mnie, a ja wychyliłam głowę spod pościeli, masując się po twarzy.
- Szymański o wszystkim się dowiedział. - wróciłam pod kołdrę i przycisnęłam poduszkę do twarzy, lamentując załamana.
- Jak to się dowiedział? I co ma do tego Antos? - zapytał Adam, ale nic więcej nie powiedziałam.
- No już kici kici, wychodź stamtąd. Popatrz co mamy. - powiedziała Kaśka i zaczęła czymś szeleścić.
Zacisnęłam palce na kołdrze i zsunęłam ją z oczu, zerkając na paczkę żelek w jej ręce. Znów się przykryłam, ale po chwili wewnętrznej walki, przeturlałam się na dywan razem z pościelom i przypełzałam do Kaśki. Wystawiłam w jej stronę rękę, więc przyjrzała mi się zadowolona i podała mi opakowanie.
- No to opowiadaj.
_____________________________________________
- Czyli nie był zły, a do tego nie prawił ci nawet żadnych morałów? Po prostu podał ci rączkę i poszliście? - Kaśka odwróciła wzrok od Budynia leżącego na jej kolanach, którego miziała po głowie i spojrzała na mnie.
- No. - wsadziłam do buzi kolejnego żelka.
- I nie wiesz co powiedział do Antos? - Adam siedział obok niej, opierając się plecami o biurko.
- Nie. - zajrzałam do paczki, która okazała się być pusta - Ale kiedy wróciliśmy z baru to nie było już ani jej namiotu, ani samochodu.
- Co? - Anka okręcająca się na fotelu, zatrzymała się i zaczęła się śmiać - To nieźle musiała się nasłuchać, skoro aż zwiała.
- Wychodzi na to, że nie jest tak źle. - powiedział Adam.
- Co z tego, skoro prędzej zejdę na zawał, niż spojrzę mu po tym wszystkim w twarz. - rzuciłam opakowaniem po żelkach, ale ono zamiast do kosza, trafiło obok.
- Nie przesadzaj. Sama widzisz, że nic sobie z tego nie zrobił. To tylko ty tak przeżywasz. - Kaśka posadziła Budynia na kolanach Adama, pozbywając się futra ze swojego żakietu.
- A wy byście nie przeżywali na moim miejscu...? - zapytałam i wszyscy na siebie popatrzyli.
- Nie zastanawiałaś się nad tym ile dzieli was lat? Albo co powiedzieliby ludzie? No pomyśl tylko. - Magda siedząca na łóżku odezwała się pierwszy raz odkąd przyszli.
- Mam to gdzieś... - zawiesiłam spojrzenie na dywanie. Mimo to nadal widziałam kątem oka, że mi się przygląda.
- Naprawdę aż tak go lubisz? - zapytała, więc przytaknęłam jej zasmucona. Po chwili usłyszałam jak wzdycha. Uniosłam wzrok, a ona wstała i do mnie podeszła. - W takim razie, chyba pozostaje mi tylko się z tym pogodzić. - przytuliła mnie, a ja tylko zamrugałam kompletnie zaskoczona.
- Łał, Magda, co to za nagła przemiana wewnętrzna? - zapytała Kaśka.
- Po prostu tu chodźcie. - powiedziała, a oni zerknęli na siebie, uśmiechnęli się i również mnie przytulili.
Dotknęłam ich obejmujących mnie ramion, nie wiedząc co powiedzieć. Poczułam za to wielką ulgę. Odetchnęłam więc ze spokojem i się w nich wtuliłam.
Nowy rozdział w czwartek o 18. O ty urwipołciu!
YOU ARE READING
Poranek o zapachu waty cukrowej
RomanceJest połowa maja. Druga klasa liceum wyjeżdża na upragnioną wycieczkę nad morze. Entuzjazm jednej z uczennic szybko odlatuje jednak w dal, gdy przez brak miejsc w autokarze, zmuszona jest siedzieć ze znienawidzonym nauczycielem angielskiego. Gdy do...