21.

343 19 0
                                    

Morgan

Budzi mnie promień słońca, który sprytnie przemknął między źle zsuniętym materiałem zasłon i wkradł się wprost na moją twarz.

Mrugam, starając się nie jęknąć i mocniej zaciskam powieki, czując, że potrzebowałabym całego weekendu, żeby wrócić do w miarę akceptowalnego stanu przyzwoitego wyspania.

Kiedy odwracam się plecami do okna, wiedząc, że i tak już nie zasnę, pojawia się przede mną śpiące męskie oblicze. Przez chwilę przyglądam się tym długim rzęsom, które rzucają cień na zarośnięte kilkudniowym zarostem policzki. Przesuwam wzrok na wysokie czoło przecięte kilkoma delikatnymi poziomymi zmarszczkami. Wędruję oczami po grubych brwiach i prostym nosie, kończąc wycieczkę na tych ustach, które z niezwykłą łatwością wyrzucają z siebie kąśliwości, jednocześnie będąc... niesamowicie czułymi. Chociaż tylko czasami.

— Śpij, zołzo. I przestań się gapić. Wiem, że to robisz... — słyszę zaspany głos i uśmiecham się jak głupia.

— Skąd wiesz? Przecież masz zamknięte oczy! — wyrzucam mu, starając się nie mówić zbyt głośno, bo chyba oboje mamy kaca.

— Czuję na twarzy twój śmierdzący oddech.

Mrużę oczy i sięgam po poduszkę, którą zdzielam go prosto w ten złośliwy łeb.

Jonathan szybko mi ją wyrywa i przykrywa nią sobie głowę, ostentacyjnie obracając się do mnie gołą dupą.

— A ty puszczasz bąki przez sen. — odgryzam, przez co słyszę przytłumiony śmiech dochodzący spod poduszki.

— W końcu jestem orkiem. A to obrzydliwe i śmierdzące stwory, co nie? — wyłania się spod swojego schronienia i spogląda na mnie czekoladowymi oczami, wcale nie wyglądając na speszonego.

— I ty też puszczasz bąki, ale jestem zbyt miły, żeby ci to wytykać.

Starając się nie czerwienić, siadam na łóżku, opierając się plecami o miękki zagłówek królewskiego łoża Jonathana Flinta.

— Ty i miły? Pfff! — parskam, przewracając oczami. — Ale widzisz? Jesteśmy dla siebie stworzeni! Oboje jesteśmy fizjologicznie sprawni i puszczamy bąki! — wyrzucam z siebie, chyba nie potrafiąc się nim krępować.

Z jakiegoś powodu mogłabym z nim rozmawiać o wszystkim.

Rozmowy z nim to kolejna bardzo naturalna i swobodna rzecz, która się między nami pojawiła, zaraz po seksie. Przy nim nie umiem się spinać i być drętwa. Nie, zdecydowanie przy tym panu bycie mną to najprostszy odruch z możliwych, choć to przecież sam Jonathan Flint.

I powinien mnie przerażać, a jest zupełnie odwrotnie, bo on bez trudu mnie rozpala swoją osobą.

— Skoro mamy już to ustalone... — mruczy i sięga po moją nogę, żeby zacząć całować łydkę. — czy możemy przetestować inne nasze fizjologiczne sprawności i...

Pakuje się między moje uda i przesuwa ustami po ich wewnętrznej stronie - najpierw prawego, a następnie lewego i sunie językiem po pachwinach, zgrabnie omijając najbardziej spragnione dotyku miejsce.

— Myślę, że nie miałabym nic przeciwko temu testowi... — chrypię, wypychając biodra ku jego wargom. — właściwie to czuję, że potrzebuję zostać porządnie przetestowana...

Łaskawie się ze mną zgadza i powoli wsuwa zwinny język wprost w środek wilgoci pulsujący między moimi nogami. Kiedy zaczyna ssać chętne ciało, przetacza się przeze mnie prawdziwy huragan rozkoszy.

— Och, Jonny... — jęczę, zaciskając palce na jego ciemnych włosach. — jesteś w tym doskonały, przysięgam...

Uchylam powieki, żeby obserwować jak zachłannie pożera moją cipkę, przez co robi mi się gorąco, słabo i wszystko się trzęsie. Czując, że rozpaczliwie potrzebuję, żeby mnie wypełnił, ciągnę za brązowe pasma i dyszę:

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Where stories live. Discover now