Rozdział 52

2.3K 71 6
                                    

Jechaliśmy w ciszy. Atmosfera między nami była napięta, a ja czułam, jak moja irytacja z każdą chwilą wzrasta. Nie miałam ochoty na żadne wycieczki. Prawdę mówiąc, nie chciałam z nim rozmawiać i słuchać głupich tłumaczeń. 

- Możesz zatrzymać się gdziekolwiek - wypaliłam ze złością.

Moja klatka piersiowa ciężko unosiła się do góry i opadała. Patrzyłam na jego profil, gdy swobodnie prowadził samochód. Udawał, że nie słyszy, tego co do niego mówię, przez co złościłam się jeszcze bardziej.

- Zatrzymaj to auto! - niemal krzyknęłam.

Spojrzał na mnie kątem oka, podnosząc jedną brew do góry. Nadal wyglądał na niewzruszonego.

- Zaraz będziemy na miejscu - odparł, przewracając oczami.

Prychnęłam pod nosem, zakładając ręce na piersi. Miałam go dosyć. Żałowałam chwili, w której zgodziłam się wsiąść do tego samochodu. Chwili w której schodziłam po rynnie na dwór i zdecydowałam się zamienić z nim choć jedno słowo.

Kilka minut później Harry zatrzymał auto. Zaparkował w jakimś ciemnym miejscu, gdzie trudno było mi cokolwiek dojrzeć. Widziałam jedynie pustą polanę i jakieś ogrodzenie kawałek od nas.

Spojrzałam na niego spod brwi, zdezorientowana. Naprawdę jechaliśmy tutaj tylko po to, by siedzieć na bezludziu?

- To żart? - zapytałam z irytacją.

Widziałam, jak otwiera drzwi i wychodzi na zewnątrz. Ułożyła głowę na zagłówku, nie mając zamiaru robić tego samego.

Okrążył samochód i otworzył drzwi od mojej strony. Patrzyłam pusto przed siebie, zaciskając mocniej szczękę.

- Chodź - powiedział, wyciągając w moją stronę dłoń.

Zaśmiałam się pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową. 

- Jenny - dodał nieco bardziej stanowczo - To tylko chwila. Przestań się zachowywać jak dziecko.

Spojrzałam na niego, a para niemal buchała z moich nozdrzy.

- Ja zachowuję się jak dziecko?! - wycedziłam, wyrzucając ręce w powietrze.

Spojrzał w bok i na moment przymknął powieki, jakby próbował odnaleźć w sobie jeszcze odrobinę cierpliwości. 

- Po prostu chodź - dodał po chwili - Czym szybciej wyjdziesz, tym szybciej wrócisz do domu.

Wzięłam kilka wdechów, zastanawiając się, co robić. Nie chciałam nigdzie z nim iść. Właściwie nawet nie miałam pojęcia, gdzie moglibyśmy się udać. Dookoła nas nic nie było, a chodzenie po ciemku, nie było moją ulubioną rozrywką.

A mimo to, w końcu odpięłam pas i wydostałam się na zewnątrz. Rozglądałam się dookoła, mrużąc oczy i starając się coś dostrzec.

Wilson zaczął iść przed siebie i pomimo, iż nie chciałam za nim iść, zrobiłam to. Zostanie tam samemu przerażało mnie bardziej, niż wspólna wycieczka.

Chłopak przystanął przy płocie. Otworzyłam szeroko oczy, widząc jak powoli się na niego wspina. Zastanawiałam się, czy nie mam omamów, czy cała ta sytuacja nie jest po prostu moim przewidzeniem? Przeskoczył na drugą stronę i otrzepał dłonie. Złapał się siatki i spojrzał na mnie z oczekiwaniem.

- Teraz ty - powiedział, a ja mogłabym przysiąść, że jego usta na moment rozchyliły się w cwaniackim uśmiechu.

- Nie ma mowy - odpowiedziałam stanowczo.

Skanowałam wzrokiem okolicę, czując, jak robi mi się coraz to bardziej gorąco. 

- Musisz - nie odpuszczał - Chyba, że chcesz zostać tu sama - dodał, unosząc wyżej głowę i robiąc krok do tyłu.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now