Rozdział 26

37 2 0
                                    

Po szlabanie razem z Harrym wracamy do pokoju wspólnego. Tam siadamy na kanapie i od razu zaczynamy wyciągać książki i czytam ten bezsensowny podręcznik do obrony przed czarną magią. Treść niego jest taka żałosna że nie wiem czego mam się spodziewać na lekcji. Po chwili siada obok mnie Hermiona a obok Harrego Ron. Zaczynają kłótnie o tym czy mu pomoże w wypracowaniu na elikiry.

- Gabi co ci się stało w rękę? - pyta dziewczyna.
- Co nic mi się nie stało. - mówię.
- Pokaż. - mówi biorąc moją rękę.
- To nie dopuszczalne Dumbledore powinien się o tym dowiedzieć ona tak nie może. - mówi.
- Nie chcę dawać jej tej satysfakcji. - mówię.
- Gabi to nie o to chodzi gdyby twój tata się o tym dowiedział. - mówi.
- Ale się o tym nie dowie Hermiona. - mówię wstając z kanapy. Harry idzie w moje ślady i tak samo wstaję i każde z nas idzie do swojego dormitorium.

Kolejne dni są dla mnie katorgą. Ręka nie chciała się goić i bardzo bolała. Postanowiłam zabrać Harrego na spacer bo już nie mogłam wytrzymać w zamku. Każdy na nas krzywo patrzy i to jest bardzo przytłaczające. Chłopak gdy mu powiedziałam o spacerze bez zastanowienia ruszył ze mną. Szliśmy przez błonie nie odzywając się. Po chwili widzę jak nasze nogi kierują się w stronę chatki naszego przyjaciela. Nie dał żadnego znaku gdzie jest i czy jest bezpieczny. Po chwili słyszymy jak coś strasznie krzyczy i to na pewno zwierzę. Szybko razem z Harrym postanawiamy iść za odgłosem. Docieramy do zakazanego lasu gdzie spotykamy Lunę z dziwnymi stworzeniami które już widzieliśmy na początku września.

- Luna nie jest ci zimno? - pytam patrząc na jej bose stopy.
- Tylko trochę ale wszystkie buty jakie miałam nagle zniknęły. Myślę że to nargle maczały w tym palce. - mówi.
- Co to za stworzenia? - pyta Harry.
- To testrale. - odpowiada dziewczyna
- Dlaczego my je widzimy a inni nie? - pytam.
- Bo widzą je tylko ci którzy widzieli śmierć innych osób. - mówi.
- A ty kogo widziałaś? - pyta Harry.
- Mamę. Gdy miałam 9 lat pomyliła zaklęcia i umarła. - mówi.
- Bardzo mi przykro. - mówię łapiąc dziewczynę za ramię.
- To było dawno i trzeba żyć dalej ona by nie chciała abym się smuciła. - mówi.
- I masz dobre nastawienie. - mówię.
- My z tatą wam wierzymy. - mówi a my z Harrym patrzymy się na siebie.
- No wiecie że wrócił sami wiecie kto.
- Dzięki Luna jesteś jedną z nielicznych. - mówię.
- Jest więcej takich osób ale nie przyznają tego głośno. - mówi.
- No cóż ale czujemy się jak jakieś wyrzutki. - mówię.
- Jesteście naprawdę świetni i dużo osób wam zazdrości że jesteście teraz w centrum uwagi. - mówi.
- Wolałabym nie być i byłoby super. - mówię.
- Jesteś rodziną sam wiesz kogo nie uwolnisz się od tego niestety. - mówi.
- Tak a szkoda że nie mogłam wybrać rodziny byłoby super. - mówię.

Po rozmowie i karmieniu teatrali razem z Harrym idziemy na obiad gdzie z daleka widzimy już Rona Hermionę i Ginny.

- Możemy się przysiąść? - pyta Harry.
- Pewnie siadajcie. - mówi Hermiona.

Zaczynamy jeść ale nagle słyszymy odgłosy kłótni. Gdy wychodzimy z Wielkiej Sali od razu widzę jak McGonagall i Umbrige się kłócą.

- Nikt nie będzie tak traktował moich uczniów. - mówi McGonagall.
- Przecież nic się nie dzieje Minerwo. - mówi różowa landryna.
- Mam nadzieję Dolores. - mówi.
- Cóż rzeczy w Hogwarcie mają się gorzej niż myślałam. Korneliusz musi się o tym niezwłocznie dowiedzieć. - mówi odchodząc.

Potem każde z nas wraca na swoje miejsce. Nie wiem jak Dumbledore może tak pozwolić sobie aby ta baba rządziła Hogwartem.

Kilka dni później w gazetach Knot przedstawia Umbrige jako nową inkwizytor Hogwartu. Tego było już za wiele nie mogłam w to wogule uwierzyć. Leżałam właśnie na swoim łóżku gdy znajoma sowa zapukała do mojego okna. Otwieram okno a ona podaje mi mały liścik i po chwili odlatuje.

Córka wilkołaka | D.M.Where stories live. Discover now