Rozdział 37

31 3 1
                                    

- Gdzie my jesteśmy? - pyta Ron.
- To tutaj przychodziłam z rodzicami do kina. Nawet nie wiem dlaczego o niej pomyślałam. - mówi Hermiona.

Wchodzimy na mniej użytkowaną przez ludzi ulicę i po chwili dziewczyna wyciąga ze swojej torebki ubrania.

- Ale jak? - pyta Ron.
- Zaklęcie zmniejszająco - zwiększające. - mówi dziewczyna.
- To świetnie ale została tam moja torebka. - mówię.
- Mam i ją. - mówi podając mi moją własność.

Po przebraniu się idziemy do jakieś kawiarni aby się naradzić.

- Jak myślicie gdzie możemy się ukryć? - pytam.
- Może w dziurawym kotle. - proponuje Ron.
- Nigdzie teraz nie jest bezpiecznie skoro ministerstwo upadło. - mówi Hermiona.
- Masz rację ale gdzie możemy iść? - pytam.
- Padnij! - krzyczy Harry.

Po chwili rzucają w nas zaklęciami a my odwdzięczamy się tym samym. Potem padają na ziemię a z zaplecza wychodzi kelnerka.

- Uciekaj stąd jak najszybciej! - krzyczę a dziewczyna wykonuję moje polecenie.
- Co z nimi zdobimy? - pyta rudowłosy.
- Nie wiem ale coś musimy. - mówi Hermiona.
- Oni na pewno by nas zabili. - mówi Ron.
- Nie możemy ich zabić bo dowiedzą się gdzie jesteśmy. - mówi Harry.
- To wyczyścimy im pamięć. - mówię.
- To dziewczyny czyńcie honory. - mówi Ron.
- Oblivie. - mówię kierując różdżkę na jednego z śmierciożerców.
- To co teraz możemy iść.

Idąc ulicą zastanawiam się co się stało z moim tatą i Tonks.

- Kurde nawet nie wiem jak oni nas znaleźli. - mówi Ron.
- Przecież namiar znika w dniu 17 urodzin. - mówi Hermiona.
- Kurcze nawet zapomnieliśmy wszystkiego najlepszego Harry. - mówię.
- No tak upiekliśmy tort z dziewczynami i miałyśmy przynieść pod koniec wesela. - mówi Hermiona.
- Teraz to nie ważne dziewczyny. - mówi chłopak.

Potem decydujemy się na odwiedzenie Grimmauld Place aby tam się zatrzymać. Gdy wchodzimy dopada nas duch Dumbledora.

- Co to miało być? - pyta Ron.
- To pomysł Moodiego na wypadek gdyby Snape wrócił węszyć. - mówi Hermiona.

Potem szykujemy się do spania ja przed snem łykam eliksir aby zasnąć. Po chwili czuję że moje oczy robią się ciężkie i odpływam do krainy Morfeusza. Rano gdy się budzę widzę że wszyscy śpią aż nagle widzę że Harry ma jakiś koszmar bo zaczyna się szamotać.

- To tylko sen. - mówię gdy otwiera oczy.
- Już nie śpisz? - pyta.
- No cóż nie mogę skoro nie wiem co się dzieje z tatą i Tonks.

Po chwili jednak odwiedza nas patronus mojego taty.

- Nie martw się Gabi wszyscy jesteśmy bezpieczni mam nadzieję że wy też. Nie odpowiadaj na tego patronusa. Uważaj na siebie kochanie i pamiętaj że cię obydwoje kochamy.

- Czyli są bezpieczni a to dla mnie najważniejsze skoro teraz Tonks jest w ciąży. - mówię.
- Tonks jest w ciąży? - pyta.
- Tak dlatego tak bardzo się o nią martwię. - mówię.
- Nie martw się twój tata na pewno o nią zadba. - mówi.
- To pewne ale zostawiłam ich od tak bez pożegnania. - mówię.
- A gdybyśmy wtedy uciekli to co? - pyta.
- Wtedy szłam za tobą. - mówię.
- Nie powinienem cię wtedy wyciągać.
- Może to lepiej że się nie pożegnałam wtedy nie mogłabym ich zostawić a tak to jak zostałam zmuszona to jest inaczej. - mówię.
- No tak chodźmy rozejść się po domu.
- Masz rację może coś ciekawego znajdziemy. - mówię.

Wchodząc do pokoju Syriusza widzę jak mężczyzna mieszkał.

- Patrz to książka Bathildy Buckshot. - mówi pokazując na książkę.
- Historia magii to jednak miała jakiś talent. - mówię.
- Już nie śpicie? - pyta Hermiona wychodząc razem z Ronem.
- No cóż tak bywa chodźmy już stąd. - mówię.

Córka wilkołaka | D.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz