7.

370 23 4
                                    

Morgan

— Holly, gdybym wiedziała, że rozstajesz się z facetem, a nie z nim godzisz, to wróciłabym od razu...

Pocieszam płaczącą dziewczynę, która siedzi obok mnie na luksusowej kanapie ubrana w okropną różową kryzysową piżamę i rozciera łzy, które spływają po jej zaczerwienionych policzkach.

Naprawdę mi jej szkoda. Wygląda jak kupka jasnowłosego nieszczęścia, co trochę łamie moje wykorzystane przez Johna serce.

Nie mogę myśleć o tym dupku, bo od razu robi mi się gorąco z wściekłości.
Dlaczego faceci są tacy beznadziejni? Czy dla seksu są w stanie zapomnieć o swoich związkach? Nienawidzę zdradzających typów! Dla takich ludzi przeznaczono specjalne miejsce w piekle.

Nawet jeśli cudownie się pieprzą...

— Daj spokój, Morgan. Chociaż ty miałaś fajny wieczór... wyglądasz na dobrze wybzykaną. Wyrwałaś kogoś pierwszego dnia w Chicago? — Holly stara się przenieść zainteresowanie na moją osobę i nie myśleć o własnym nieszczęściu, co po raz kolejny tylko mi udowadnia, że jest dobrą osobą. — Masz na sobie męskie ciuchy, nie oszukuj mnie. — dodaje, widząc moje wahanie.

Zagryzam wargę i opuszczam wzrok na kolana, na których nadal widnieje dres Johna. Całe szczęście, że nim nie pachnie. To byłaby prawdziwa tortura...

— Tak. Kolegę z pracy... — wyznaję, zawstydzona. — nadal nie wiem jak do tego doszło, z reguły musiałabym z nim pójść na jakieś milion randek i wszystkiego się o nim dowiedzieć, a dopiero potem... nie jestem jakąś dziwką, Holly.

— Oczywiście, że nie, Morgan... — kładzie dłonie na moich ramionach i w końcu się uśmiecha. — jesteś dorosłą kobietą, która ma prawo czerpać z życia, a nie przejmować się jakimiś palantami, którzy bardziej kochają swoją pracę i... — znowu zaczyna płakać, przez co przygarniam ją do siebie.

Opiera się na moim ramieniu i cicho łka, a ja głaszczę jej splątane włosy, próbując przetrawić ból głowy. Chyba alkohol zaczął odpuszczać i powoli dopada mnie kac, na którego lekarstwo kołysze się w kieliszku znajdującym się w mojej wolnej od Holly dłoni.

Starając się zignorować moje menelskie zapędy, mówię:

— Bardzo mi przykro, naprawdę. Skoro on nie jest w stanie się zaangażować...

— Nie jest. — przytakuje ze złością. — Mam go w dupie. Jestem młoda, seksowna i nie potrzebuję go do życia. Jestem też bogata, wiec może sobie wsadzić w tyłek swoją kasę! Tylko szkoda tego fiuta... — wzdycha przez łzy. — co to był za ogromny kutas...

Obie zaczynamy się śmiać i nie zważając na wczesną porę, dalej popijam kryzysowe wino, zaczynając się zamieniać w podrzędną alkoholiczkę. Odkąd postawiłam stopę na pokładzie samolotu, w moim krwiobiegu przepływa więcej alkoholu niż krwi i jak tak dalej pójdzie to stoczę się na samo dno.

No, ale moja nowa przyjaciółka potrzebuje wsparcia, a ja nie mogę jej z tym zostawić samej, skoro ona jest dla mnie taka dobra. Nie, nie mogę jej zostawić, więc siedzimy w źle dobranych ciuchach i pijemy wino, a nie ma nawet dziesiątej rano. A ja zabijam klina. Bo nadal cuchnę whisky.

O Jezu...

— Najwyraźniej w Chicago faceci są dobrze wyposażeni... — mruczę z głupią miną, przypominając sobie mojego kochanka z poprzedniej nocy. — znajdziemy ci innego dużego penisa, Holly.

— Może być gumowy i na baterie. — chichocze, pociągając nosem. — Nie potrzebuję w zestawie niezdolnej do zaangażowania osobowości...

— To się da zrobić. — wstaję z kanapy. — Gdzie macie jakiś sex shop? Daj mój telefon...

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Where stories live. Discover now