Epilog

653 20 22
                                    

— Na pewno wszystko w porządku, Morgan? Jesteś bardzo milcząca... — czuję na sobie baczne spojrzenie i mrugam nieprzytomnie, próbując zachować kamienną twarz.

Oczywiście, że nic nie jest w porządku. Bo jak mogłoby być, kiedy próbuję zatamować wewnętrzne krwawienie? Co ty możesz wiedzieć o złamanym sercu?

— Jasne. — wzruszam ramionami i beznamiętnie przesuwam wzrokiem po zebranym w środku tłumie.

— Masz ochotę na kolejnego drinka? — pyta, nadal przyglądając mi się z uwagą, na którą nie zasługuję.

Boże, w końcu zaczynasz mówić z sensem. O niczym innym nie marzę, jak tylko upić się do nieprzytomności i zapomnieć o tym całym gównie, które na mnie spadło. Możesz przynieść mi od razu całą beczkę pieprzonego wina.

— Bardzo chętnie... — uśmiecham się bezosobowo. — dziękuję, Kent.

Obserwuję jak oddala się do baru, krocząc tym swoim przebojowym krokiem, poruszając przy tym jak dobrze wytrenowane sceniczne zwierzę i uśmiechając się tak, że od samego patrzenia robi mi się niedobrze.

Bo ja nie mam nastroju na radość, czy entuzjazm. Po prostu muszę przetrwać ten wieczór, który jest najdłuższym, jaki mi się przytrafił w życiu. Chciałabym już wrócić do domu i do zapewne, pustego łóżka. Nie spodziewam się zastać w nim Jonathana.

Nie mam zielonego pojęcia, gdzie on jest.

— Proszę... — czuję jak w moją dłoń wsuwane jest szkło. — whisky z colą, tak? Też lubię to połączenie...

Zwracam spojrzenie na stojącego obok, bardzo przystojnego mężczyznę i bezwiednie się uśmiecham. Może i błądzę na skraju załamania nerwowego i rozpadnięcia się z rozpaczy, ale nie umiem nie docenić jego zachowania.

Chyba nie jestem tak dobrą aktorką, jaką chciałabym być, albo Kent bez problemu potrafi czytać z ludzi, ale odkąd spotkaliśmy się przed muzeum, jest dla mnie bardzo wyrozumiały. Zachowuję się jak pieprzona księżniczka, która ma w dupie cały świat, co jest tylko postawą obronną i efektem kompletnego pogrążenia w myślach, a on... jest po prostu miły.

A to niezwykle łaskawe z jego strony.

— Masz ochotę zatańczyć? — pyta, gdy zerujemy nasze drinki, nadal znajdując się tuż przy mnie, co bardziej mnie irytuje niż cieszy.

Wolałabym samotność. Pragnę uciec w jakieś ustronne miejsce i po prostu tam umrzeć. Nie mogę jednak tego zrobić, bo jestem w pracy. A przynajmniej robię coś, co jest z nią związane. I nie pozwolę, żeby walące się na głowę życie wpływało na moją karierę.

Dlatego właśnie tu jestem - w miejscu, w którym kręcą się pięknie ubrani ludzie, sama będąc jedną z nich i staram się wybrać szczegóły, które jutro umieszczę w swoim artykule. Chociaż naprawdę trudno mi się skupić, kiedy nie spałam od trzydziestu dwóch godzin i ze zmęczenia trzęsą mi się dłonie.

Tak właściwie trzęsie się cała moja rzeczywistość, a ja znajduję się o krok od szaleństwa. Moje mocno bijące serce wciąż prosi o zapewnienie, że wszystko będzie dobrze. Niestety nie mogę dać mu tej gwarancji. Nie mam ku temu żadnych narzędzi.

Bo zupełnie nie wiem, na czym stoję.

I cholera, niekoniecznie chcę się dowiedzieć. Odpowiedź na dręczące mnie pytanie może mi się nie spodobać. Nie, ja wiem, że na pewno mi się nie spodoba. Nie po tym, co widziałam wczoraj popołudniu.

A widziałam jak Jonathan mierzy się ze swoją przeszłością i zupełnie się jej poddaje.

Mogłam obserwować, jak zachowuje się w towarzystwie Aurory, której twarzy co prawda nie dojrzałam, ale... chyba nie chcę jej oglądać. Nie mam najmniejszej potrzeby dowiadywania się, że zostałam pokonana przez kolejną piękną kobietę, która nadal posiada serce Jonathana Flinta.

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz