39.

237 15 0
                                    

Morgan

Budzę się ze znajomym bólem brzucha i niezadowoleniem, które automatycznie wykrzywia moją twarz. Dlaczego ten cholerny budzik dzwoni tak wcześnie? I dlaczego musiałam dostać okresu właśnie dziś? To mało zabawne przypieczętowanie tej pełnej wrażeń nocy. Czuję się tak, jakbym w ogóle nie spała. Co w sumie nie jest wielkim niedomówieniem. Spałam krótko, a nocleg w szafie... to nie jest najwygodniejsza forma spędzania nocy.

Ani trochę.

Ja jednak właśnie znajduję się w bardzo wygodnym łóżku, pośród kosztownej pościeli i na wygodnym materacu, który jest idealnie wyważony w swojej twardości. Jak ja się tu znalazłam? Pewnie Jonny przytargał mnie do łóżka zaraz po tym, jak zapadłam w sen.

Co jest niezwykle uprzejme z jego strony. On w ogóle cały jest bardzo uprzejmy...

Gdy wkraczam do kuchni, zauważam na blacie świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy i paczkę żelków, która leży tuż obok. Parskam śmiechem, bo ten człowiek nadal zupełnie mnie rozwala swoją intuicją, co sprawia, że mój średni nastrój od razu się poprawia.

Sięgam po szklankę z sokiem i na śniadanie łykam dwie tabletki przeciwbólowe, żeby jakoś przetrwać ten dzień, a potem skupiam się na dwóch parach oczu wlepionych we mnie w niemej pretensji. No prawie niemej.

— No już, chwileczkę! — mamroczę, słysząc zawodzenie Precla, który plącze się między moimi stopami i domaga jedzenia. — Mógłbyś wziąć przykład z Artema, tak powinien zachowywać się kot!

Spoglądam na białe kocisko, które zupełnie niewzruszone czeka, aż je nakarmię. Wystarczyło tylko kilka dni, żeby Artem się przyzwyczaił do obecności drugiego kota. I wydaje mi się, że nawet go polubił. Cały czas za nim łazi, jakby go pilnował. Czasami też pozwala Preclowi na siebie wejść i gryźć za ucho, co jest równie zaskakujące jak to, że Artem zaakceptował moją obecność w jego życiu.

Udało mi się poskromić i jego i jego właściciela, a to niezwykle podbudowuje moje ego. Nie posądzałam się o takie zdolności do ujarzmiania dupkowatych bestii, a jednak... powinnam sobie dopisać tę umiejętność do CV - poskramiaczka dzikich zwierząt i trudnych ludzi.

Śmiejąc się pod nosem, stawiam przed moimi kocimi dziećmi miseczki z jedzeniem i wyglądam za okno prowadzące na taras. Po burzy nie ma już śladu, ale niebo nadal spowijają ciężkie chmury zwiastujące kolejny deszcz. Bo wcale nie lało pół nocy...

Wzdycham i nadal czując nieprzyjemny ciężar w brzuchu oraz zmęczenie, o którym przypomina suchość pod powiekami, pakuję się pod prysznic, jednocześnie zastanawiając nad przebiegiem tego dnia, który powinien być wyjątkowy, ale wcale się na to nie zapowiada, bo Jonny to zawzięty pracoholik.

Czy naprawdę by go to zabiło, gdyby wziął choć jeden dzień urlopu?

Rozumiem, że jest właścicielem firmy, co wiąże się z bardzo dużą odpowiedzialnością, ale przez jeden dzień FP poradziłoby sobie bez jego obecności! Jonathan zatrudnia doskonały zespół, który zna się na swojej robocie, więc naprawdę nie rozumiem jego zaciekłości...

Ciekawe, czy w lato także odpuszcza sobie wakacje. Jeśli tak... to muszę go z tego skutecznie wyleczyć. W mojej wizji wyjeżdżamy na długie dwa tygodnie mocno zasłużonego urlopu. Dokąd? Tego nie wiem, ale to nie ma znaczenia. Z moim mikroskopijnym doświadczeniem podróżniczym i sporym zapasem gotówki, cały świat stoi przede mną otworem, a to cudowna wizja.

I o wiele lepsza niż spędzanie urodzin Jonathana bez niego.

Że niby ma jakieś spotkania z radą nadzorczą spółki... może i ma, ale to naprawdę beznadziejna perspektywa na świętowanie. Chociaż Jonny nie sprawia wrażenia jakby urodziny jakkolwiek go obchodziły. To dzień jakich wiele, jak to określił kilka dni temu, gdy pytałam go, czy nie powinniśmy urządzić jakiejś imprezy z tego powodu.

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz