29. Miedzy 120 a 121 stroną

343 21 6
                                    

Pov T/I

Minęły już 3 miesiące, od kiedy moje życie stało się pastwę nieszczęść. Wróciłam do Seulu jednak moja wolność została ograniczona w bardzo brutalny sposób. Przewieźli mnie karateką do szpitala w Seulu i znów zamknęli mnie w pokoju bez koloru, z twardym materacem. Moim towarzystwem stał się kroplówki, wkucia i wchodzące co jakiś czas lekarze i pielęgniarki w kombinezonach. Nie odwiedzali mnie przyjaciele. Emilii pisała i dzwoniła, ale nie odważyła się przyjść do mnie. Bolało to niemożebnie, bo za każdym razem myślałam tylko o tym, że oni zapomnieli o mnie.

Moi rodzice po długich przekonywaniach ciotki wrócili na wyspę, jednak powiedzieli, że będą przyjeżdżać do mnie i tak robili na zmienię. Kiedy przyjeżdżali do mnie czułam się źle, bo jednak musieli brać urlop świąteczny aby tu dotrzeć. Jednak musiałam być twarda nie mogłam pokazać po sobie, że wszystko mnie boli i po każdej chemii czuje się gorzej niż przednio. Oni wykladali grube pieniądze na leczenie chociaż efektów nie było widać. Moje niegdyś ciemne i długie włosy zaczęły  wypadać w naprawdę zastraszającym tępię pod oczami miałam sino fioletowe worki. Codziennie na szczotce pozostawały mi całe pęki włosów. Niegdyś delikatna lekko złocista cera stałą się szara i zmęczona. Próbowałam jeść, ale i tak chudłam albo zwracałam wszystko. Przez te 3 miesiące schudłam kilkanaście dobrych kilogramów, wszystkie moje ubrania leżały teraz na mnie jak na wieszaku. Wiedziałam, że moje leczenie zabiera mój czas,  pieniądze rodziców, a szpital wysysał ze mnie resztki szczęścia i energii.

Moi przyjaciele i znajomi nie przychodzili do mnie. Nie chciałam, aby mnie widzieli, gdy jestem w takim stanie. Z początku dzwonili do mnie i pisali, Emilii przekazywała mi plotki z szkoły, ale teraz musiała przygotowywać się do egzaminów próbnych, których ja nie mogłam pisać. To takie frustrujące, przez to że nie mogłam tego robić w szpitalu, bo nadal mój stan nie pozwalał mi siedzieć z innymi w sali ba nawet z łóżka czasem nie mogłam wstać.

Dlatego też książki były moim  ratunkiem. Uczyłam się i czytałam książki, Nie wiedziałam kto dostarcza mi do szpitala, ksera z zajęć, szczegółowe notatki z lekcji i różne inne książki. Nigdzie nie było nawet wzmianki o autorze tych notatek. Kiedy pytałam o to ciocię ta mówiła tylko że ktoś przynosi je pod nasze drzwi wraz z karteczkę "Proszę to przekazać T/I. Kiedy skończy się uczyć niech zostawi książki u pielęgniarki." oraz zawsze był dopisek "Proszę jej życzyć miłego dnia i powiedzieć że tęsknię za nią" .

W końcu po kilku miesiącach wypuścili mnie z izolatki i przenieśli na salę wspólną. Leżałam teraz na jednej sali, z studentką która miała nowotwór szyjki macicy oraz kobietą koło 30 która nawet nie wiem czym się zajmowała i na co chorowała, bo zazwyczaj siedziała na łóżku w słuchawkach i pracowała. Na sali było o wiele przyjemniej niż w izolatce jednak i tak lekarze czy inni ludzie zachowywali wobec nas środki ostrożności. Jednak powoli nasze organizmy miały przyzwyczajać się do otoczenia. Może jeszcze miesiąc i będę mogła chodź na chwilę wyjść z tego pokoju. Jednak czy to ma sensu. Poprawa u mnie zachodzi bardzo powoli. Za każdym razem, gdy przychodzi lekarz tylko kiwa głową i mówi o zmianie terapii. Mam już tego dosyć. Kiedy mówią tamtym dziewczyną, że już lepiej i terapia działa a u mnie jest tylko informacja zmianie mam ochotę się rozpłakać. To działa za wolno spróbujmy innego leku- to słyszałam najczęściej. Przez te 3 miesiące miałam już 3 różne stopnie terapii, przez nie maiłam lepsze chwile i te gorsze chwilę w których myślałam, że umrę.

[s]- Jak się czujesz młoda? -Studentka usiadła przy moim łóżku z uśmiechem. Była ładna, nawet bardzo ładna. Jednak też bywała wycieńczona. Miałą krótkie włosy takiej długości jak nosili chłopacy z mojej klasy takie jak miał Jimin czy Jungkook. Jednak, mimo że były one krótkie to teraz miały one szalony kolor, pół jej głowy była różowa a druga ruda.
- Jakoś, powiedzmy, że nie jest ani lepiej, ani gorzej. – przeczesałam włosy palcami, ale wyciągnęłam garść włosów.
[s]- Wypadają ci prawda? Eh też tak miałam. Nie myślałaś, aby je ściąć.
- No, nie. Sądzisz że powinnam golić głowę?
[s]- Ja tak zrobiłam, trochę to pomogło gdy przestałam widzieć wypadające włosy teraz mam perukę, mogę zmieniać sobie włosy jak chcę. Dziś mam takie a innym razem mam inne.
- Serio to peruka.
[s]- Tak, chcesz zobaczyć.

Zanim zniknęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz