Wpis 57

596 34 11
                                    

12.07 Piątek

Leżałam na plecach w podgrzewanej basenowej wodzie, przyglądając się ulewie obijającej się o szklany sufit. Magda i Anka sprzeczały się o to ile lat ma jeden z ratowników, a Kaśka z Adamem obściskiwali się na krawędzi basenu. W brodziku taplała się trójka dzieciaków, a na zjeżdżalnię szła cała grupka nastolatków.

- Przecież widać od razu, że ma dwudziestkę. - Anka westchnęła, chwytając się metalowej drabinki.

- Nie, na pewno ma dziewiętnaście. - Magda skrzyżowała ramiona.

- Idź do okulisty, masz coś nie tak ze wzrokiem.

- Ja mam coś ze wzrokiem? To ty ciągle...

- Zamknijcie się w końcu. - Kaśka puściła rękę Adama i ochlapała je obie, ale woda, którą posłała w powietrze, w większości wylądowała na mojej twarzy. - Ups. - przyjrzała się mojej wkurzonej minie.

Popatrzyłam na Ankę i Magdę, zacisnęłam pięści i mając tego serdecznie dość, wyszłam z basenu, podchodząc do wyłożonego na leżaku ratownika.

- Coś się stało? - zaskoczony uniósł wzrok.

- Ile masz lat?

- Słucham? - jego brwi wystrzeliły w górę.

- Ile. Masz. Lat. - pochyliłam się nad nim, przenikając go morderczym spojrzeniem.

- D-dwadzieścia dziewięć...

Wyprostowałam się i zeszłam po schodach z powrotem do wody, a dziewczyny więcej się nie odezwały.

Po trzydziestu minutach poszliśmy do szatni. Mieliśmy tylko siedem minut do minięcia godziny, a nie chcieliśmy niczego dopłacać. Wyszłam spod prysznica, mając nadzieję, że pozbyłam się całego zapachu chloru i podeszłam do szafki, w której były moje rzeczy. Zabrałam ubrania do przebieralni i w pośpiechu naciągnęłam na nogi rajstopy, wskoczyłam w spódniczkę, a bluzę przełożyłam przez głowę. Na korytarzu przy lustrach wisiały suszarki, ale mieliśmy zbyt mało czasu, żeby całkiem udało mi się wysuszyć włosy. Gdy wychodziliśmy na zewnątrz, narzuciłam więc na głowę kaptur, mając tylko nadzieję, że się znów nie przeziębię.

- Idziemy z Adamem do kawiarni. Jacyś chętni? - Kaśka uczepiona jego ramienia, chowała się razem z nim pod parasolem.

- Odpadam. Obiecałam tacie, że pomogę mu w przemalowywaniu kuchni. - powiedziała Anka.

- Ja mogę iść z wami. - Magda schowała telefon do kieszeni w kurtce.

- A ty? Na pewno nie masz niczego innego do roboty oprócz leżenia przed telewizorem.

Po usłyszeniu słów Kaśki skierowanych do mnie, cała się naburmuszyłam.

- Tak się składa, że o osiemnastej mam korki.

- Korki, yhy - przyglądała mi się przez moment - To miłej randki z Szymańskim. - chwyciła Magdę za rękę i posłała mi uśmiech.

Magda mi pomachała, a Anka dzieląca z nią parasol, wepchnęła się pod mój.

- Jedziesz tramwajem, czy idziesz na autobus?

- Tramwajem.- odprowadziłam wzrokiem ich trójkę, aż nie zniknęła za budynkiem poczty.

- Zabiorę się z tobą do ronda.

- Do ronda? Przecież stamtąd masz dalej. - ruszyłyśmy w przeciwnym kierunku, wzdłuż parku.

- Ta wiem, ale muszę kupić wałki i folie.

- Co tak nagle wzięło się twojemu tacie na remonty? - przychyliłam parasolkę nieco w jej stronę, zauważając, że moknie jej całe ramię.

Poranek o zapachu waty cukrowejWhere stories live. Discover now