Rozdział 16

2.7K 75 17
                                    

Stałam w przedpokoju, próbując opanować nierówny oddech. Spoglądałam na swoje drżące dłonie i zastanawiałam się, czy aby na pewno postępuję dobrze. Może powinnam kazać odejść Harry'emu, nie dać się szantażować i pozwolić by zakłócił nasz spokój. Może rodzina wysłuchałaby mnie i zrozumiała, że tak naprawdę nie mam z nim nic wspólnego. Że jest tylko chłopakiem, z którym los perfidnie krzyżował mi drogi.

Wzięłam głęboki wdech i uniosłam głowę. Musiałam zmierzyć się z rzeczywistością. Powoli weszłam do salonu. Linda spojrzała w moją stronę, z troską przyglądając się mojej twarzy. Czułam jak moja pewność siebie znów opada. Pod naciskiem jej ciepłych, brązowych oczu malałam. William dopiero po chwili zwrócił na mnie swoją uwagę. Na chwilę oderwał się od telefonu, przekręcając głowę i unosząc pytają brwi. Zrozumiałam, że nie mogłam im tego zrobić. Nie teraz. Nie, gdy wszystko znów układało się dobrze.

Zmusiłam się do uśmiechu. Kąciki ust bolały mnie od ciężaru kłamstwa.

- James przyjechał - powiedziałam, siląc się na wesoły ton.

Mój ojciec odwrócił wzrok od telewizora i zmrużył oczy. Wpatrywał się we mnie z grymasem.

- Nie wchodzi? - zapytał zdziwiony.

Przygryzałam dolną wargę, huśtając się na piętach. Stres zaczął przejmować moje ciało.

- Nie - zaczęłam, starając się brzmieć spokojnie - Chce ze mną porozmawiać na osobności.

Ojciec spojrzał na William'a, nadal nie ukrywając zaskoczenia. Może mój pomysł z James'em, nie był najlepszym rozwiązaniem. W końcu zazwyczaj wchodził do naszego domu, bez żadnego oporu. Zawsze chętnie witał się z moim ojcem i uwielbiał mojego brata, z którym tak dawno się nie widział.

- Więc... - nadal nerwowo się poruszałam - Bardzo was przepraszam, ale pójdę już z nim porozmawiać. Nie wiem jeszcze o której wrócę.

Kłamstwa paliły moje gardło. Czułam się okropnie i tak żałośnie. Po co to wszystko? By uchronić rodzinę? A gdzie w tym wszystkim było moje dobro? Ale jakkolwiek nie próbowałam się przekonać, do powiedzenia prawdy, wiedziałam, że i tak mi nie uwierzą. Nigdy nie wybaczyliby mi takiej pomyłki. Nie patrzyliby już na mnie w ten sam sposób, nie rozmawialiby tak samo ze mną.

- Nic się nie dzieje, Jenny. Baw się dobrze - powiedziała Linda, posyłając mi ciepły uśmiech.

Poczułam ulgę, słysząc jej słowa. Wiedziałam, że dzięki temu ojciec nie będzie zadawał kolejnych pytań. Że sprawa została zakończona.

Odwróciłam się w stronę wyjścia i ruszyłam do przedpokoju. Szybko nałożyłam na swoje stopy białe trampki. Moje ciało znów zaczęło drżeć, gdy naciskałam na klamkę. Co ja najlepszego robiłam?

Na zewnątrz było już ciemno. Światła latarni oświetlały delikatnie drogę. Zeszłam z ganku i próbowałam dostrzec Harry'ego. Ale mimo starań, nigdzie go nie widziałam. Dopiero po chwili lefrektory samochodu, stającego dwa domy dalej zamrugały. Poczułam, jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka i żałowałam, że nie wzięłam niczego, co mogłoby mnie choć trochę ogrzać.

Ruszyłam w stronę auta. Odgłos moich kroków niósł się po ulicy. Gula w gardle mi rosła, a stres przeszył mnie doszczętnie. Nie myślałam długo, naciskając na klamkę i wchodząc do środka. Zapach wanilii dotarł do moich nozdrzy, przypominając mi o takim samym zapachu w samochodzie mojego ojca. Próbowałam zachować spokój, zapinając powoli pas i wpatrując się w szybę przed sobą.

Nie długo po tym Harry ruszył. Chociaż nie wydawało mi się, że mógłby mi coś zrobić, strach i tak zaczął buzować w moich żyłach. Bo co jeśli?

LOST (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now