Rozdział 5

164 6 1
                                    

Siedzimy wszyscy w pokoju wspólnym po naszym szlabanie.

- Co tam się wydarzyło? - pyta Ron.
- To był Voldemort. - mówi Harry.
- Co? - pyta Hermiona.
- W lesie ten który pił krew jednorożca to był Voldemort i chciał nas zabić gdyby nie ten centaur to nie wiem co by było. - mówię.
- Spokojnie nic wam nie jest Gabi. On wam nic nie zrobi. - mówi Hermiona.
- Skąd możesz być taka pewna? - pyta Harry.
- Bo jest jeden czarodziej którego Voldemort się boi. - mówi dziewczyna.
- Kto? - pyta Ron.
- Dumbledore jak długo jest w pobliżu nie da was tknąć. Jesteście bezpieczni.
- Jesteś kochana. Mamy najlepszą przyjaciółkę. - mówię przytulając dziewczynę.

Dzień egzaminów końcowych przyszedł szybciej niż się spodziewaliśmy. Dla mnie były łatwe. Mój pierwszy rok w Hogwarcie powoli się kończył. Właśnie szliśmy z egzaminów.

- Jak dla mnie były łatwe. - mówi Hermiona.
- Jesteś szurnięta. - mówi Ron.
- Ale taka prawda jak miałeś dobrze opanowany materiał wszystko było łatwe. - mówię.
- Ty też jesteś szurnięta. - mówi rudowłosy.
- Dzięki za ten piękny komplet przyjacielu. - mówię.
- Czy wam to nie wydaje się dziwne że Hagrid chciał mieć smoka i nagle w pubie pojawia się ktoś kto ma w kieszeni jajo smoka. - mówi Harry nagle.
- Bardzo dziwne. - mówię.

Po chwili jesteśmy już przy chatce Hagrida. Gajowy siedzi przed swoim domem i gra na flecie.

- Hagrid o co pytał ten człowiek od którego dostałeś Norberta? - pytam.
- No ogólnie jakimi zwierzętami się zajmowałem a on mówił że zwierzęta mogą być niebezpieczne więc ja mu mówię że trzeba mieć sposób na każdego. Weźmy takiego Puszka zagraj mu coś a on już śpi. - mówi.
- A jak wyglądał ten człowiek? - pyta Harry.
- Nie wiem miał na sobie kaptur.

A my od razu ruszyliśmy w stronę zamku. Z daleka słyszałam głos Hagrida że ma za długi jęzor. Szczerze to nam bardzo pomógł więc nie musi się martwić. Pędem ruszyliśmy do zamku i od razu udaliśmy się do gabinetu profesor McGonagall.

- Gdzie znajdziemy profesora Dumbledora? - pytamy.
- Nie ma go otrzymał pilną sowę z ministerstwa i tam się udał. Czy coś się dzieje? - pyta kobieta.
- Kamień filozoficzny jest w zagrożeniu. Ktoś chcę go ukraść. - mówi Harry.
- Nie wiem skąd o nim wiecie ale jest pilnie strzeżony możecie być tego pewni. - mówi.

Po tych słowach wychodzimy na korytarz.

- I co teraz zrobimy? - pyta Hermiona.
- Nie wiem Snape na pewno wie że nie ma dyrektora. - mówię.
- Co czwórka gryfonów robi w budynku gdy dzień taki piękny? - pyta głos za nami a ja już wiem że to Snape.
- Bo posadzę was że może spiskujecie. - mówi.
- Nic z tych rzeczy procesorze. - mówię.
- Jest tego pani pewna panno Lupin?
- Oczywiście. - mówię.

Potem wychodzimy na dwór aby znaleźć się jak najdalej od nietoperza.

- I co robimy? - pytam.
- W nocy pójdziemy do klapy. - mówi Harry.

Tak więc jak powiedział Harry tak się stało. Jest już grubo po północy a my schodzimy na dół. W pokoju wspólnym słychać tylko kumkanie żaby Nevila.

- Teodora cicho nie wolno ci się tak wymykać. - mówi Ron.
- Wam też nie. - mówi Nevil który siedzi w fotelu a po chwili wstaję.
- Nevil ty nic nie rozumiesz. - mówię.
- Nie możecie iść Gryffindor znowu oberwie. Ja nie pozwolę. - mówi wyciągając pięści.

- Wybacz Nevil ale muszę to zrobić. - mówię.
- Petrificus totalus. - mówię machając ręką.
- Czyli pierwszy raz rzucasz zajęcie bez różdżki przy nas. - mówi Harry.
- Możliwe ale teraz chodźmy. - mówię.

Gdy przechodzimy koło ciała Nevila każde z nas go przeprasza. Nie chciałam rzucić na niego tego zaklęcia ale nie miałam wyjścia. Jeżeli Snape dostanie kamień pomoże Voldemortowi a do tego nie może dojść. Cała czwórką pod peleryną niewidką dostajemy się na trzecie piętro. Otwieram drzwi zaklęciem i powoli wchodzimy do pomieszczenia. Tam stoi już harfa a Puszek smacznie sobie śpi.

Córka wilkołaka | D.M.Where stories live. Discover now