Rozdział 25

2.4K 66 17
                                    

Siedziałam na skraju łóżka, wpatrując się pusto, w punkt przed sobą. Myśli obijały się o moją czaszkę. William nadal nie wyszedł z łazienki. Wytężałam słuch, chcąc się upewnić, czy wszystko u niego w porządku.

Nigdy wcześniej nie widziałam brata w takim stanie. Stronił od bójek, powtarzając mi wciąż, że przemoc jest najgorszym z możliwych rozwiązań. Widziałam go, jako oazę spokoju. Kogoś, kto prawie nigdy się nie denerwował, a tym bardziej unosił. Chciałam wiedzieć, co się stał? Kto go napadł i dlaczego?

Nadal zastanawiałam się nad powiadomieniem taty, może nawet policji. Dlaczego mieliśmy przejść wobec tego obojętnie, nie poszukać sprawiedliwości?

Obraz William'a nie opuszczał mojej głowy. Jego poobijana twarz wciąż wyświetla się w moich myślach. Nie potrafiłam zapomnieć tych zimnych oczu. Tak pustych, jakich nie widziałam nigdy wcześniej. Byłam zdezorientowana, wystraszona i zła. Pragnęłam zwinąć się w kłębek i płakać. Znów tęskniłam za matką. Ona wiedziałaby, co zrobić, co powiedzieć. Wiedziała by to wszystko, czego nie wiedziałam teraz ja.

Usłyszałam, jak drzwi łazienki się otwierają. Dźwięk kroków William'a roznosił się echem po domu. Słyszałam, jak zbliża się do mojego pokoju i na chwilę przystaje. Nacisnął na klamkę, a skrzypienie dało znak, że wszedł do środka.

Nie odwróciłam się. Wiedziałam, że to on. Cisza dudniła w moich uszach, nagle stając się tak bardzo uciążliwa. Atmosfera zgęstniała, a ja miałam wrażenie, że za chwilę będzie można kroić ją nożem.

- Jenny? - zaczął niepewnie.

Potrzebowałam kilku chwil, by zebrać się w sobie i na niego spojrzeć. Powoli odwróciłam głowę  w jego stronę, wpatrując się z troską w jego twarz. Nie było już widać na niej śladów krwi. Opuchlizna pod okiem zdawała się większa, niż wcześniej. Coś ścisnęło mnie w brzuchu. Jego widok mnie łamał.

Patrzyłam na niego bez słowa. Nie chciałam dłużej naciskać. W głębi siebie miałam nadzieję, że przyszedł, by się przede mną otworzyć. Że opadły już złe emocje i będzie jak dawniej.

- Spotykasz się z John'em Wood'em? - zapytał.

Jego głos był ciężki i pewny. Wciąż zaciskał dłoń na klamce, nie poruszając się nawet o milimetr. Widziałam, jak jego klatka piersiowa ciężko unosi się do góry.

Otworzyłam szeroko oczy, zaskoczona jego pytaniem. Dlaczego teraz o to pytał? I skąd wiedział?

- Will... - zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.

- Odpowiedz.

Wpatrywałam się w jego brązowe oczy. Kolejny raz próbowałam go w nich odnaleźć, ale bezskutecznie.

- Widziałam się z nim raz - odparłam cicho.

Czułam jak cała moja moc opadła. Nie miałam sił się kłócić. Nie miałam siły krzyczeć, dopytywać. Jakby coś wyssało ze mnie całą energię.

- To z nim byłaś na randce? - dopytywał.

Pokręciłam szybko przecząco głową. Wiedziałam, o co mu chodziło. O ten dzień, w którym widziałam się z Harry'm.

- Nie - odpowiedziałam - Spotkałam się z nim niedawno.

Napięcie między nami wciąż rosło. Nie wiedząc czemu czułam nagłą potrzebę skulenia się. Zwinięcia w kłębek i ukrycia przed światem.

- Dlaczego pytasz? - odważyłam się odezwać.

William skanował moją twarz cal po calu, jakby chciał prześwietlić mnie na wylot. Jakby chciał wejść do mojej głowy i zobaczyć w niej każdy, najdrobniejszy szczegół.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now