24.05 Piątek
Władowałam walizkę do bagażnika i oparłam się plecami o autokar, czekając, aż reszta upora się ze swoimi bagażami. Nie chciałam żegnać się jeszcze z morzem. Na plaży, czułam się jak w drugim domu.
Wyjęłam z kieszeni spódniczki telefon i napisałam tacie, że będziemy zaraz wyjeżdżać. Wpatrując się w ekran, kątem oka zauważyłam, że ktoś staje naprzeciwko mnie. Uniosłam wzrok i cała się spięłam, zauważając Huberta.
- Możemy pogadać?
Na nowo utkwiłam wzrok w telefonie.
- Nie mamy o czym.
- Posłuchaj, przepraszam cię. Naprawdę. Nie wiem czemu się tak zachowałem. Nie chciałem cię przestraszyć. Możesz chociaż na mnie popatrzeć?
Mój wzrok nie odrywał się od ekranu.
- Słuchasz mnie? - wyciągnął do mnie rękę.
- Bednarek, skoro zapakowałeś już swój bagaż, idź zająć miejsce. - nad nami pojawił się Szymański.
Hubert cofnął rękę i zacisnął pięść.
- Jasne, wszyscy róbcie ze mnie tego złego. - powiedział pod nosem, przez co prawdopodobnie tylko ja i Szymański go usłyszeliśmy.
Szymański mi się przyjrzał i również wszedł do autokaru.
- A ten czego chciał? Mam mu dokopać? - Anka przyglądała się Hubertowi szukającemu wolnego miejsca.
- Coś ci mówił? - dołączyła do nas Magda.
- Nie ważne. Chodźmy zająć miejsca.
____________________________
Rzuciłam się na łóżko, tuląc się do Budynia wylegującego się na poduszce. W drzwiach stanęła mama z kubkiem herbaty.
- Rozpakuj się, za nim przykleisz się do telewizora. - położyła kubek na stoliku nocnym.
Wypytała o najmniejsze szczegóły wycieczki, ale historię z Hubertem wolałam pominąć, bo pierwsze co by zrobiła, to poszła ukręcić mu głowę.
Rozpięłam walizkę i rzuciłam kosmetyczkę na toaletkę, a ubrania powrzucałam do kosza na pranie. Przebrałam się w krótkie spodenki i koszulkę w pandy, po czym padłam na kanapę, sięgając po pilot od telewizora. Znalazłam odcinek Penelopy, który nagrała mi mama i otworzyłam paczkę żelek.
Odkąd Penelopie spłonęło mieszkanie, biedulka nie ma się gdzie podziać. Do tego musi za nie zapłacić. Piekarz zaproponował jej, żeby na razie zamieszkała u niego i pracowała w jego piekarni.
Idąc po składniki na specjalny ogórkowy chlebek, który zamówiła klientka, Penelopa wpadła na Strażaka. Oboje kupili kawę i usiedli nad rzeką. Rozmawiając, zauważyli tonącego szczeniaczka. Strażak rozerwał prędko koszulę i wskoczył do wody. Penelopę oblał rumieniec na widok jego mięśni.
Gdy Strażak dotarł na brzeg razem ze szczeniaczkiem, Penelopa zawołała:
- Płonąca budka z lodami!
Strażak się odwrócił, szukając zagrożenia, a wtedy Penelopa rzuciła się w odmęty rzeki, udając, że tonie. On widząc to, wskoczył ją ratować.
- Spokojnie, jestem przy tobie. - uspokajał ją, widząc jej przejęcie. Nie wiedział jednak, że było ono spowodowane jego muskularnym ciałem.
Do piekarni, Penelopa wróciła ze szczeniaczkiem i wodą ociekającą na świeżo umytą podłogę.
Odchyliłam do tyłu głowę, zauważając stojącą za kanapą mamę. Jej mina wyglądała, jakby zjadła za kwaśny kapuśniak.
- Ten scenarzysta nie może być normalny.
- Oj przestań, przecież to piękna historia. - przytuliłam się do poduszki - Na widok takiego strażaka też postradałabym zmysły.
Mama westchnęła i zniknęła w sypialni.
Zbliżała się dwudziesta.
Odłożyłam na biurko książkę i popatrzyłam na śpiącego na parapecie Budynia. Wyszłam z pokoju, a on uchylił jedno oko i zeskoczył na podłogę, tuptając za mną.
Byłam już trochę śpiąca, ale postanowiłam wygrzać się w wannie przed snem. Budyń wpadł do łazienki, za nim zdążyłam zamknąć drzwi i rozłożył się na pralce.
Nalałam do wanny wody, a mojej głowy nie opuszczał jutrzejszy dzień. Nie mogłam się go już doczekać.
YOU ARE READING
Poranek o zapachu waty cukrowej
RomanceJest połowa maja. Druga klasa liceum wyjeżdża na upragnioną wycieczkę nad morze. Entuzjazm jednej z uczennic szybko odlatuje jednak w dal, gdy przez brak miejsc w autokarze, zmuszona jest siedzieć ze znienawidzonym nauczycielem angielskiego. Gdy do...