14. To nie jest mój chłopak! To nie jest moja dziewczyna!

448 29 16
                                    

Pov T/I

Wszyscy mierzyliśmy się badawczym spojrzeniem. Spojrzałam na Jimina który lekko się spiął. Widziałam, jak chłopak mierzył wzrokiem Linzi i Toma. Zbliżyłam się lekko do Jimina i niewidocznie dla innych złapałam jego dłoń, aby dodać mu otuchy. To zdecydowanie nie miało tak wyglądać. Zresztą co mi strzeliło do głowy aby wciągać go do mieszkania.

[L]- T/I co ty tu robisz? Miałaś być na imprezie. – w końcu przerwała ciszę
- Tak wyglądają twoje spotkania z koleżanką i jej mężem. No ładnie. – prychnęłam
[L]- To nie tak. Co to za chłopak? - zmierzyła mnie przeszywającym spojrzeniem i spojrzała później na spiętego Parka
- Mam to samo pytanie. Kto to jest?- zmierzyłam wzrokiem równie spietego mężczyznę
[L]- Mój chłopak Tom. - odparła pewnie
[T]- Tak miło mi poznać Tom Smith. Nie myślałem, że poznam twoją córkę Linzi. Co tu robisz Jimin?
- Jestem jej chrześnicą, córką jej brata. – powiedziałam bardzo wyraźnie do mężczyzna a potem spojrzałam na Jimina - Znasz go? - warknęła
[JM]- Tak zna to jest jeden z lekarzy w szpitalu moich rodziców. – powiedziałem zmieszany
[L]- Wiec ty jesteś Jimin?
[JM] - Tak proszę pani Park Jimin. Miło poznać jestem kolegą z klasy T/I odprowadziłem ją po tańcach. - ukłonił się lekko i zachowywał się jak nie on. Widziałam po nim że coś go martwi pewnie Tom to papla i na pewno powie jegp matce i ojcu, że byłem o 1 w nocy u mnie, aż zrobiło mi się go żal, miał przerabane.
[L]- Miło mi Jimin z tego co wiem już nie pierwszy raz, kiedy zajmujesz się moją chrześnicą.
[JM] - Yyyy... - zmieszał się
- Dziękuję za odprowadzenie Jimin. Widzimy się w poniedziałek w szkole.
[JM] - Tak, tak muszę już iść. Do zobaczenia. Do widzenia pani Hong.
[T]- Ja lepiej też już pójdę. Jimin podwiozę cię do domu.
- Jasne chodźmy już.

To nie jest mój dzień zdecydowanie.

Kiedy mężczyźni opuścili mieszkanie spotkałam się z zmartwionym spojrzeniem mojej ciotki. Wiedziałam, że popsułam jej wieczór, ale nie miałam zamiaru słuchać tego jak pieprzy się z jakimś gościem. Obiecała mi przecież że nie będzie przyprowadzała żadnych obcych do mieszkania. Kobieta patrzyła na mnie bardzo uważnie co było dość dziwne. Po chwili złapała mnie za nadgarstek i poprowadziła do kuchni sadzając mnie na stołku. Kobieta stanęła po drugiej stronie i zrobiła dla nas herbatę. Po chwili usiadła naprzeciwko mnie z drugim kubkiem. Upiła łyk herbaty dalej mierząc mnie ciętym spojrzeniem.

[L]- Znów jesteś wstawiona?
- Możemy o tym nie mówić. Ktoś dolał do ponczu jakiegoś alkoholu i trochę wypiłam za dużo. Nie wyczułam go no i lekko się wstawiłam. Park mnie odprowadził, aby nic mi się nie stało.
[L]- Wiec to był ten Park Jimin u którego spędziłaś noc jakieś czas temu?
- Niestety tak. - westchnęłam
[L]- Całkiem niezły jest.- zaśmiała się
- Może nie zwróciłam uwagi.
[L]- Naprawdę tylko cię przyprowadził do domu?
- A co miał innego tu robić. – mruknęła
[L]- No nie wiem. Jesteście młodzi, ładni i widać, że jesteście zakochani w sobie.
- Hahaha dobre sobie, ten twój doktorek powinien cię przebadać. - zaśmiałam się
[L]- A co nie mam racji? Widzę jak na ciebie patrzy.
- Tak jak na kogoś kogo chce przelecieć, rzucić, ośmieszyć i odhaczyć sobie mnie na liście.
[L]- Co?
- To nie jest dobry chłopiec o jakim marzyłem i jakiego chcieliby moi rodzice.
[L]- Co za bachor a ja się znam z jego rodzicami. Zawsze mówi mi o nim dobrze że jest dobrym chłopakiem może lekko pogubionym i nie wiedzącym czego chce .
- Tak dzieciakiem to on jest na pewno, może nie fizycznie, ale psychicznie już tak.
[L]- Ale ci się podoba. T/I to widać. On ci się podoba.
- Nie mów tak! On mi się nie podoba! Jimin nigdy nie będzie moim chłopakiem i nigdy nie będzie blisko mnie.
[L]- Jesteś pewna tego. Mi się wydaje, że Jimin i ty pasujecie do siebie.
- Nie, Park Jimin nigdy nie będzie moim chłopakiem.
[L]- Dobrze niech tak będzie.
- A jak ten cały Tom... długo się znacie, to coś poważnego? - chciałam zmienić szybko temat
[L]- Można tak powiedzieć, spotykamy się od ponad pół roku z przerwami co prawda, ale daliśmy sobie szansę. Bywały między nami dobre chwile i te gorsze, ale chyba się w nim zakocham szczerze.
- Przepraszam wiec za to, że popsułam wam wieczór.
[L]- Będziesz mogła mi to wynagrodzić. – uśmiechnęła się zadziornie
- Jak? - zaciekawiłam się
[L]- Mamy zaproszenie w niedzielę na obiad. Ja, Tom i ty.
- Ok, więc mam się zachowywać zapoznać z Tomem i miło uśmiechać się na tym obiedzie.
[L]- Dokładnie.
- A gdzie ten obiad ma być?
[L]- Idziemy do przyjaciół Toma i moich, do rodziny Park.
- Nie mów mi tylko że...
[L]- Dokładnie kochana to są rodzice tego chłoptasia. Spędzimy razem miłą niedzielę i nie możesz się teraz wycofać już obiecałaś.
- Tak jasne niech będzie. To dobranoc mam na dziś dość wrażeń.

Zanim zniknęWhere stories live. Discover now