13.

370 19 1
                                    

Jonathan

Kiedy Morgan wraca do sypialni po jakiś pięciu sekundach z twarzą tak czerwoną, że przypomina rudą cegłę, wiem że zaraz znowu czymś mnie zaskoczy.

Ta dziewczyna to chodząca niespodzianka z niepokojącymi skłonnościami do autodestrukcji.

Wystarczy jednak jeden rzut oka na jej minę, żeby się zorientować, że ona jest potężnie wyprowadzona z równowagi.

— Daj mi jakieś ubranie, Flint! — warczy. — I lepiej przywitaj się ze swoją znajomą!

Wytrzeszczam oczy, ponieważ nikogo się nie spodziewałem i tylko trzy osoby mają klucze do mojego mieszkania - Matylda, Aiden i...

Wychodzę siostrze na spotkanie, zostawiając wkurzoną Morgan, która właśnie przebiera się w moje ciuchy. Daję słowo, przez moją siostrzyczkę znajomość z panną Bennett niepotrzebnie się komplikuje, a ja po wczorajszym wieczorze i nocy szybko doszedłem do wniosku, że nie chcę niczego przesadnie komplikować.

Przebywanie z Morgan jest dla mnie jak głęboki oddech po wynurzeniu się z naprawdę długiego zanurzenia w beznadziei, co uderza mi do głowy bardziej niż zaskoczenie, że Harper właśnie spaceruje po moim salonie.

A potem sobie przypominam, że rzeczywiście planowała dzisiaj przylecieć do Chicago, ale mieliśmy się zobaczyć później...

— Cześć, przystojniaku! — uśmiecha się na mój widok, odkładając Artema na kanapę i wpada w moje wyciągnięte ramiona. — Przysięgam, rozłąka z tobą to jakiś koszmar!

Słyszę niedowierzające prychnięcie za plecami i dostrzegam rudą głowę Morgan, która wynurza się z sypialni. Zauważam, że ma na stopach swoje niedorzeczne kapcie, a na reszcie siebie mój dres, który jest na nią sporo za duży, ale tej kretynce we wszystkim jest ładnie.

Ona naprawdę jest kretynką i to bardzo porywczą, bo kieruje się ku wyjściu, nawet nie oglądając się za siebie i wiem, że chce stąd uciec. Dokładnie tak jak dwa tygodnie temu, kiedy przeczytała wiadomość od Harper, myśląc, że to moja dziewczyna.

— Morgan, stój! — krzyczę, ale ona tylko kręci głową i pokazuje mi faka, zaciskając szczękę.

— Spierdalaj, John! — odpowiada wściekłym głosem. — Teraz to już...

— To jest Harper, idiotko! — znowu się drę jak pojebany, a ona przystaje niczym zmrożona i odwraca się w moją stronę z niesamowicie głupią miną.

Pery unosi brew, ale taktownie milczy, przyglądając się scenie z uwagą i wysuwając z mojego uścisku. Jestem pewien, że doskonale się bawi, ale jest zbyt dobrze wychowana, żeby zacząć się śmiać. Albo zapytać, dlaczego ktoś nazywa mnie innym imieniem. Będę musiał się nieźle tłumaczyć, już to wiem...

Morgan po chwili wahania w końcu do nas podchodzi, uparcie wpatrując się w podłogę.

Gdyby zażenowanie można było ubrać w jakiś bardziej namacalny kształt, zapewne byłoby pożarem, a ona stanowiłaby jedną wielką płonącą pochodnię.

— Morgan, poznaj proszę moją młodszą siostrę, Harper Flint-Thomas... — przybieram zaskakująco spokojny ton. — Pery, to Morgan Bennett, moja...

— Sąsiadka. — wtrąca szybko i wyciąga dłoń do mojej siostry, która uprzejmie ją przyjmuje. — Wpadłam, żeby...

— Pożyczyć sól? — Harper parska śmiechem. — Daj spokój, wszyscy jesteśmy dorośli... swoją drogą, niezły tyłek. — dodaje, mrugając do rudowłosej dziewczyny, której policzkom niewiele brakuje kolorem do włosów. — Chociaż dobrze, że chłopcy go nie widzieli, bo...

Wszystkie Nasze Kłamstwa [+18]Where stories live. Discover now