Rozdział 45

2.2K 63 11
                                    

Droga do domu zajęła mi znacznie więcej czasu, niż się spodziewałam. Gdy dotarłam na miejsce, bolał mnie każdy mięsień. Emocje powoli zaczęły ze mnie opadać i jedyne o czym marzyłam, to o wygodnym łóżku.

Na zmianę gubiłam się w myślach między miłym Harry'm, a jego wybuchem złości. Jak wiele bym dała, żeby to wszystko skończyło się inaczej. By nie doszło do żadnych rękoczynów. Nie chciałam wiedzieć, tego co powiedział mi James. Nie miałam pojęcia, co zrobić z tą informacją. Wiedziałam, że przed nami była trudna rozmowa, ale na samą myśl skręcało mnie w środku. Jak mieliśmy sobie teraz to wszystko poukładać?

Niezdarnie wsadziłam klucze do zamka i weszłam do środka. W pomieszczeniu było ciemno, a ja nie chciałam świecić światła, by nikogo nie zbudzić. Po omacku zdjęłam buty i poszłam w stronę schodów. Czułam się wyprana ze wszystkich uczuć.

- Jenny? - usłyszałam za sobą głos brata.

Podskoczyłam do góry, zaskoczona nagłym dźwiękiem. Nie spodziewałam się, że w holu znajduje się jeszcze ktoś inny, niż ja. Powoli odwróciłam się w jego stronę. Patrzył na mnie czujnie, opierając się ramieniem o framugę drzwi. Niewielkie światło latarni, które przedostawało się przez okno, oświetlało jego zmęczoną twarz. Chwilę trwaliśmy w ciszy po prostu na siebie patrząc.

- Wszystko w porządku? - zapytał, robiąc krok w moją stronę - Nie wyglądasz najlepiej.

Jego głos był przepełniony troską. Mimo, iż nadal czułam się przez niego zawiedziona, złe emocje między nami opadły. Teraz widziałam tylko mojego brata, tego który tak bardzo zawsze się o mnie martwił. I mimo iż chciałam trzymać się w ryzach, nagle poczułam, że znów chce mi się płakać.

- Nie mam na to teraz siły, Will - odparłam, przekręcając głowę w bok.

Nie potrafiłam na niego patrzeć. Malałam pod naciskiem jego spojrzenia i czułam, że jeszcze chwila, a się rozpadnę.

Powoli pokiwała głową, dając tym znać, że rozumie, ale miałam wrażenie, że coś w nim się spięło. Przeskanował dokładnie każdy cal mojego ciała, a ja czułam, jak gula w moim gardle zaczyna rosnąć.

- Porozmawiamy o tym jutro? - zaproponował powoli.

Pokiwałam głową, spuszczając wzrok na podłogę. Musiałam wejść do swojego pokoju i odpocząć. Ta noc była zdecydowanie zbyt długa.

Nie odezwałam się już nic. Po prostu zaczęłam iść w stronę schodów, zmierzając na górę. Wiedziałam, że mnie obserwował. Że patrzył uważnie, na każdy mój ruch. I cieszyłam się, że chociaż nie rozmawialiśmy ze sobą jak wcześniej, to że znów miałam świadomość, że mogę na niego liczyć. 

***

Dzień w Caffee Care zdawał mi się niebywale dłużyć. Większość nocy nie przespałam, bijąc się z myślami. Byłam wymęczona i obolała. Najmniejsze potknięcie sprawiało, że miałam ochotę płakać.

Dobiegał koniec dniówki, a ja wycierałam stoliki. Cieszyłam się, że w końcu wrócę do domu. Nieustannie myślałam o James'ie. Sprawdzałam co chwilę powiadomienia z nadzieją, że do mnie napisał. Ale od naszej wczorajszej wymiany zdań, nie dał żadnego sygnału. Kilka razy próbowałam do niego napisać, ale szybko rezygnowałam, kasując wiadomość. Nie miałam pojęcia, co powinnam mu powiedzieć. 

Harry krążył po mojej głowie. Powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać. Bez względu na to, jak bardzo starałam się wyrzucić go ze swoich myśli, on tam był. Zadomowił się na dobre.

O dwudziestej pierwszej spakowałam swoje rzeczy i jeszcze raz sprawdziłam, czy wszystko zostało wyłączone i posprzątane. Gdy się upewniłam, że tak, założyłam na swoje ramiona brązową bluzę i wyszłam na zewnątrz. Przyjemny, zimny wiatr otulił moje ciało. Nie od razu zauważyłam czarne, znajome auto przed kawiarnią. Potrzebowałam chwili, by wyostrzyć wzrok i dostrzec go opartego o maskę. Otworzyłam szerzej powieki, niedowierzając.

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now