ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

372 64 213
                                    

Yùlán Rebbeca wystąpiła o poranku w jasnozielonym kaftanie i szarawarach

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Yùlán Rebbeca wystąpiła o poranku w jasnozielonym kaftanie i szarawarach. Włosy miała upięte w ciasnego koka i ani jeden kosmyk nie śmiał odstawać. Na plecach niosła kołczan pełen strzał, w dłoni łuk. Przy jej nodze biegły dwa ogary.

Wyglądała niczym bogini łowów z aporeunejskich mitów.

Jeongguk starał się nie patrzeć. Nie wiedział, jak powinien się zachować, czy powinien coś powiedzieć, czy w ogóle szehzade wiedział o ich poczynaniach w nocy.

Podszedł do niego i skłonił się, wciąż zachowując sztywną postawę. Był gotowy na wszystko. Nawet na to, że straci głowę na tej właśnie polanie. Już za sekundę.

– Dobrze spałeś, kapitanie?

– Tak, szehzade, mam nadzieję, że ty również.

– Tak. – Skinął głową, uśmiechając się subtelnie. – A jak bawiła się moja tygrysica? – zwrócił się do Magnolii, objąwszy ją w pasie.

– Cudownie, szehzade – rozmarzyła się. – Kapitan ma trochę szorstkie dłonie, ale za to bardzo silne.

Znów posłała mu to samo spojrzenie spod przymkniętych powiek, a on znów przełknął ślinę. Czuł gorąco buchające prosto w twarz, gdy zerkał niepewnie na księcia.

Nie straci głowy, ponieważ Yùlán najwyraźniej mówiła prawdę i książę naprawdę przysłał mu ją w prezencie. O wszystkim wiedział i nie wydawał się zły. Jeongguk jednak wciąż nie rozumiał, dlaczego to zrobił.

Nie chciał teraz o to pytać, gdy z namiotów wyłaniało się coraz więcej arystokratów chcących powitać księcia. Wiedział jednak, że nie zdoła przemilczeć tego tematu. Będzie nad nimi wisiał niczym zły omen.

Hoseok pozdrawiał i starał się zamienić kilka zdań z każdym, kto do niego podchodził. W tym czasie szykowano konie i ogary do pierwszego wyjazdu w głąb puszczy.

Jimin wychynął na zewnątrz nieśmiało, nie będąc pewnym, czy w ogóle wolno mu wyjść, skoro książę go nie wzywał. Bardzo chciał zobaczyć, jak wyglądają przygotowania. Chciał przede wszystkim popatrzeć na zwierzęta.

Ostatni raz dotykał psa, gdy był jeszcze w Danalyat z rodzicami. Ogary myśliwskie nie wyglądały sympatycznie, szczerząc kły i powarkując od czasu do czasu, jak gdyby już wietrzyły zwierzynę, więc nie zamierzał nawet próbować, ale chciał popatrzeć.

Poprosił Yeosanga o znalezienie specjalnego woalu. Właściwie nie był to woal, a cała maska, składająca się ze złotych talarów, połączonych cienkimi łańcuszkami. Była ciężka i niezbyt przyjemna do noszenia, ale za to zasłaniała wszystko prócz oczu i nie było możliwości, aby spadła, nawet podczas szaleńczej jazdy konnej. Włosy miał splecione w prosty warkocz. Strój również miał skromny, aby nie przyciągać zbędnej uwagi.

Yèyīng | jihopeWhere stories live. Discover now