Rozdział 41

33 0 0
                                    

- Macie jakieś dodatkowe szaty? - pytam.
- Po co ci szata? - pyta Hermiona.
- Razem z Harrym tam pójdziemy i się skonfrontujemy z naszym kochanym dyrektorem.. - mówię.
- Dobry plan. - mówi Harry.
- To jest niedorzeczny plan przecież tam są śmierciożercy. - mówi Ron.
- Daj spokój mamy wojnę na karku więc i tak nie mamy innego wyjścia. - mówię.

Po moich słowach do pokoju wspólnego wchodzą członkowie zakonu Feniksa w tym mój tata i Tonks.

- Nawet nie wiecie jak się cieszę że was widzę. - mówię przytulając ich.
- To my się cieszymy że cię widzimy jak Remus powiedział że byłaś w muszelce kiedy był u Billa chciałam się deportować od razu aby pokazać ci Teda. - mówi.
- Jeszcze go zobaczę ale teraz muszę postarać się aby żył w lepszym świecie niż ja. - mówię.
- A my ci w tym pomożemy. - mówi tata.

Przebrana w szatę Gryffindoru maszeruję z innymi uczniami do wielkiej sali gdzie czeka już Snape i reszta nauczycieli.

- Słyszałem że w Hogsmeade pojawili się Harry Potter i Gabrielle Lupin. Jeśli macie jakąś wiedzę o ich pobycie niech poda mi ją. Każdy nauczyciel też jest do tego zobowiązany. Niech ktoś wystąpi. - mówi a ja razem z Harrym patrzymy na siebie znacząco.

Wychodząc z szeregu czuję w sobie złość na tego człowieka. Każdy kto na nas patrzy wzdycha z zdziwieniem.

- Jednak ochrona nie jest tak stabilna jakby pan chciał panie dyrektorze. - mówię a po chwili wpada zakon Feniksa.
- Jak śmiałeś zająć jego miejsce? - pyta z odrazą Harry.
- No właśnie ufał ci a ty go zabiłeś patrząc mu w oczy. - mówię zła.

Snape wyciąga różdżkę aby nas zaatakować ale w porę z ratunkiem przychodzi procesor Mcgonagall. Odpiera atak tego śmiecia a potem on ucieka.

- Tchórz!!! - krzyczy za nim.

Po chwili jednak upadam i słyszę głos Voldemorta.

- Wydajcie Harrego Pottera i Gabrielle Lupin a oszczędzę was i budynki Hogwartu. Macie godzinę. - mówi a ja zamieram.
- No na co czekacie łapcie ich!!! - krzyczy Pancy a ja mam ochotę się roześmiać.
- Nie pozwolę na to. - mówi Ginny stając przed nami a reszta ważnych dla nas osób robi to samo. Po chwili do wielkiej sali wpada zły Filch.

- Uczniowie nie są w łóżkach uczniowie są na korytarzach!!! - krzyczy.
- Uczniowie są tam gdzie powinni zapyziały kretynie. - mówi Mcgonagall
- Ale dobrze że pan jest panie Filch proszę zabrać pannę Parkinson i resztę ślizgonów. - kontynuuje.
- A gdzie jeśli można wiedzieć? - pyta.
- To wiadome że do lochów. - mówi.

Gdy woźny zabiera ślizgonów wybucha fala braw.

- Potter Lupin mieliście powód aby tu być. Czego wam potrzeba? - pyta.
- Czasu i to jak najbardziej możliwe wiele. - mówi Harry.
- Ja się zajmę bezpieczeństwem a wy róbcie co macie robić. - mówi.
- Dziękujemy pani profesor.- mówię.
- Dobrze was widzieć żywych. - mówi.
- Panią też dobrze widzieć. - mówimy.
- Nevil na stanowiska. - mówi Harry.

I tak później zaczął się chaos. Każdy biegł gdzie mógł aby pomóc członkom zakonu Feniksa i nauczycielom. Ja z Harrym mieliśmy zająć się szukaniem kolejnego horkruksa czyli diademu Roweny Ravenclow. Biegnąc w stronę zachodniej wieży Hogwartu zatrzymują nas przyjaciele.

- Harry Gabi poczekajcie! - krzyczy Ron.
- Co się stało? - pytam.
- Nie ma sensu tracić czasu na szukanie horkruksa. Chcemy zniszczyć tego co mamy więc pomyślałem że pójdziemy z nim do komnaty tajemnic. - mówi Ron.
- Dobry pomysł tylko weźcie to aby nas później znaleźć. - mówi Harry podając przyjaciołom mapę.
- Dobra to widzimy się niedługo. - mówię.

Córka wilkołaka | D.M.Where stories live. Discover now