ROZDZIAŁ SIÓDMY

440 64 95
                                    

Kapitan Jeon o nic nie zapytał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kapitan Jeon o nic nie zapytał. Przyłożył tylko dłoń do serca, a Hoseok skinął mu w podziękowaniu. Tyle mu wystarczyło, nie chciał wylewnych kondolencji ani tym bardziej pytań o samopoczucie. Zabił własnego brata. Jak miał się czuć?

– Czy to już wszystkie worki? – zapytał, podszedłszy do Jeongguka, który kontrolował załadunek zboża.

– Nie, szehzade, to dopiero połowa.

– Dobrze, ładujcie dalej. Muszę się udać do haremu Jiho.

Jeongguk skinął głową. Wiedział, po co książę udaje się do haremu. Nie musiał nawet pytać, do którego. Kobiecy harem był oczywiście ważniejszy. Męski służył tylko dla przyjemności i rozrywki. Jeongguk nie wiedział, czy książę Jiho miał dzieci. Nigdy nie dotarły do nich wieści o jego potomstwie, więc należało założyć, że go nie ma.

Książę Jiho, podobnie jak Hoseok, wolał poczekać z płodzeniem dzieci, aby oszczędzić im ewentualnego okrutnego losu. Jeśli jednak miał potomków, teraz szehzade musiał to skontrolować. Mógł oszczędzić dziewczynki, ale chłopców musiał zabić. Tak samo kobiety, które były w ciąży, aby nie ryzykować, że urodzą męskiego potomka.

Jedna strona Jeongguka żałowała, że szehzade nie poprosił, aby mu towarzyszył. Jednakże druga strona czuła przede wszystkim ulgę. Nie był pewien, czy zniósłby widok takiej masakry. Brał już udział w bitwach u boku ojca, ale mordowanie wrogich wojsk było czymś zupełnie innym niż mordowanie niewinnych istot.

Jun Hakyun poprowadził go do samego serca haremu. Na razie pozostawał on bez pana, a więc każdy mógł do niego wejść, szczególnie w takiej sytuacji jak ta.

– Książę Jiho, jak zapewne wiesz, szehzade, nie doczekał się potomstwa. Czy podjąłeś już decyzję, co zrobisz z niewolnikami?

– Tak. A teraz odejdź, chcę tu zostać sam.

Jun Hakyun nie zdołał powstrzymać szoku, który wypłynął na jego pomarszczoną twarz. Ton szehzade nagle stał się bardzo ostry. Wydawał się poirytowany towarzystwem. Gong Jicheol rzucił drugiemu mężczyźnie sugestywne spojrzenie mówiące, że powinni jak najszybciej się wycofać.

– Zgodnie z rozkazem, szehzade.

Wielki Książę był w emocjach, choć starał się trzymać je na wodzy. Lepiej było nie narażać się na jego gniew. Miał prawo wyrzucić innych mężczyzn z haremu, który właśnie przechodził w jego posiadanie.

Wszystkie kobiety ubrane były w onyksową czerń, będącą kolorem Jiho. Niektóre z nich płakały, rozumiejąc, co oznacza obecność innego księcia w ich haremie. Część patrzyła na niego z prawdziwym strachem wymalowanym na młodych twarzach. Bały się, co za chwilę usłyszą.

– Mój brat nie żyje – obwieścił z największym opanowaniem, na jakie było go teraz stać. Obawiał się, że kobiety zaczną lamentować, ale słyszał tylko pociągnięcia nosem. One również były już pogodzone ze swoim losem. Jiho musiał je na to przygotować. – Wiecie, jakie jest prawo.

Yèyīng | jihopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz