3.

477 20 0
                                    

Jonathan

Staram się nie wybuchnąć śmiechem na widok jej miny, która w tej chwili jest niesamowicie zabawna, bo dziewczyna wpatruje się we mnie tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami w taki sposób, jakby właśnie spotkała ją jakaś kara. Albo jakby skrycie się nienawidziła za to, że postanowiła wybrać akurat mój numer. Ciekawe, skąd go wzięła nie mając przy tym zielonego pojęcia, kim jestem...

bo ona nadal nie wie.

Nie czując póki co najmniejszej potrzeby by się jej przedstawiać, przyglądam się temu przyciągającemu kłopoty rudzielcowi, który teraz wygląda tak, że... dlaczego jest taka rozebrana, do cholery?! I brudna?

Starając się nie gapić w jej odsłonięty dekolt, przesuwam spojrzenie na zarumienioną twarz, na której odznaczają się te duże ładne ślepia, teraz uroczo zachmurzone.

— Och... — mamrocze, ewidentnie niezadowolona. — to pan.

— Widzę, że pierwszy dzień w FP był dla pani dość brutalny... — bezczelnie lustruję wzrokiem jej brudną koszulę. — i nie ograniczyła się pani tylko do potykania na prostej drodze...

Mruży oczy ze złością, ale nadal nie wydaje się onieśmielona. Wprost przeciwnie - drzemie w niej jakiś nieoczywisty zasób odwagi i woli walki. Może to nieustraszony charakter ubrany w niezgrabne opakowanie? To by mi do niej pasowało. Nie wierzę w bzdury pokroju uznania od pierwszego wejrzenia, ale dzisiaj rano spotkałem niezdarę, która nie ugięła się pod wpływem mojej osoby, a niewielu ludzi to potrafi. Co znacznie podnosi jej wartość w moim mniemaniu.

— Skoro pracuje pan w IT... — burczy, ściągając z siebie mokrą bluzkę i pocierając dłońmi blade ramiona obficie obsypane piegami. — nie mógł pan otworzyć tych drzwi, no nie wiem, jakoś zdalnie?

Parskam i kręcę głową z politowaniem.

Czy ona rzeczywiście myśli, że jestem jakimś gościem od help desku? Co za oryginał, naprawdę...

I chodząca naiwność. Moi informatycy to banda społecznie wyobcowanych typów, którzy chodzą w dresach i jeansach, nie w garniturze! I pewnie pozwoliliby sobie na sandały i te pieprzone białe skarpetki, gdyby nie pora roku...

Ona, zupełnie tak jak ja, też ma na sobie dość oficjalne ubranie, więc na pewno nikt jej nie uprzedził, że w tym biurze każdy nosi się jak chce. Nie jesteśmy żadną korporacją, żeby narzucać ludziom, w co mają się ubierać. Mam kompletnie w dupie, w czym moi pracownicy przychodzą do biura, o ile dobrze wykonują swoją robotę. I o ile nie chodzą półnago...

Mój wzrok znowu ucieka na biust, który magnetycznie przyciąga spojrzenie.

Jest dość pokaźny, jak na taką szczupłą właścicielkę. Może jej cycki są sztuczne? Nie, bez przesady...

Ona prawie wcale nie ma makijażu! I nie sprawia wrażenia, jakby jakoś mocno przywiązywała wagę do swojego wyglądu, więc tym bardziej nie wydaje się próżna. A operacja plastyczna to niezły poziom próżności. Albo wynik koszmarnego braku zadowolenia ze swojego ciała...

Ta dziewczyna nie jest chodzącym okazem pewności siebie, bo widzę, że nerwowo przygryza wargę i wygląda na zakłopotaną, ale i tak prezentuje się bardzo naturalnie. I skromnie. W jej uszach błyszczą malutkie kolczyki, poza nimi nie założyła żadnej biżuterii, w czym próbuję się upewnić oglądając smukłą szyję i dłonie.

Zerkam na jej nadgarstki w poszukiwaniu jakiegoś zegarka, czy bransoletki, ale dostrzegam tylko dwa małe tatuaże na każdym z nich, bo właśnie opuściła ręce, znowu eksponując swoje piersi.

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Where stories live. Discover now