40. Dwa miesiące i trzy dni

279 18 1
                                    

Pov T/I

2 miesiące później

Usiadłam na łóżku i przejechałam dłonią po moich króciutkich włosach. Czułam się już lepiej, kuracja działała i w końcu czuje się normalnie. Uśmiecham się, rozmawiam z innymi leczącymi się i  to naprawdę poprawiało mi humor. Poznałam kilkunastu ciekawych ludzi. Jedną z takich osób był Tomi. Chłopak w moim wieku, z ciemną opalona karnacja, o ciemnych oczach niczym węgielki i krótkiej czarnej fryzurze, która często układał jak serfer chociaż do plaży był spory kawałek drogi. Chłopak miał taki słodki uśmiech i za każdym razem, kiedy do mnie wpadał śmialiśmy się jak małe dzieci.

Tomi był studentem medycyny i wolontariuszem w szpitalu. Głownie przychodził do dzieci na oddział, ale czasami wpadał też do nas a w szczególności do mnie. Polubiliśmy się a nawet  więcej. Przy nim czułam się lepiej.

Jimin nie zadzwonił od czasu pijackiego wyskoku prawie 2 miesiące temu. Od tego czasu cisza. Kontakt z ludźmi z Korei rozluźnił. Pisałam z chłopakami i laskami, ale były to tylko krótkie wiadomości w nieokreślonych godzinach. Dziewczyny mówiły mi tylko co się dzieje w szkole, opowiadały mi historie od których czułam się gorzej, bo w nich nie uczestniczyłam. Z czasem rozmowy stały się mniej ważne i sporadyczne. W końcu były one tylko raz w tygodniu.

[T]- Hej słonko. Jak się czujesz? – posłał mi słodki uśmiech
- Dobrze, a ty co tu robisz? Dziś jest środa nie przychodzisz w środy?
[T]- Oj to co nie można już swojej przyjaciółki odwiedzić.
- Można, ale nie spodziewałam się ciebie tutaj. Wiesz dziś nie masz opieki u dzieci co oznacza że przyszedłeś specjalnie dla mnie.
[T]- Wiem, ale przyszedłem do ciebie. Zresztą potrzebuje twojej pomocy. - wyjął z torby na laptopa kilka paczek ciastek czekoladach i śmietankowych.
- No nie wiem, czy dam radę. Wiesz będę gruba.
[T]- No wiem, ale dla mnie jesteś szprychą nawet z kilkoma kilogramami więcej.
- Ej jak możesz?
[T]- To co oglądamy dzisiaj? Jaki film masz ochotę obejrzeć i zjeść ciasteczka. Chyba że zrobimy sobie milutki wypad na dach . Jest słonecznie i cieplutko nie daj się prosić słodka. Będzie koc, film i przyjemne towarzystwo co ty na to.
- Hmmm jesteś miłym chłopcem więc chyba dam się porwać na piknik.- zaśmiałam się kokieteryjnie
[T]- No to lecimy na dach. Zbieraj się kruszynko. Ubieraj ciuszki zjedz tabletkę i lecimy.
- Dobrze.

Ubrałam na siebie bluzę, szybko połknęłam tabletkę i ruszyłam z przystojnym chłopakiem na górę. Dostałam pozwolenie od pielęgniarek już dawno a dach jest jedynym spokojnym miejscu w tym wielkim budynku. Dach był miejscem dającym wytchnieniem dla pacjentów . Na górze było takie jakby patio. Sztuczna trawa była niczym prawdziwa, drewniane siedzisko było dostępne dla każdego a nieduże drzewka ozdobne stały w donicach dając cień na trawie. Lubiłam to miejsce a najbardziej basen który imitował jezioro z rybkami.

Wjechaliśmy windą na górę z uśmiechami na twarzy. Lubię to miejsce. Usiedliśmy się na trawie w cieniu. Tom rozłożył kocyk zgarnięty z mojego pokoju. Chłopak uruchomił nam jakaś komedię romantyczna i otworzył cisaka. Siedzieliśmy, śmialiśmy się i bawiliśmy się razem w naprawdę dobrze. Komedia była raczej zabawna, ale bez przesady. Siedziałem oparta o chłopaka, który wciskał mi do ust słodkie ciastka. Ciepłe słońce ogrzewało nasze roześmiane policzki. Było miło i słodko. Niespodziewanie Tomi zaczął się so mnie przybliżać. Jego ciemne oczy patrzyły wprost na usta. Mimowolnie zamknęłam oczy wiedząc już co się dziej. Ten chłopak chciał mnie pocałować, ale czy powinnam to teraz robić. Jego usta były coraz bliżej aż po kilku sekundach poczułam jego ciepłe wargi na moich zimnych. Było to zaledwie kilka sekund. Krótki całus bez żadnej namiętności. Może byłby mocniejszy jednak został przerwany ponieważ usłyszałam, jak ktoś upuszcza pojemniki z napojem na ziemię, lód rozsypał się na kafelkach. Podniosłam wzrok w to miejsce i zobaczyłam chłopaka, którego nie spodziewałam się widzieć już nigdy.

Zanim zniknęWhere stories live. Discover now