8.

366 18 0
                                    

 Jonathan

Gdy rozlega się dźwięk zwiastujący przybycie windy i po chwili rozsuwają się srebrne drzwi, zauważam rudą głowę Morgan od razu. Ta idiotka niemal wypada z windy, potykając się o niedorzecznie wysokie buty i w ostatniej chwili zostaje uratowana przez Victora Vermonta.

Najwyraźniej zdążyli się zakumplować, a ona wcale nie słuchała tego, co jej mówiłem odnośnie bezpiecznego obuwia. Albo postanowiła zignorować moje gadanie, co nie byłoby niczym nowym w jej przypadku.

Na moje wiadomości też nie dostałem odpowiedzi... oczywiście poza tą jedną, która była dość ostateczna. Choć nadal nie wiem, o co jej może chodzić. Czyżby dowiedziała się, kim jestem już w sobotę rano? To przecież niemożliwe...

Kiedy jasnowłosy chłopak nachyla się nad nią i zaczyna coś do niej mówić, Morgan wysłuchuje go z szeroko otwartymi oczami i nie protestuje, tylko daje się zaciągnąć do najbardziej oddalonej części biura. A przynajmniej najbardziej oddalonej ode mnie.

Ona jednak po chwili odwraca głowę i wyszukuje mnie oczami, jakby nie mogła uwierzyć, że tu jestem. Cóż, rzadko przyłażę na to piętro, ale czasami mi się to zdarza. Tak jak teraz, przez co mogę prowadzić z Morgan walkę na spojrzenia.

W momencie, gdy nasz wzrok się krzyżuje, staje się jasne, że już poznała moją tożsamość. W jej oczach pali się taki ogień, że... powinienem spłonąć w jednej sekundzie.
Co wcale nie byłoby takie trudne, znając jej charakterek.

Zdążyłem zauważyć, że ma mało pokorny temperamencik... a może to moja obecność tak na nią wpływa? Może wyciągam z niej wszystko, co najgorsze? Albo najlepsze, zależy jak na to spojrzeć.
I co kto lubi...

A ja zdążyłem trochę ją polubić, mimo że straszna z niej zołza.
Najwyraźniej łatwo przepaść w kłótliwych zołzach, które gotują tak dobrze, że Aiden zyskał naprawdę potężną konkurencję. A może tania whisky zupełnie przyćmiła mój zmysł smaku?

Doskonale wiedząc, że Morgan już więcej niczego dla mnie nie ugotuje, znowu spoglądam na nią kątem oka. Przecież nie chcę by ktokolwiek widział, że się na nią gapię jak ostatni debil!

Wygląda na potężnie wyprowadzoną z równowagi, a jej piękna twarz przypomina jedną wielką mieszankę nieoczywistych emocji i kolorów. Czy można być niemal białym i jednocześnie się rumienić? Najwyraźniej można, Morgan Bennett to potrafi. Ona jest bardzo zdolna, bez dwóch zdań. I bardzo zawzięta...

Nie odpisała na moją wiadomość z prośbą o rozmowę i w końcu mnie zablokowała, co skutecznie odebrało mi szansę na spotkanie z nią i wyjawienie swojego prawdziwego nazwiska. A naprawdę chciałem to zrobić i zaoszczędzić nam obojgu niepotrzebnych scen w biurowych okolicznościach.

To jednak teraz jest już mało istotne. Poznała prawdę przez przypadek, a ja spaliłem za sobą wszystkie mosty. Seks może i był niesamowity, ale nie zamierzam się jej narzucać, chociaż mocno mnie zirytowała swoim zachowaniem.

Tak trudno jej zachować się jak dorosłemu człowiekowi? Nie sprawiała wrażenia głupiej gówniary. W ogóle nie odczułem, że jest ode mnie sporo młodsza, choć nie wiem, ile dokładnie ma lat. Akurat tej informacji z jej CV nie pamiętam...

No, ale skoro i tak dla mnie pracuje... na pewno zdążę się na niej odegrać. I poznęcać. Przecież nie byłbym sobą. Nagle się nie zmienię, ponieważ na mojej drodze stanęła piękna rudowłosa dziewczyna o seksownym tyłku i bardzo uzdolnionych ustach.

I to na kilku różnych frontach.

— Jestem niepocieszona, że nie znalazłeś dla mnie czasu w zeszłym tygodniu, Jonathanie... — Ashley marudzi, odciągając moją uwagę od ponętnego rudzielca i popija swoją kawę. — te targi to naprawdę ważna rzecz, myślałam, że omówimy to w piątek... może nawet przy kolacji... — nie kryje rozczarowania.

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Where stories live. Discover now