6.

377 21 1
                                    

Jonathan

Budzę się z potężnym bólem głowy, co średnio mnie cieszy. To jednak jest zupełnie nic. Moja pobudka nie nastąpiła naturalnie, a za sprawą wkurzonego okrzyku należącego do właściciela tego mieszkania, który wygląda na niezbyt zadowolonego. A ja nadal nie pamiętam jak się naprawdę nazywam, będąc chyba jeszcze mocno pod wpływem.

- Paliłeś w mojej sypialni?! Nadal tu jebie!

Aiden drze ryja i ostentacyjnie szeroko otwiera okno, wpuszczając do środka lodowate powietrze. Zerkam na swoją gołą dupę, nie mając najmniejszego problemu z tym, że mój homoseksualny przyjaciel widzi mnie na waleta, bo bardziej skupiam się na fakcie, że jeszcze do niedawna miałem w tym łóżku towarzystwo.

Gdzie do cholery jest...

- Twoja randka uroczo stąd spierdoliła, jeśli to jej szukasz... - przysiada na skraju materaca i posyła mi wkurzone spojrzenie spod brwi. - minąłem się z nią w drzwiach i wyglądała na mocno wściekłą. Zrobiłeś jej coś, Jonny? Czy po prostu byłeś sobą i nie wiem... z premedytacją nazwałeś ją innym imieniem?

- Przecież właśnie mnie obudziłeś, debilu... - mrugam nieprzytomnie, nie mając siły by kazać mu spierdalać. - rozmawiałeś z nią?

Kręci głową, nadal mi się przyglądając z uwagą. I chyba już przestaje się wściekać za fajki. On ma do nich wstręt, a ja kocham palić po seksie. To idealne dopełnienie dobrego pieprzenia.

A pieprzenie z Morgan było bardzo dobre...

- Nie zdążyłem nawet jej zapytać, dlaczego ma na stopach moje buty... - mruczy z głupią miną. - możesz mi wyjaśnić, co to za laska i dlaczego nie zabrałeś jej do siebie? Masz równie zajebiste mieszkanie, co ja... a może ona ma lęk wysokości? Nie każdy toleruje apartamenty na pięćdziesiątym piętrze...

- Możesz mówić trochę ciszej? - krzywiąc się, przykładam palce do skroni. - Mam monstrualnego kaca. Już nigdy nie kupię whisky w jebanym markecie...

- Jonathan Flint polazł do marketu? - gapi się z uchylonymi ustami. - Teraz to już mnie mocno zaintrygowałeś...

- Aid, mógłbyś dać mi coś na...? - nadal ściskam głowę, co niesamowicie go bawi.

- To chyba nie jest dobry pomysł. Nadal jesteś pod wpływem. A mieszanie leków i alkoholu...

- Przestań się, kurwa, wymądrzać. - warczę. - Daj mi coś!

- Tabletki są w szufladzie przy łóżku, furiacie... - śmieje się z politowaniem. - ogarnij dupę i schodź na dół. Zrobię nam coś dobrego do jedzenia...

Wychodzi z sypialni swoim sprężystym krokiem, a ja wzdycham z bólem. Chyba wpakowałem się w niezłe gówno z Morgan. Pozwoliła mi się przelecieć tyle razy i nadal nie wie, kim jestem... co czyni ze mnie największego skurwiela na świecie.

Jeszcze wczoraj okłamywanie jej wydawało się całkiem zabawne, ale dzisiaj... jakoś przestało mnie to bawić. Najwyraźniej bez niej przy boku łatwo mi stać się tym zwyczajowym Jonathanem. Bez jej uroczej osoby nie jestem w stanie przywołać tego beztroskiego Johna.

Bardzo beztroskiego, bo pozwoliłem sobie na całą noc cholernej zabawy i kupy śmiechu. A ja się nie śmieję, do cholery! A przynajmniej nie tak dużo. Wyczerpałem mój roczny zapas przez pannę Bennett...

Niedługo później schodzę na dół ubrany we wczorajsze pomięte ciuchy, unosząc brew na popisy tego niespełnionego Master Chefa. Aiden uwielbia gotować i przez niego musiałem jeszcze bardziej okłamywać Morgan. To, że nie domyśliła się, że to mieszkanie nie należy do mnie, jest cudem samym w sobie.

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum