Rozdział 3

3.5K 92 29
                                    

Impreza trwała w najlepsze. Tańczyłam samotnie pomiędzy nieznanymi mi ludźmi, upita już kilkoma tanimi piwami. Czułam się dobrze unosząc ręce do góry i wykrzykując tekst piosenki. Chociaż wcześniej nie przeszłoby mi nawet przez myśl, że zdołam wpasować się w to towarzystwo, teraz miałam wrażenie, że się odnajduję.

Alkohol krążył w moich żyłach, a w głowie mi dudniło. Nogi już lekko mnie bolały, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Chciałam zatracić się w tej beztroskiej chwili i zostać w niej bez końca. Chciałam, żeby świat się zatrzymał.

Moje początkowe obawy całkowicie wyparowały. Mike okazał się zupełnie inny, niż sobie go wyobrażałam. Był niezwykle miły i czarujący. Dowiedziałam się, że był starszy od nas o trzy lata. Już się nie uczył, nigdy nie był na studiach. Po szkole postanowił oddać się pracy. Zatrudniony był w niewielkim warsztacie na przedmieściach i miałam wrażenie, że o samochodach wie wszystko. Co jakiś czas rzucał żartem i obdarowywał nas swoim cwanym uśmieszkiem. Byłam pewna, że mógłby oczarować każdą kobietę, jeśli by tylko zechciał.

Ashley wpatrywała się w niego jak w cenny obraz. Głośno śmiała się z jego żartów, zarzucając włosami. Chociaż bardzo ją kochałam i cieszyłam się, gdy była szczęśliwa, coś jednak podpowiadało mi, że popełnia błąd. Może Mike był człowiekiem obok którego trudno było przejść obojętnie, ale nie zmieniało to faktu, że nie wyglądał na kogoś, kto szuka dłuższego obiektu zainteresowań. Poza tym blondwłosa dopiero co była po rozstaniu. Ta głupia próba ucieczki w inne ramiona, sprawiała, że krzywiłam się w sobie.

Wciąż stojąc na środku salonu, który już dawno zamienił się w parkiet, zeskanowałam pomieszczenie wzrokiem w poszukiwaniu swojej przyjaciółki. Chwilę mi zajęło, zanim dostrzegłam ją w w rogu pokoju. Popijała piwo, intensywnym wzrokiem wpatrując się w bruneta. Przewróciłam oczami i zaczęłam iść w ich stronę. Nie stali sami, obok nich był już wcześniej poznany przeze mnie Ethan i Harry, którego samo imię przyprawiało mnie o dreszcze. Przez cały dzień nie zamieniłam z nim ani słowa. Jedynie jego wypowiedź przy poznaniu dudniła mi w głowie. Czy los ze mną pogrywał, w taki dziwny sposób krzyżując nam drogi? Myślałam, że nigdy więcej nie spotkam tego człowieka. Że wymyśliłam sobie go i tą całą sytuację w klubie. Że byłam na tyle pijana, że sobie coś uroiłam. Ale on naprawdę istniał. Naprawdę miał duże, świdrujące zielone oczy. Patrzył tak intensywnym wzorkiem, że miałam wrażenie, że prześwietla człowieka na wylot. Naprawdę jego głowę zdobiły bujne kręcone włosy, w totalnym nieładzie, a mimo to wyglądały jakby zajmowały swoje dokładnie zaplanowane miejsce.

- Co jest? - zapytała Ashley, wyrywając mnie z zamyślenia.

Spojrzałam na nią i chłopaków przed sobą. Wzruszyłam ramionami.

- Idę zapalić. Idziesz ze mną? - zapytałam.

Wciąż dudniło mi w głowie, a alkohol buzował. Potrzebowałam się przewietrzyć.

- Nie, nie mam ochoty - odparła tylko.

- Jak chcesz.

Przewróciłam oczami i odwróciłam się. Powolnym, lekko chwiejnym krokiem starałam się przecisnąć między ludźmi. Zapach potu, alkoholu i zmieszanych perfum przyprawiał mnie o mdłości. Gdy w końcu udało mi się wyjść z mieszkania, odetchnęłam. Na klatce schodowej znajdowało się kilka osób, ale kompletnie ich zignorowałam walcząc ze schodami. Trzymałam się mocno barierki, modląc się by nie spać. Pod wpływem strome schody, były trudną przeszkodą dzieląca mnie od wolności.

Mocno wypuściłam z siebie powietrze i położyłam ręce na udach, delikatnie się schylając. Zimne powietrze otuliło moje ciało, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz. Chwilę tak stałam, po czym wyprostowałam się i wyciągnęłam z kurtki paczkę papierosów oraz małą różową zapalniczkę. Odpaliłam jednego i mocno się zaciągnęłam. Dym przyjemnie otulił moje gardło i płuca. Wypuściłam powietrze i wpatrywałam się z uwagą w siwą chmurę, która utworzyła się nade mną. 

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now