Rozdział 27

2.4K 60 14
                                    

Wydawało mi się, że czas na chwilę się zatrzymał. Wszystko we mnie zamarło. Nie potrafiłam odwrócić wzroku od Harry'ego, jakbyśmy nagle byli jedynymi osobami na świecie. On tu był. Nie śniłam, nie zwariowałam. Wszystko działo się naprawdę.

- Ładny dom - usłyszałam głos Mike'a.

James wciąż, ściskał moją drżącą dłoń. Jakbym w ten sposób miała nie upaść, a przecież w środku już dawno byłam stracona.

Ich informacje na temat mnie i Harry'ego zatrzymały się na naszej randce w restauracji i krótkiej wymiany SMS-ów. Jak o wielu rzeczach jeszcze nie wiedzieli.

- Siadajcie - Morris machnął ręką, wskazując na kanapę i fotele, obok nas.

Wciąż się nie poruszałam. Patrzyłam na brązowe loki chłopaka, niedbale ułożone na jego głowie. Na jego zielone oczy, które nawet na sekundę nie spotkały się z moimi. Obserwowałam jego ciało, pewną siebie postawę. Patrzyłam na czarną, sportową torbę, którą miał zawieszoną na ramieniu. Ubrany był w szare spodnie dresowe i tego samego koloru bluzę. I o matko, dlaczego wyglądała tak dobrze, nawet w takim wydaniu?

Powoli zbliżali się w naszą stronę. Czym bliżej nas byli, tym bardziej miałam wrażenie, że w pomieszczeniu zaczyna brakować tlenu. Powietrze zgęstniało, paląc moje płuca. Na krótką chwilę, zapomniałam, jak się oddycha.

- Wyjdę zapalić - wypaliłam cichym głosem.

Niewiele myśląc, niedbale zrzuciłam z siebie koc i wstałam z kanapy. Moja dłoń złączona z dłonią James'a, poluzowała uścisk. Straciłam ostatnią podporę.

Nogi mi drżały, gdy stawiałam kolejne kroki. Nie patrzyłam na chłopaków, wymijając ich w drodze do wyjścia. Właściwie wlepiałam wzrok tylko przed siebie, marząc o świeżym powietrzu. Marząc, by uciec. Na jedną krótką sekundę, do moich nozdrzy dotarł zapach mięty i dymu papierosowego. I znów czułam, że przepadam.

Usiadłam na szczycie schodów. Brałam kilka głębokich wdechów, próbując opanować rozdygotane ciało. Wciąż nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tak na niego reaguje. Dlaczego nie potrafię nad sobą zapanować?

Wyciągnęłam paczkę papierosów i  zapaliłam jednego. Nikotyna delikatnie ukoiła moje nerwy. Wpatrywałam się w ciemność przed sobą. Przez wysokie drzewa, widok był utrudniony, jakby były tam po to, aby zasłonić świat. Słychać było jedynie mój oddech i ciche cykanie owadów, zmieszane z szumem liści.

- Aż tak przeszkadza ci mój widok? - usłyszałam za sobą.

Podskoczyłam do góry, wystraszona nagłym dźwiękiem. Powoli odwróciłam się w stronę chłopaka. Stał oparty plecami o ścianę budynku. Ręce miał założone na klatce piersiowej, a jego intensywny wzrok wiercił dziury w moim ciele.

- Zawsze tak musisz skradać się od tyłu? - zapytałam z ironią.

Powróciłam wzrokiem do wpatrywania się przed siebie. Czułam się jakbym była świadkiem nicości.

Słyszałam, jak robi kilka kroków w moją stronę. Powoli usiadł tuż obok mnie i zapalił papierosa. Dym zmieszał się z moim, tworząc nad nami siwą chmurę.

- Myślałem, że mnie lubisz - wypalił nagle.

Spojrzałam na niego czujnie, unosząc do góry brwi. Zaskoczyło mnie jego wyznanie.

- Wydawało mi się, że chciałaś mnie poznać, żebym dał się polubić - zamilkł na chwilę - A może to ja chciałem. Widzimy się kolejny raz, więc chyba jednak mnie lubisz?

Nie spuszczałam wzroku z jego zielonych tęczówek. Nasze spojrzenia się złączyły, ale przeciwnie, niż wcześniejszymi razami, nie toczyły ze sobą wojny. Tańczyły ze sobą, powoli i delikatnie, jakby dopiero się poznawały. Chciałam coś wyczytać z jego twarzy, ale była tak zagadkowa, nijaka. Jakby był szczelnie zamkniętą księgą.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now